* AKTUALNOŚCI
 


Krośnica, dn. 09.03.2013 r. (sobota) - godz. 14:00
1/8 finału Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim

ŹRÓDŁO KROŚNICA - NKS START NAMYSŁÓW 1-2 (1-1)

1-0 Szopa 3'
1-1 Samborski 10' (asysta P.Pabiniak)
1-2 Maryniak 86' rzut wolny

ŹRÓDŁO: Wiatrowski - Woźnica, Piela, D.Janoszka, Błachut, Plucik [k1] (46.Lechowicz), Ebisz [k2], Wąsowicz, G.Janoszka (79.Juranek), Szopa, Adamik.
Rezerwowi: Wacławczyk, Namyślik, Hendel.
Trener: Marian WIATROWSKI.
Stroje: zielone.

NKS START: Kuleszka - Gołębiowski, Kozan [k], Żołnowski, Łątka - Bonar, Szpak (90.Biliński), Zalwert (66.Mehlich), M.Raszewski (66.Maryniak) - P.Pabiniak, Samborski (76.Zajączkowski).
Rezerwowi: Rozmus, Wilczyński.
Trener: Bogdan KOWALCZYK.
Stroje: czarne (z czerwonymi wypustkami).

Sędziowali: Przemysław Dudek (jako główny) oraz Łukasz Jacyniuk i Krzysztof Bartoszek (wszyscy KS Opole).

Żółte kartki: -.

Widzów: 75.

Mecz trwał: 94 minuty (45+49).

Długie 3 miesiące oczekiwań sympatyków namysłowskiego Startu na powrót ich drużyny do poważnej gry w sobotę dobiegły końca. Do zawodów o stawkę nasz zespół powrócił pucharowym spotkaniem z krośnickim Źródłem. Z racji różnicy dwóch klas rozgrywkowych zdecydowanym faworytem do zwycięstwa byli namysłowianie. Wiadomo jednak nie od dziś, że puchary rządzą się swoimi prawami i nie takie już firmy jak nasz NKS w najmniej oczekiwanym momencie żegnają się z dalszym w nich udziałem. Doskonale wiedzieli też o tym namysłowianie, mając choćby w pamięci fatalną pucharową porażkę sprzed kilkunastu miesięcy (odpadliśmy z ubiegłorocznych rozgrywek po sensacyjnej porażce 1-3 z LZS-em Mechnice - przyp. aut.). Mogliśmy więc być przynajmniej spokojni, że żaden piłkarz z "eSką" na piersi nie przystąpi do gry z głową w chmurach.

Spotkanie było sporą niewiadomą dla kibiców obu klubów. Obie jedenastki czekało bowiem pierwsze spotkanie o stawkę. Do tego namysłowianie po raz pierwszy od grudnia zagrali na naturalnej murawie, co też było istotnym aspektem w kontekście szybkiego dostosowania się do nowych-starych wymagań. Publiczność jeszcze dobrze się na trybunach nie rozsiadła, a już miała powody, aby energicznie zamanifestować swoją radość. Sprawcą całego zamieszania okazał się Szopa, który w 3' wykończył idealną asystę... Gołębiowskiego. Gola poprzedziło długie podanie na linię 16-tu metrów, gdzie wyraźnym okrzykiem interwencję zgłosił Kuleszka. Spadającą futbolówkę przejął jednak wspomniany Gołębiowski. Zgrał ją do środka niczym środkowy atakujący Źródła, a awizowany Szopa nie miał najmniejszych kłopotów z umieszczeniem jej w opuszczonej przez golkipera bramce. Niestety, już na początku meczu przytrafił się Startowi błąd, który ekipie tej klasy zwyczajnie zdarzyć się nie powinien.
Podopieczni Bogdana Kowalczyka próbowali momentalnie odpowiedzieć, jednak w 4' ze strzałem zza 16-tki P.Pabiniaka Wiatrowski (grający trener) nie miał żadnych kłopotów. W 7' znów oglądaliśmy uderzenie z większej odległości. Tym razem próby podjął się Bonar, lecz w jego przypadku siła strzału była zbyt mała, aby zaskoczyć doświadczonego bramkarza. Po kolejnych dwóch minutach przed okazją stanął z kolei Samborski. Nasz najlepszy snajper złożył się do główki po dośrodkowaniu z kornera, jednak piłka poszybowała nad poprzeczką. Czerwono-czarni z Namysłowa nie ustawali w atakach i wreszcie - w 10' - jeden z nich przyniósł bramkowe powodzenie. Po kilku płynnych podaniach, piłka z prawej flanki trafiła do wchodzącego środkiem P.Pabiniaka. Ten podciągnął z futbolówką kilka metrów, po czym sprytnym "przerzuceniem" jej nad głowami stoperów, uruchomił wchodzącego w tempo Samborskiego. Rafał spokojnie przyjął "kulę" w szesnastce i z zimną krwią "dziubnął" ją nad wychodzącym mu naprzeciw Wiatrowskim. Akcji ten nie powstydziłaby się niejedna drużyna występująca w polskiej Ekstraklasie. Najważniejszym był jednak fakt, że szybko odrobiliśmy nieplanowane straty.
Namysłowianie wyraźnie zwiększyli nasze oczekiwania na kolejne, składne i skuteczne akcje, jednak z każdą kolejną minutą było ich mniej. Mimo to Start zdołał przed przerwą przeprowadzić kilka ataków mogących przynieść mu objęcie prowadzenia. Jak choćby w 14', gdy po źle rozegranym kornerze przez Źródło, szybkim kontrataku Startu lewą stroną i dograniu piłki w pole karne, dosłownie centymetrów zabrakło Samborskiemu, aby zdobyć drugiego gola. Z kolei w 18' egzekwowaliśmy rzut wolny z odległości 40 metrów. Dośrodkowaną w szesnastkę "kulę" i odegraniu przez jednego z gości, piłkę na klatkę piersiową przyjął Bonar, po czym zdecydował się na natychmiastowy strzał z powietrza. Szkoda, że futbolówka poszybowała w środek świątyni Wiatrowskiego, gdyż w innym przypadku niechybnie padłby gol.
W 29' namysłowscy czerwono-czarni (gospodarze mają identyczne barwy jak Start) ponownie wyprowadzili kontratak. W finalnym momencie wspomniany przed chwilą Bonar wrzucił "miękką" piłkę do nadbiegającego P.Pabiniaka. Dyspozycja Patryka nadal jest jednak daleka od tej, do której nas przyzwyczaił, bowiem w kapitalnej sytuacji główkował nad poprzeczką. Tym samym kolejna znakomita okazja przepadła.
Groźnym atakiem gospodarze odpowiedzieli dopiero w 31'. W wyniku pressingu gracze Źródła odebrali naszym zawodnikom piłkę w środkowej strefie boiska, po czym sprytnym podaniem uruchomili swojego napastnika. Ten posłał soczysty strzał na bramkę, a interweniujący Kuleszka musiał się wykazać dużym kunsztem, aby uchronić Start przed utratą gola. Ku naszemu wyraźnemu zadowoleniu, sztuki tej dokonał. W 35' piłkę spod własnej szesnastki próbował wybić Bonar. Zrobił to jednak źle, z czego skwapliwie skorzystał jeden z rywali przejmując ją i oddając groźny strzał z narożnika pola karnego. Na szczęście piłka poszybowała metr nad spojeniem namysłowskiej świątyni. Za chwilę (36') lewą stroną dobrze do ataku włączył się Łątka, centrując na długi słupek. "Kula" trafiła do czekającego na nią Zalwerta. Nie dość jednak, że Damian zaprzepaścił jednak znakomitą okazję... złym przyjęciem futbolówki, to jeszcze umożliwił miejscowym wyjście z szybką kontrą. Prym w tego typu atakach wiódł niezwykle dynamiczny Szopa, będący w ofensywie największym zagrożeniem dla naszego zespołu. I właśnie on pognał z futbolówką do linii końcowej boiska, skąd wstrzelił ją przed bramkę Kuleszki, licząc na zamknięcie akcji przez któregoś z partnerów. Tak się jednak nie stało.
Tuż przed przerwą (44') bardzo dobrze futbolówkę rozegrali Bonar z P.Pabiniakiem. Po przejęciu "skóry" Patryk ruszył przed siebie i strzelił na bramkę Źródła. Kąśliwe uderzenie minimalnie jednak minęło słupek świątyni rywali.
Wynik po pierwszych 45 minutach mimo wszystko był sporą niespodzianką. Niżej notowani gospodarze szybko zaskoczyli namysłowską defensywę, jednak nasi zawodnicy równie szybko skutecznie odpowiedzieli. W dalszej fazie meczu Start przeprowadził kilka dobrze zapowiadających się akcji, jednk w decydujących momentach chłopcom zabrakło szczęścia lub precyzji. Miejscowi kibice zdawali sobie sprawę, że posiadanie inicjatywy w grze przez III-ligowca nie było dziełem przypadku. Radował ich jednak fakt, że na przerwę ich pupile schodzili przy wyniku remisowym.

Po raz pierwszy po zmianie stron ciekawie pod jedną z bramek zrobiło się w 51'. Zagrożenie stworzyli wówczas namysłowianie, którzy z lewej strony egzekwowali rzut rożny. Po zablokowaniu wrzutki P.Pabiniaka, futbolówka ponownie do niego trafiła. Patryk wycofywał się w głąb pola, jednak dojrzał wbiegającego w tempo Samborskiego, któremu - nad wybiegającą za nim krośnicką defensywą - znakomicie dograł. Niestety, zamiast do bramki, w świetnej sytuacji Rafał posłał futbolówkę nad poprzeczką. W 56' mieliśmy kopię sytuacji z udziałem obu zawodników. Tym razem "Sambor" strzelił już w światło bramki, ale Wiatrowski kapitalną interwencją uchronił Źródło przed stratą gola. Trzy minuty później zespół gospodarzy zdołał wreszcie odpowiedzieć groźnym kontratakiem. Aktywny Szopa znów popędził z piłką przez pół boiska i ponownie wycofał ją przed bramkę, na 5-ty metr. Jego koledzy nie nadążyli jednak za akcją szybkiego napastnika, bowiem w momencie, gdy "skóra" przelatywała przed polem bramkowym Startu, Ci znajdowali się jeszcze daleko od "przedmiotu pożądania". W 60' sytuacja wróciła - według nas - do normy, bowiem to Start znów znalazł się pod bramką Źródła. Z głębi pola futbolówkę na tzw. "ścianę" otrzymał Samborski, idealnie odgrywając ją nadbiegającemu P.Pabiniakowi. Ten od razu uderzył, jednak piłka po kąśliwym strzale zatrzymała się na zewnętrznej części siatki.
Ostatnie pół godziny zdominowała walka. Z każdą kolejną minutą namysłowianie grali coraz mniej cierpliwie, co z kolei spowodowało powstanie boiskowego chaosu. W oczy rzucał się brak składnie konstruowanych akcji, a co za tym idzie, również stwarzanych sytuacji pod obiema bramkami. Kolejne minuty uciekały, a gdy zostało ich raptem kilka, zgromadzeni na trybunach kibice zaczęli oswajać się z możliwością obejrzenia dogrywki. Nadeszła jednak 86', która zmieniła wszystko. Po prawej stronie, na wysokości linii szesnastki, sfaulowany został Gołębiowski. Do piłki podszedł Damian Maryniak, który tydzień wcześniej w sparingu z TOR-em popisał się hat-trickiem, a dwa z tych goli uzyskał bezpośrednimi strzałami z rzutów wolnych. I ku uciesze ławki rezerwowych, jego kapitalne uderzenie - a jakże - znalazło drogę do siatki! Oddany z dobrą siłą strzał poszybował na tzw. długi słupek, lądując w okienku bramki Wiatrowskiego. W tym momencie namysłowianie mogli głęboko odetchnąć, choć oczywiście każdy z nich wiedział, że dopóki arbiter nie zagwiżdże po raz ostatni, zwycięzcami czuć się nie mogą. Wiedzieliśmy aż za dobrze, że ambitni i dobrze prezentujący się w tym spotkaniu krośniczanie z pewnością nie odpuszczą. I nie myliliśmy się. Źródło w ostatnich minutach bardzo zdecydowanie zaatakowało. Ba, w przedłużonym czasie gry gospodarze przez ponad minutę nie wypuszczali Startu z własnego przedpola! W pewnym momencie pod naszą bramką zrobił się potężny kocioł, jednak chłopcy przetrzymali napór i dowieźli skromne prowadzenie do końca.
Po końcowym gwizdku zawodnicy z Namysłowa mogli z uznaniem podziękować rywalom za grę. Bo ten pokazał się z naprawdę dobrej strony. Doświadczenie III-ligowca wzięło jednak górę, i co istotne, mecz zakończył się w regulaminowym czasie gry. Ewentualna dogrywka, to zawsze niepotrzebne nerwy dla faworyta i nadzieje dla drużyny przeciwnej. Że nie wspomnimy o loterii w postaci serii jedenastek.

Mimo sukcesu, powrót do Namysłowa nie odbywał się w hurraoptymistycznym nastroju. Powodem był oczywiście przebieg meczu, gdzie w przypadku rywalizacji zespołów o dużej różnicy potencjału, chcielibyśmy oglądać mecz bez historii, lekki, łatwy i przyjemny. Futbolowa proza życia po raz kolejny pokazała jednak swoje nieprzewidywalne, pucharowe oblicze. Oblicze tym bardziej dla faworyta uciążliwe, gdy warunki do gry nie sprzyjają jej prowadzeniu (choćby szybkim podaniom po ziemi). Gospodarze stanęli na wysokości zadania. Wiadomo było, że przyjazd III-ligowca pobudzi w nich dodatkowe pokłady ambicji o determinacji. I dzięki nim na ciężkiej murawie dosyć umiejętnie niwelowali atuty namysłowian. Imponowała zwłaszcza ich dyscyplina taktyczna, nakreślona i korygowana na bieżąco przez stojącego w bramce trenera. Krośniczan pochwalić też trzeba - a może przede wszystkim - za przemyślaną grę. Nie oglądaliśmy w ich wykonaniu zagrań "na aferę", co nierzadko ma miejsce w rywalizacji z przedstawicielami klasy okręgowej (patrz mecze jesienne). Gospodarze próbowali grać w piłkę, a nie kopać piłki, za co należą im się słowa uznania. Zagrali godnie, nie przynieśli swoim kibicom wstydu i aż dziw bierze, że to raptem 14-ta drużyna na półmetku rozgrywek w grupie I. Namysłowianie? Nasz zespół przede wszystkim zrealizował przedmeczowy plan zwycięstwa w regulaminowym czasie gry, choć nie było mu wcale łatwo. Najważniejsze jednak, że Start melduje się w ćwierćfinale, gdzie kolejnego rywala pozna w drodze losowania. To niedaleka, ale jednak melodia przyszłości. Od niedzieli bowiem nie liczy się już nic innego, jak sobotnie Derby Opolszczyzny z Odrą. [G, KK]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP