* AKTUALNOŚCI
 


Katowice, dn. 16.06.2010 r. (środa) - godz. 17:00
30. kolejka III ligi śląsko-opolskiej (klasa rozgrywkowa nr 4)

ROZWÓJ KATOWICE - NKS START NAMYSŁÓW 1-0 (0-0)

1-0 Jędrowski 59'

ROZWÓJ: Dziura - Will, Gałecki, Lis (k), Tora, Brysz (70.Giesa), Wawrzyńczok (46.Gacki), Komin (46.Rosiński), Jędrowski, Jarnot (85.Dąbrowiecki), Waniek.
Rezerwowi: Płonka, Łoboda, Mikołajek.
Trener: Damian GALEJA.
Stroje: białe.

NKS START: Rozmus - P.Gołębiowski, Kozan (k), A.Moskal (74.Wolny), Jankowski - Bonar (79.Maciejewski), Żołnowski, Szpak - M.Raszewski (68.Zalwert), Samborski (79.Breuer), P.Pabiniak.
Rezerwowi: Z.Pabiniak.
Trener: Bogdan KOWALCZYK.
Stroje: czarne (z czerwonymi wypustkami).

Sędziowali: Wojciech Muszyński (jako główny) oraz Wojciech Nowak i Piotr Szmilewski (wszyscy Strzelce Op.).

Żółta kartka: A.Moskal (41.).

Widzów: 60.

Mecz trwał: 95 minut (47+48).

Wyprawa namysłowskiego Startu do Katowic w zamyśle miała być miłym zwieńczeniem nieudanego sezonu. Na obiekt Rozwoju piłkarze czerwono-czarnych dotarli w roli spadkowicza, niemniej podczas przedmeczowych rozmów żaden z nich nie dopuszczał myśli, że mecz znów może się zakończyć porażką. Niestety, po raz kolejny okazało się, że co innego założenia, a co innego rzeczywistość. Minimalna przegrana (0-1) wstydu nam nie przynosi. Apetyt był jednak większy, zwłaszcza że po pierwszych 45 minutach mogliśmy realnie liczyć na punkt(-y).

Zaczęło się obiecująco dla Startu. W 4' do dobrej wrzutki ze środka pola wystartował M.Raszewski. Nie zdołał jednak opanować spadającej na 16-ty metr piłki. Chwilę później w podobnej sytuacji znalazł się P.Pabiniak, ale jego w porę uprzedził katowicki stoper. W 6' po raz pierwszy dał o sobie znać Jędrowski. Mając nieco miejsca przed polem karnym zdecydował się na strzał (z 25 metrów), który poszybował tuż nad poprzeczką. Dwie minuty później ponownie szarżował Jędrowski. Tym razem próbując ograć prawego obrońcę, przymierzył zza szesnastki, tyle że... w chmury. W 13' Kozan dwukrotnie głową wyjaśniał zamieszanie pod namysłowską bramką, które wyniknęło po rzucie wolnym dla Rozwoju. Za chwilę (14') szybkie wyjście Startu z własnego przedpola mogło zakończyć się golem. Bonar znalazł po lewej stronie Samborskiego, który momentalnie odegrał piłkę do wchodzącego środkiem P.Pabiniaka. Pierwszy strzał namysłowskiego snajpera zablokowali defensorzy, natomiast dużo groźniejszą dobitkę (10 metr) instynktownie zdołał odbić Dziura. Kilkadziesiąt sekund później Patryk ponownie wystąpił w roli głównej. Tym razem niecelnie wykończył (uderzeniem z 20 metrów) zespołową akcję czerwono-czarnych. Pierwszy kwadrans uznać można za wyrównany. Nie było to może widowisko, choć trenerzy obu zespołów z konsekwentnej gry w poszczególnych sektorach boiska mogli być chyba zadowoleni. Przez 10 kolejnych minut na boisku dominowała wspomniana konsekwencja i walka. Rywale wzajemnie się pilnowali, przeszkadzając sobie w grze, co skutkowało brakiem dłuższego rozgrywania piłki przez choćby jedną z drużyn. W 25' mieliśmy 2-minutową przerwę, gdy na środku boiska ostro zaatakowany został A.Moskal. Potrzebna była interwencja naszego masażysty, Pana Jarosława Walczaka.
Z letargu szybciej wybudzili się namysłowianie. W 28' Samborski dostał dobre podanie w okolicach linii szesnastki, jednak nie miał najmniejszych szans w starciu z trzema defensorami. Za chwilę gorąco zrobiło się pod bramką Rozmusa. Po centrze z prawej flanki groźnie z 8 metrów główkował Komin, lecz popularny "Bośniak" był na posterunku. W 30' Start powinien objąć prowadzenie. Z lewej strony dobrym, wysokim dośrodkowaniem popisał się Szpak. Piłka spadła na 6-ty metr, przy dłuższym słupku Dziury, wprost na wbiegającego w tempo Gołębiowskiego. Nasz defensor w idealnej okazji nie zdołał jednak trafić w piłkę i szansa przepadła. Za chwilę (32') Bonar umiejętnie powalczył z rywalami na lewej flance. Dojrzał Szpaka, któremu odegrał futbolówkę, ale uderzenie tego ostatniego zdołali zablokować obrońcy. "Skóra" toczyła się jeszcze w kierunku czyhającego w pobliżu P.Pabiniaka, jednak w porę ubiegł go bramkarz Rozwoju. W 36' akcja przeniosła się pod przeciwną świątynię. Wrzutkę ze środka pola główką wybił A.Moskal. Piłka spadła jednak w okolice 13-tego metra, gdzie nadbiegł Jarnot i potężnie uderzył. Tyleż mocno, co niecelnie, choć przez chwilę ławka rezerwowych Startu wstrzymała oddech. W 41' A.Moskal znów znalazł się w centrum uwagi. Tym razem zobaczył żółty kartonik, po tym jak we własnej strefie działania (w meczu tym wystąpił w roli stopera) nieprzepisowo zatrzymał wspomnianego Jarnota. Arbiter podyktował rzut wolny z 23 metrów, ale próba Wawrzyńczoka poszybowała metr nad namysłowską poprzeczką. W ostatniej minucie po jednej z interwencji Rozmusowi wypadła piłka z rękawic. Czujny był jednak A.Moskal, który asekuracyjnie wyekspediował futbolówkę poza obręb boiska.

Pierwsze 45 minut uznać można za typową, ligową walkę. Skromna grupa widzów nie oglądała finezyjnych zagrań, niemniej niektórzy z uznaniem kręcili głowami nad konsekwentną grą Startu, było nie było, ekipy już zdegradowanej. Namysłowianie toczyli wyrównany bój z wyżej notowanym rywalem, z którym - przy odrobinie szczęścia (vide okazje P.Pabiniaka i P.Gopłębiowskiego) - mogli nawet prowadzić. Na przerwę obie jedenastki zeszły jednak przy bezbramkowym remisie.

Po zmianie stron jako pierwsi przystąpili katowiczanie. W 48' Jarnot znalazł się w znakomitej sytuacji, ale będąc 4 metry od bramki (na dłuższym słupku) zatrzymał piłkę ręką, do tego piłka opuściła plac gry. Za chwilę (50') Żołnowski zbyt krótko podawał do Rozmusa, który musiał ratować się sprinterskim wyjściem poza szesnastkę. Zdążył, w ostatniej chwili uprzedzając szarżującego Wańka. Widać było, że w przerwie katowiczanie musieli odbyć trudną rozmowę z trenerem, bo grali zdecydowanie agresywniej. W 52' niebezpiecznie z 25 metrów strzelił Gacki. Uderzenie poprzedziło szybkie wyjście katowiczan ze swojej strefy oraz odegranie piłki do tyłu przez bardzo aktywnego po przerwie Wańka. W tym momencie przewaga Rozwoju stawała się coraz bardziej widoczna. W 56' dośrodkowanie z lewej strony boiska główką wykończył Waniek, jednak jego próba (10 metr) wielu kłopotów Rozmusowi nie sprawiła. W 59' gracze Rozwoju dopięli jednak swego. Prostopadłym podaniem między naszych stoperów popisał się Rosiński. Adresatem był Jędrowski, który krótko futbolówkę przyjął, po czym mocnym strzałem z 12 metrów po ziemi pokonał próbującego interweniować Rozmusa. Kilkadziesiąt sekund później Waniek ostro centrował z rzutu rożnego, ale P.Gołębiowski przewidział jego zamiary, ekspediując piłkę daleko od bramki. Namysłowianie pierwszy raz po przerwie pod bramką Dziury pojawili się w 65'. Wtedy to M.Raszewski zdecydował się strzelać z dalszej odległości (ok. 30 metrów), ale piłka osiągnęła pułap II piętra. Po chwili sytuacja wróciła do normy, tzn. ton grze ponownie nadawali katowiczanie. W 67' niecelnie uderzył Will, wykańczając wejście w strefę namysłowskiego przedpola i ciekawe rozegranie futbolówki po obwodzie. 5 minut później na wprost bramki Rozmusa znalazł się Gacki Choć do bramki miał niewiele ponad 20 metrów i wolną przestrzeń, naszego golkipera oszukać nie zdołał (ten pewnie interweniował). Kolejna odpowiedź namysłowian nastąpiła dopiero w 75'. Po rozegraniu piłki z kornera przez Samborskiego, ta trafiła do P.Pabiniaka w okolice narożnika szesnastki. Patryk zdecydował się strzelić, choć odległość była spora (28-30 metrów). Nie zrobił krzywdy Dziurze, zwłaszcza że uderzenie było anemiczne. Inna sprawa, że młody namysłowski snajper kilka minut wcześniej nabawił się urazu mięśnia uda, który - widać było - dawał mu się we znaki. W 76' tylko ofiarności "Bośniaka" zawdzięczamy, że wciąż przegrywaliśmy 0-1. Po ładnym i szybkim wyjściu Rozwoju z własnej strefy obronnej, futbolówka trafiła do Wańka. Ten z 19 metrów mocno i precyzyjnie kropnął w kierunku bramki NKS-u, jednak nasz golkiper czubkami palców odbił ją na korner. Dwie minuty później zawodnicy gospodarzy reklamowali sędziemu faul w polu karnym na Jędrowskim. Ten jednak pozostał nieugięty, nakazując kontynuować grę. Po tej sytuacji przez kilka minut na boisku zapanował chaos. Oglądaliśmy wtedy sporo szarpanej gry, w żaden sposób nie mogącej się kibicom podobać. Przerwali ją gracze miejscowych, którzy w 84' znów zapuścili się pod bramkę czerwono-czarnych. Tym razem lekkim uderzeniem akcję "białych" zakończył Rosiński, lecz Rozmus nie miał najmniejszych problemów z lekkim kopnięciem "kuli". W 86' kibicom wydawało się, że Waniek musi zmieścić piłkę w namysłowskiej siatce. Spod linii autowej dośrodkował z prawej strony Will, a z bliska główkował wspomniany Waniek, minimalnie obok bramki. Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a w znakomitej sytuacji znalazł się Giesa (podawał Rosiński). Zmiennik Brysza znalazł się tuż przed Rozmusem, ale ten zachował się jak stary wyga i powstrzymał go. Ale to nie koniec zagrożenia, bowiem po kornerze Giesy z bliska w róg bramki główkował Dąbrowiecki! Tu gol wydawał się być nieuchronny, jednak młody golkiper Startu zorientował się w zagrożeniu i rzucając się w kierunku piłki, czubkami palców odbił ją do boku. Dopiero wtedy jeden z naszych obrońców potężnym wykopem przed siebie oddalił zagrożenie. Jeszcze w 88' Rozwój zamknął graczy Startu w hokejowym zamku, którego zwieńczeniem był mocny strzał Willa z 17 metrów. Mocny, ale wysoko nad bramką. Namysłowian stać było na próbę z 89', gdy do crossowego podania P.Pabiniaka wystartował Zalwert. Choć Damian pognał w kierunku piłki, nie zdołał do niej dojść, gdyż w porę z bramki wybiegł Dziura i naszego zawodnika uprzedził.

Druga połowa pozbawiła nas złudzeń, że z Katowic wyjedziemy z punktami. Zawodnicy miejscowych zdominowali tę część gry, często zapędzając się pod namysłowską bramkę i poważnie zagrażając Rozmusowi. Po przerwie Rozwój grał szybciej, dokładniej, a przede wszystkim płynniej niż podopieczni Bogdana Kowalczyka. Owszem, nasi chłopcy starali się uprzykrzyć życie rywalom, jednak nie na tyle skutecznie, aby obronić się przed porażką. Porażką w możliwie najniższych rozmiarach, jednak pozbawiającą nas choćby punktu, który po I połowie wydawał się bardzo realny. Szkoda, że w ostatnich 45 minutach gry w III lidze czerwono-czarnym zabrakło determinacji i konsekwencji sprzed przerwy. Bo gdyby nie te aspekty, rywale nie mieliby miejsca i czasu na realizację swojego planu taktycznego, opierającego się na atakach flankami, ale i prostopadłych zagraniach do partnerów w miejsca, gdzie powstawała luka w kryciu. Tym samym 20 porażką w sezonie pożegnaliśmy się z III ligą śląsko-opolską. Oby tylko na rok. [KK]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP