* AKTUALNOŚCI
 


Obrowiec, 06.06.2009 r. (sobota) - godz. 17:00
28. kolejka IV ligi opolskiej (klasa rozgrywkowa nr 5)

LZS OBROWIEC - NKS START NAMYSŁÓW 2-2 (2-1)

1-0 Landas 27'
1-1 Matłosz 32' (asysta M.Raszewski)
2-1 Wronka 39'
2-2 P.Gołębiowski 85' (asysta Moskal z rzutu wolnego)

OBROWIEC: R.Wolny - Brzozowski (70.Kwiotek), Mutke (k), Juraszek, Flis, Landas, Wronka, Gołąbek, Klama, Leśniczak, Makowski.
Rezerwowi: Fajlert, Galka.
Trener: Bartłomiej BORYSEWICZ.

NKS START: Rozmus - Żołnowski (77.Kuleszka), Moskal, Zalwert - P.Gołębiowski - Kubaczyński, M.Raszewski, K.Raszewski (46.K.Wolny), Matłosz - Simlat (k), Z.Pabiniak.
Rezerwowi: Kozan, Szota.
Trener: Krzysztof GNACY.

Sędziowali: Dariusz Kuczer (jako główny) oraz Wojciech Włodarczyk i Wiktor Włodarczyk (wszyscy Opole).

Żółte kartki: -

Widzów: 110

Mecz trwał: 93 minuty (45+48)

W sobotę namysłowski Start, już w roli nowo kreowanego III-ligowca, wybrał się do Obrowca, na mecz 28. kolejki IV ligi opolskiej (klasa nr 5). Celem nadrzędnym naszych piłkarzy miało być zwycięstwo, które pozwalało zachować realne szanse na koronę mistrzowską kończącego się sezonu. Ale zadanie już przed meczem nie zapowiadało się na łatwe. I to z kilku względów. Pierwszym byli gospodarze, którzy zawzięcie walczą o pozostanie w najwyższej klasie Opolszczyzny. Drugim był fakt, że "czerwono-czarni" awans zaklepali sobie tydzień wcześniej i kibice zastanawiali się, jak bardzo będą oni zdeterminowani w osiągnięciu celu. Trzeci aspekt, to osłabienie naszego teamu, który w sobotnie popołudnie musiał radzić sobie m.in. bez Kozana (z kontuzją usiadł na ławce rezerwowych) oraz Zagwockiego (usprawiedliwiona absencja), a więc osi zespołu.

Mecz rozpoczął się od ostrej walki w środkowej strefie boiska, dlatego na pierwszy strzał czekaliśmy do 12', gdy z dystansu uderzył Klama (wysoko nad bramką). Namysłowianie odpowiedzieli w 21', kiedy to w dobrej sytuacji z 18-tu metrów fatalnie przestrzelił Krystian Raszewski. Cztery minuty później Krystian zrehabilitował się częściowo, zagrywając w szesnastkę do dobrze ustawionego brata Mariusza. Ten opanował piłkę i podał wzdłuż 2 metra do czyhającego na długim słupku Simlata. Niestety, futbolówka do adresata nie dotarła, gdyż naszego snajpera w ostatniej chwili uprzedził jeden z defensorów Obrowca.
W 27' gospodarze objęli prowadzenie, po golu-prezencie. Wrzuconą na nasze przedpole piłkę w pełni kontrolował Żołnowski, jednak zamiast odegrać ją do jednego ze swoich kolegów, postanowił osłaniać ją ciałem, aby mógł ją przejąć Rozmus, który takim rozwiązaniem był... całkowicie zaskoczony. I konsekwencje niezrozumienia okazały się fatalne w skutkach, bowiem nieudolną zasłonę "Żołędzia" wykorzystał Wronka, wyłuskując piłkę i odgrywając do Landasa. A ten ostatni nie miał żadnych problemów z umieszczeniem jej w siatce.
Radość gospodarzy nie trwała jednak długo, gdyż 5 minut później był już remis. Po dośrodkowaniu z kornera M.Raszewskiego akcję skutecznie zamknął Matłosz. Przyjął piłkę i uderzył, a ta odbiła się od poprzeczki, później od ziemi, a następnie wyszła w pole. Arbiter nie pozostawił jednak obrowiczanom żadnych złudzeń i zdecydowanym gestem nakazał grę od środka.
Miejscowi ponownie zaatakowali dosyć zdecydowanie, spychając namysłowian do głębokiej defensywy. I na efekty nie trzeba było długo czekać, gdyż w 39' znów objęli prowadzenie. Po nieudolnym wybiciu piłki z naszego przedpola futbolówka trafiła do Wronki, który z 20-tu metrów uderzył mocno i precyzyjnie. Rozmus, mimo ofiarnej interwencji, nie był w stanie zatrzymać piłki, która ugrzęzła w siatce.
Do końca pierwszej części meczu na boisku nic już ciekawego nie oglądaliśmy. Oczywistym więc było, że jeśli nasz zespół zamierzał wywieźć z Obrowca choćby jeden punkt, to po zmianie stron nasza gra powinna wyglądać o niebo lepiej. Bo premierowe 45 minut było w wykonaniu Startu nijakie, a na niezwykle ambitnie grający LZS, to jednak za mało.

Po zmianie stron pierwsi sensownie zaatakowali miejscowi. W 51', po dynamicznej dwójkowej akcji, odważnie w naszą szesnastkę wbiegł Wronka, lecz w doskonałej sytuacji fatalnie spudłował. Start odpowiedział po dwóch minutach, gdy Zbigniew Pabiniak (najlepszy w tym meczu, obok Moskala, piłkarz "czerwono-czarnych") znalazł się "oko w oko" z Wolnym. Niestety, żywa legenda namysłowskiego futbolu przegrała ten pojedynek, bowiem golkiper LZS-u zatrzymał piłkę nogą. W 60' NKS przeprowadził dynamiczną akcję prawym skrzydłem, po której na uderzenie zdecydował się M.Raszewski. Żadnych kłopotów z obroną piłki nie miał jednak Wolny.
W 68' namysłowski Wolny, czyli Kamil, zagrał długą piłkę w pole karne Obrowca. Najwyżej wyskoczył do niej Piotr Gołębiowski, ale jego główka minimalnie minęła poprzeczkę. Gospodarze nie pozostawali nam jednak dłużni i w 71' przeprowadzili bardzo groźny kontratak, zakończony mierzonym strzałem pod poprzeczkę (z 16-tu metrów) Makowskiego. Tylko dzięki wspaniałej robinsonadzie Rozmusa nie straciliśmy gola. Popularny "Bośniak" odbił piłkę zbyt krótko, dopadł więc do niej przy linii końcowej jeden z rywali i wycofał na 7 metr. Futbolówka trafiła pod nogi Gołąbka, lecz i jego strzał kapitalnie odbił bramkarz Startu.
W 77' NKS przeprowadził dobrą akcję zakończoną strzałem M.Raszewskiego, ale R.Wolny nie miał większych kłopotów z jego obroną. Natomiast w 81' kolejną groźną kontrę przeprowadzili piłkarze z Obrowca. Landas dostrzegł dobrze ustawionego na 14-tym metrze Makowskiego, który natychmiast uderzył na bramkę. Rozmus, choć z olbrzymimi kłopotami, interweniował skutecznie, wybijając futbolówkę poza linię końcową.
W 85' namysłowianom udało się doprowadzić do remisu. Moskal ustawił piłkę (faul na Kubaczyńskim) po prawej stronie boiska (na wysokości 30 metra, niedaleko linii autowej), a następnie posłał mocno podkręconą piłkę w kierunku światła bramki. Futbolówka w niewielkiej odległości minęła kilka głów zawodników obu ekip - co mocno zdezorientowało bramkarza miejscowych - i wpadła do siatki. Początkowo wydawało się, że to gol autorstwa Moskala. Jednak po końcowym gwizdku arbitra otrzymaliśmy informację z szatni, że w końcowej fazie lotu piłkę czołem lekko musnął P.Gołębiowski, i to on okazał się faktycznym strzelcem bramki. W 86' ponownie wywalczyliśmy rzut wolny, niemal w tym samym miejscu, z którego padł gol wyrównujący. I co ciekawe, nasi gracze o mały włos nie skopiowali wyczynu Gołębiowskiego.
Do końca meczu gra był już szarpana. Start zadowolony z remisu nieco się cofnął, natomiast obrowiczanie resztą sił próbowali odwrócić losy meczu. Ich próby spełzły jednak na niczym, dlatego musieli pogodzić się ze stratą dwóch punktów.

Druga połowa w wykonaniu "czerwono-czarnych" wcale nie wyglądała lepiej od pierwszej. Po przerwie jedyną zmianą "in plus" była większa ambicja w grze Startu. Ale to wystarczyło, aby zdobyć bramkę na wagę remisu, zachować twarz i do 10-ciu przedłużyć wiosenną serię gier bez porażki. Sobotni mecz bezwzględnie pokazał problem w grze namysłowian, w przypadku absencji kilku kluczowych zawodników. Okazało się, że jakość gry naszej optymalnej jedenastki, a tej z kilkoma dublerami, to dwa różne światy. [G]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP