* AKTUALNOŚCI
 


Brzeg, dn. 02.03.2013 r. (sobota) - godz. 13:00
mecz sparingowy nr 10

STAL BRZEG - NKS START NAMYSŁÓW 1-1 (1-1)

0-1 P.Pabiniak 18' (asysta Łątka)
1-1 Domański 38'

STAL: Raczkowski - Sierakowski (74.Pączek), Kotecki (46.Ożóg), Józefkiewicz, Ptak (66.Wolański), Domański, Raczyński (46.Łobodziec), Mencel, Jakubowski (46.Nesterów), Michalak, Fabiszewski (74.Tatara).
Rezerwowi: -.
Trener: Waldemar SIERAKOWSKI.

NKS START: Kuleszka - Gołębiowski, Kozan, Zubrzycki, Łątka - Szpak, Bonar (81.Biliński), Zalwert (46.Jordan), P.Pabiniak, M.Raszewski (72.Wilczyński) - Mehlich (72.Zajączkowski).
Rezerwowi: -.
Trener: Bogdan KOWALCZYK.

Sędziowali: Jacek Kciuk (jako główny w połowie), Janusz Joniec (jako główny w II połowie), Adam Czerwiński (wszyscy KS Opole).

Żółte kartki: Łątka (21.), Zalwert (26.).

Widzów: 70.

Mecz trwał: 92 minuty (46+46).

Ostatnia seria zimowych gier kontrolnych przypadła namysłowianom w sobotę. Czerwono-czarni po raz trzeci w kończącym się okresie przygotowań rozegrali dwa mecze jednego dnia. Konfrontacja z pierwszymi w kolejności brzeżanami miała być próbą dla szerokiego zaplecza Startu. Tak też awizowaliśmy to spotkanie w piątek. Jednak wobec większego obecnie potencjału Stali Brzeg od kolejnego sobotniego przeciwnika (był nim dobrzeński TOR), trener Kowalczyk zmienił swój zamysł i przeciw gospodarzom wystawił nominalnie "pierwszą" jedenastkę. Po ostatnim gwizdku arbitra namysłowski coach nie miał zbyt wesołej miny, gdyż jego podopieczni uzyskali zaledwie remis. "Stalówka", to klub występujący dziś dwie klasy rozgrywkowe niżej od Startu, stąd spójnik "zaledwie". Bo tak, jak z żółto-niebieskimi, bez względu na status spotkania zwyczajnie grać nie wypada, a nawet nie wolno.
W przedmeczowej zapowiedzi wspominaliśmy, że brzeżanie, to aktualny wicelider grupy I opolskiej okręgówki, ze sporym szansami na szybki powrót do IV ligi. W ostatnich miesiącach zmieniło się w Stali wiele. Pojawił się nowy trener, nowy zarząd, więc i nowe nadzieje są tam jak najbardziej uzasadnione. W składzie pojawiły się również nowe (lub nowe-stare) twarze, jak choćby powracający z wypożyczenia do Startu Mateusz Fabiszewski, czy będący jeszcze naszym zawodnikiem Piotr Józefkiewicz. Obaj mieli świetną okazję, aby pokazać się w znanym sobie środowisku, na tle zespołu, w którym do niedawna występowali.
Gra przeciw silniejszemu rywalowi wyzwala w teoretycznie słabszej drużynie dodatkowe pokłady ambicji i zaciętości. To w futbolu żadne novum, więc namysłowianie nie powinni być tym faktem specjalnie zaskoczeni. Sprawę z tego zdawał sobie sztab trenerski, ale zawodnicy najwidoczniej już o tym zapomnieli. W efekcie przez 90 minut nie odpowiedzieli na wspomniane przed chwilą walory. Właściwie poza ostatnim kwadransem, gospodarze dobrze wytrzymali wysokie tempo gry, które sami narzucili. W poczynaniach czerwono-czarnych najbardziej irytował brak agresji i podjęcia rzuconej przez "Stalówkę" rękawicy. Zamiast odpowiedzieć zdecydowaną walką o każdą piędź ziemi, nasz zespół sprawiał wrażenie, jakby podporządkował się warunkom zaproponowanym przez przeciwnika. Niedopuszczalna jest sytuacja, aby zespół grający dwie ligi wyżej, mający określone ambicje, rozgrywał tak fatalne zawody. Prezentowana niemoc była wręcz irytująca i zwyczajnie niedopuszczalna! W środę ten sam zespół przegrał mecz (0-1 z Pogonią Oleśnica - przyp. aut.), jednak wtedy zagrał naprawdę budujące (z wyjątkiem skuteczności) zawody. Tymczasem przedwczoraj w niczym nie przypominał walczącej i płynnie grającej ekipy. Po tym spotkaniu trener Kowalczyk ma pewnie całą masę zastrzeżeń, które z pewnością wytknie podopiecznym podczas najbliższych treningów.

Mimo fatalnej gry, to nasz zespół objął prowadzenie. W 18' z rzutu wolnego, wykonywanego z ok. 30 metrów, Łątka dorzucił piłkę do P.Pabiniaka. Patryk w trudnej sytuacji uderzył w ekwilibrystyczny sposób, z 16-tu metrów (a'la lobem) kompletnie zaskakując stojącego w bramce Raczkowskiego. Gospodarze nie załamali się jednak takim obrotem sprawy, podejmując ambitne próby korekty niekorzystnego wyniku. Fakt, Stal nie stworzyła sobie w trakcie meczu zbyt wielu klarownych okazji, jednak swoją agresywnością i aktywnością, nie pozwalała graczom Startu na swobodne rozgrywanie futbolówki. Można było odnieść wrażenie, że po strzeleniu gola nasi zawodnicy uznali, że grający w okręgówce miejscowi cofną się na własne przedpole, stwarzając im miejsce na spokojne budowanie akcji. Tymczasem nic z tych rzeczy, bo rywal nie zamierzał prosić o najniższy wymiar kary. Czapki z głów przed młodymi w większości brzeżanami, którzy nie złożyli broni, a wręcz przeciwnie, konsekwentnie dążyli do osiągnięcia jak najlepszego wyniku. Ich starania wymierny efekt przyniosły w 38' po błędzie namysłowian. Znajdujący się na prawej flance Zalwert naciskany był przez przeciwnika. Zamiast jednak zdecydowanie wyekspediować futbolówkę w pole, w praktyce podał ją na 18-ty metr do Domańskiego, którego soczyste uderzenie zmieściło się tuż przy słupku.

Sądziliśmy, że po niewątpliwej reprymendzie w przerwie, na drugie 45 minut czerwono-czarni wyjdą znacząco zmotywowani. Tymczasem namysłowski obraz gry po zmianie stron w ogóle się nie zmienił. W dalszym ciągu nasza drużyna miała spory kłopot, aby stworzyć zagrożenie pod bramką Stali. Rywale z kolei zdołali w 65' umieścić piłkę w świątyni Kuleszki, jednak arbiter liniowy chwilę wcześniej zasygnalizował spalonego. Sytuacja była stykowa, choć znamienny był fakt, że do zagrożenia doszło na skutek nieudolności i zbyt lekceważącego rozgrywania piłki przez nasz zespół. Nie dziwił nas też fakt, że spora część publiki przecierała oczy ze zdumienia, komentując, jak tak słabo prezentujący się zespół radzi sobie w III lidze. Po tym, co w Brzegu zaprezentowali namysłowianie, wypada się bowiem tylko wstydzić.
Dopiero ostatni kwadrans przyniósł zmianę przebiegu gry. Pokłosiem tego było osłabnięcie miejscowych, u których widać było wyraźną utratę sił na skutek wysokiego tempa, utrzymywanego przez nich od pierwszego gwizdka arbitra. Namysłowianie zaczęli wreszcie sensownie wymieniać podania, kilka akcji kończąc strzałem. I po dwóch z nich powinni wyjść na prowadzenie, choć wynik nie uległ zmianie. W pierwszym przypadku po dobrym rozprowadzeniu piłki, ta trafiła do Bonara, który uderzył z linii pola karnego. Zmierzającą w okienko piłkę w dobrym stylu zatrzymał Raczkowski. Z kolei w drugiej sytuacji Jordan umiejętnie "złamał" obrońcę w szesnastce, ale jego kąśliwa próba po krótkim rogu okazała się minimalnie niecelna.

Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem nierozstrzygniętym, po którym powody do zadowolenia mieli tylko "Stalowcy". Jak wspomnieliśmy, w przekroju 90 minut nasz nominalnie III-ligowy zespół na tle rywala z niższej klasy zaprezentował się dramatycznie słabo, by nie powiedzieć fatalnie. Postawa zawodników z pewnością nie zostanie przez trenera zamieciona pod dywan. Na to żaden szkoleniowiec nie może sobie pozwolić. Nie ważne, czy gra się przeciw I-ligowcowi, czy ekipie z klasy A - w każdym przypadku od drużyny wymagana jest walka poparta ambicją i determinacją. A tym bardziej wymagać tego należy od zespołu, który prezentuje określony poziom i potrafi grać w piłkę (bo przecież nie raz i nie dwa o tym się przekonaliśmy). Za pierwszą z sobotnich gier czerwono-czarnym należy się ewidentna bura, zwłaszcza, że była to próba generalna przed pierwszym meczem o stawkę, czekającym ich już za tydzień. Dodajmy próba ewidentnie oblana. Bo jeśli Start w taki sposób zamierza zagrać w pucharowym spotkaniu w Krośnicy, to Źródło wcale nie stoi na straconej pozycji. Krótko mówiąc: czerwono-czarnym tak grać po prostu nie przystoi. [G, KK]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP