* AKTUALNOŚCI
 


Namysłów, dn. 03.04.2010 r. (sobota) - godz. 11:00
18. kolejka III ligi śląsko-opolskiej (klasa rozgrywkowa nr 4)

NKS START NAMYSŁÓW - KS KRASIEJÓW 1-0 (0-0)

1-0 P.Pabiniak 90+2' głową (asysta Bonar).

W 72' rzutu karnego nie wykorzystał Szpak (NKS Start). Jego strzał obronił Podolak (Krasiejów).

NKS START: Kuleszka - Gołębiowski, Duraj, Kozan (k), Jankowski - Wolny (67.Zagwocki), Szpak (84.A.Moskal), Bonar - M.Raszewski (76.Zalwert), Samborski (76.Kubaczyński), P.Pabiniak.
Rezerwowi: Rozmus, Breuer, Maciejewski.
Trener: Bogdan KOWALCZYK.
Stroje: czarne koszulki - czarne spodenki - czerwone getry (koszulki i spodenki z czerwonymi wypustkami).

KRASIEJÓW: Podolak (k) - Kucharski, Rybitwa, M.Pietraczyk, Burda, Grendziak (69.Popiel), Noga, Pinkawa (90.Kobiera), Dziambor, Słupik (63.Oblicki), Wróblewski.
Rezerwowi: Janoszka, P.Pietraczyk, Janik, Foks.
Trener: Mieczysław AGAFON.
Stroje: jasnoniebieskie koszulki - granatowe spodenki - czarne getry.

Sędziowali: Marcin Szczupak (jako główny) oraz Sebastian Rospondek i Dariusz Pęczek (wszyscy KS Częstochowa).

Żółte kartki: Kozan (26.), Bonar (90+4.) - Pinkawa (25.), Kucharski (74.)

Widzów: 450.

Mecz trwał: 97 minut (47+50).

W przededniu Wielkiej Nocy, namysłowski Start - po raz pierwszy w 2010 roku - zagrał ligowy mecz przed własną publicznością. Rywalizacja z KS-em Krasiejów zapowiadała się jako jedna z tych gier, którą czerwono-czarni (jeśli myślą o zachowaniu III-ligowego bytu) powinni na swoją korzyść rozstrzygnąć. Z góry zakładano, że o sukces będzie bardzo ciężko, i rzeczywiście tak było. Ostatecznie, po niezwykle dramatycznej końcówce, do skromnego (7-punktowego) dorobku, Startowi udało się dopisać kolejne 3 "oczka".

Początkowo namysłowscy zawodnicy starali się grać pressingiem, który umożliwiłby odbiór futbolówki w okolicach strefy obronnej gości i próbę stworzenia okazji bramkowej. Jako pierwszy "świątyni" Podolaka starał się zagrozić P.Pabiniak (4'), lecz uderzenie naszego napastnika (zza szesnastki) minęło bramkę przyjezdnych. Goście w pierwszych minutach gry konstruowali akcje lewą stroną boiska, gdzie oglądaliśmy aktywnego Dziambora. Z tych szarż niewiele jednak wynikało, bowiem dośrodkowania w pole karne Kuleszki nie trafiały do adresatów. W 10' z powietrza momentalnie uderzył Grendziak, choć futbolówka w bezpiecznej odległości przeleciała nad poprzeczką. W kolejnej godnej odnotowania akcji, aktywny Jankowski (17') zacentrował w szesnastkę w kierunku Patryka Pabiniaka. Patryk został jednak uprzedzony przez jednego z defensorów Krasiejowa. Przed niezłą szansą stanęliśmy w 21', gdy Raszewski z pola karnego strzelił po tzw. "długim rogu". Niestety, piłka została zablokowana tuż przed bramką. 3 minuty później sprytnie z kornera zagrał przed pole karne Dziambor. Piłka trafiła do Grendziaka, który kropnął nad bramką Kuleszki. Z kolei w 29' futbolówkę przed szesnastką gości wyłuskał Jankowski, wypuszczając w bój Samborskiego. Popularny "Sambor" starał się z ostrego kąta zaskoczyć Podolaka, lecz ten był czujny i niebezpieczeństwo zażegnał. Następnie z narożnika pola karnego swojej szansy szukał Pinkawa, ale jego zagranie minęło słupek. Ponownie groźnie pod bramką krasiejowian zrobiło się w 35', gdy Szpak głową przedłużył podanie do Samborskiego. Wprawdzie Rafał (po ziemi) uderzył z pierwszej piłki, lecz tym razem minimalnie chybił. Jeszcze w 40' z dalszej odległości Podolaka próbował zaskoczyć Jankowski (rzut wolny). Próba naszego lewego obrońcy była jednak daleka od ideału, gdyż piłka poszybowała w chmury.
W pierwszych 45 minutach przeżyliśmy małe deja vu. Podobnie jak przed tygodniem w meczu ze zdzieszowickim Ruchem, pod obiema bramkami działo się niewiele ciekawego. Szans na zdobycie gola mieliśmy jak na lekarstwo, stąd kibice głośno zastanawiali się, kiedy nasi atakujący wybudzą się z zimowego letargu.

Po zmianie stron jako pierwsi przed bramkową szansą stanęli goście. Po podaniu Słupika, Noga znalazł się z piłką blisko naszej bramki. Na szczęście jego strzał został w porę zablokowany. W 52' doszło do spornej sytuacji w szesnastce Krasiejowa. Raszewski odszukał w nim P.Pabiniaka. Chwilę później doszło do kontaktu obrońcy gości z naszym najlepszym snajperem, który w efekcie padł na murawę. Oczywiście poszkodowany domagał się jedenastki, jednak częstochowski arbiter pozostał nieugięty i nakazał kontynuować grę. W 55' P.Pabiniak znów leżał na boisku, tym razem (po odgwizdanym już faulu) na 25 metrze od bramki Podolaka. Do stojącej piłki ponownie podszedł Jankowski. Przymierzył zdecydowanie lepiej, choć "skóra" o centymetry minęła poprzeczkę bramki przyjezdnych. W odpowiedzi, 60 sekund później, kąśliwie z wolnego kopnął Dziambor. Kuleszka był jednak na posterunku. 66 minuta przyniosła niezłą próbę z dystansu aktywnego Jankowskiego, a Podolak miał kłopoty, aby w rękawicach utrzymać "kulę". Z kolei w 70' jeden z niewielu błędów w meczu popełnił, dobrze dysponowany tego dnia, Kuleszka. Wybiegł na przedpole, by złapać daleki wyrzut z autu jednego z gości. Niestety, piłka wypadła mu rąk. Na szczęście żaden z rywali nie potrafił wykorzystać prezentu namysłowskiego golkipera i futbolówka za moment znalazła się w jego dłoniach.
W 72' Szpak zagrał w pole karne do Samborskiego, choć Rafał nie zdołał dojść do podania. Futbolówkę opanował natomiast asekurujący go Jankowski, który zwodem starał się minąć swojego plastra. Próba zakończyła się faulem rywala, więc arbiter - ku wielkiej radości mocno zniecierpliwionych kibiców - wskazał na "wapno". Do rzutu karnego podszedł Szpak, etatowy wykonawca tego elementu gry jesienią. Niestety, rozgrywający namysłowskiego Startu uderzył w najgorszy z możliwych sposobów. Piłka poleciała dokładnie w środek bramki i Podolak nie miał najmniejszych kłopotów z jej złapaniem. W 74' kolejny raz (nieprzepisowo) do parteru sprowadzany był Jankowski. Z rzutu wolnego, z ostrego kąta, po ziemi strzelił Raszewski, lecz Podolak spisał się bez zarzutu.
Goście przebudzili się między 75, a 80 minutą. Wtedy to kilkukrotnie pod naszą bramką zrobiło się gorąco. We wspomnianej 75' jeden z krasiejowian w dobrej pozycji uderzył obok słupka. Nie minęły 2 minuty, a przed znakomitą szansą znalazł się Noga, po centrze z wolnego z bliska główkując w bramkę Kuleszki. "Dudek" był jednak dobrze ustawiony, pewnie interweniując na linii. W 78' znów zakotłowało się w naszej szesnastce. Tym razem najpierw szarżował Dziambor, a za chwilę Noga. Obaj nie mieli jednak okazji do strzału i w końcu wybiciem piłki na korner sytuację wyjaśnił Kubaczyński. W 80' przenieśliśmy ciężar gry pod bramkę gości. Po centrze w pole karne rywala przed szansą stanął Kubaczyński, lecz z pierwszej piłki przestrzelił. Za moment z ostrego kąta (z wolnego) na bramkę Podolaka uderzył Szpak, ale doświadczony golkiper z Krasiejowa odbił piłkę przed siebie. Przy tej sytuacji zabrakło szybkiej reakcji naszych atakujących, którzy pośpieszyliby z dobitką.
Przyjezdni ostatnią szansę na zdobycie gola stworzyli sobie w 84'. Oblicki zza szesnastki huknął po ziemi, lecz "Dudek" był na posterunku. Już w pierwszej minucie doliczonego czasu gry Kubaczyński w szesnastce gości odnalazł Zalwerta, Damian nie zdołał jednak opanować piłki. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, namysłowianie przeprowadzili ostatnią szarżę. Tuż przed linią końcową do futbolówki doszedł Bonar, by za moment zacentrować ją przed bramkę. Podolak nie zdołał złapać piłki, doszedł jednak do niej P.Pabiniak i z bliska głową umieścił piłkę w siatce. W tym momencie w czerwono-czarnych szeregach wybuchła nieopisana radość. Sędzia zezwolił jeszcze przyjezdnym na wznowienie gry, ale Ci nie byli już w stanie (w ciągu kilkudziesięciu sekund) stworzyć nic konstruktywnego. Po ostatnim gwizdku arbitra 3 punkty zostały więc w naszym mieście!

Wielka Sobota - rzutem na taśmę - dla piłkarzy namysłowskiego Startu okazała się szczęśliwa. W spotkaniu, w którym ambitna walka zdecydowanie dominowała nad finezją, czerwono-czarni zdołali (po raz drugi w bieżącym sezonie) wywalczyć pełną pulę. Sam mecz na pewno nie zachwycił, jednak nie to w tym momencie było ważne. Liczą się tylko trzy zdobyte punkty. O stylu za kilka tygodni nikt nie będzie pamiętał, a punktów nikt nam już nie odbierze. Znów nieźle zaprezentowaliśmy się w obronie, martwi natomiast postawa tria napastników. O ile najmniej pretensji można mieć do zdobywcy zwycięskiej bramki, o tyle pozostała dwójka: M.Raszewski i R.Samborski, na razie postawą nie imponuje. Do podobnego wniosku doszedł też trener Kowalczyk, gdyż po raz kolejny wspomniany duet nie dotrwał na boisku do ostatniego gwizdka arbitra. Wypada mieć nadzieję, że Mariusz i Rafał szybko odzyskają dyspozycję z początku okresu przygotowawczego, gdy regularnie notowali bramki i asysty. Oby powrót formy nastąpił już za tydzień, w kolejnym meczu o wszystko, który nasi pupile stoczą w Chróścicach. [MW]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP