* AKTUALNOŚCI
 


Namysłów, 25.04.2009 r. (sobota) - godz. 16:00
21. kolejka IV ligi opolskiej (klasa nr 5)

NKS START NAMYSŁÓW - MOTOR PRASZKA 2-1 (0-1)

0-1 Wilhelm 14'
1-1 Kubaczyński 54' (asysta Wolny)
2-1 Simlat 90+1' (asysta P.Gołębiowski)

NKS START: Rozmus - Zalwert, Moskal, Wolny - Kozan (k) - Kubaczyński, Zagwocki, Iwanowski (55.Matłosz), K.Raszewski (46.P.Gołębiowski), Simlat, Z.Pabiniak.
Rezerwowi: Kuleszka, M.Gołębiowski, Maciejewski, Hołub.
Trener: Krzysztof GNACY.

MOTOR: Wabnicz - Wilhelm (71.Toborek), Wicher, A.Kuliński, Woźny, Pilak, Ł.Cieśla, Smugowski, Kucia, Stochniałek, Olszański (79.Langner).
Rezerwowi: Chwałka, Ł.Kuliński.
Trener: Zbigniew OLSZAŃSKI.

Sędziowali: Damian Picz (jako główny) oraz Krzysztof Bartoszek i Mieczysław Tomsza (wszyscy Opole).

Żółte kartki: Moskal (34.) - A.Kuliński (22.), Woźny (81.)

Widzów: 550.

Mecz trwał: 93 minuty (45+48)

21. kolejka IV ligowych (klasa nr 5) zmagań zapowiadała spotkanie, w którym namysłowscy piłkarze postrzegani byli jako zdecydowany faworyt do zwycięstwa. Po 5 wiosennych meczach podopieczni trenera Gnacego zajmowali zaszczytne, pierwsze miejsce w rankingu wiosny. Z kolei na drugim biegunie znajdowali się sobotni rywale Startu. Na 10 gier przed końcem ligi Motor Praszka zajmował ostatnie miejsce w tabeli. Miano czerwonej latarni przysługiwało mu również, jeśli chodzi o wiosenne zmagania. To wszystko sprawiało, że wynik inny, niż zwycięstwo "czerwono-czarnych", byłoby odebrane jako wielka sensacja.
Mimo to, namysłowianie rozpoczęli bardzo niemrawo. Mnożyły się w ich wykonaniu niecelne podania. Goście, którzy nie mieli w tym meczu nic do stracenia, próbowali konstruować akcje zaczepne. W 4' centrę Pilaka w pole karne pewnie złapał Rozmus. Start pierwszą okazję zanotował w 9'. Zagwocki egzekwował rzut wolny z lewej strony, dośrodkowując w szesnastkę przyjezdnych. Wabnicz minął się z zagraniem i piłka trafiła na głowę zaskoczonego Kubaczyńskiego, który przeniósł ją nad poprzeczką. Mimo upływu kolejnych minut, nie widać było poprawy w poczynaniach podopiecznych K.Gnacego. Co więcej, w 14' straciliśmy bramkę! Cieśla dośrodkował w szesnastkę Rozmusa. Tam futbolówkę wybił przed pole karne jeden z namysłowskich defensorów. Do "skóry" dopadł Wilhelm i uderzeniem po ziemi pokonał naszego golkipera. Wśród zgromadzonych na trybunach kibiców zapadła konsternacja. Nie tak miał przecież wyglądać ten pojedynek. Niestety, utrata bramki nie podziałała zbyt motywująco na "czerwono-czarnych". Dalej brakowało zaangażowania oraz składnych akcji. W 16' ładnie spod opieki przeciwnika (w środku pola) uwolnił się Iwanowski, zagrywając niezłą piłkę w kierunku Pabiniaka. Weterana uprzedził jednak golkiper Motoru. Po chwili futbolówkę głową do Wabnicza zagrywał Wicher, a blisko jej przechwycenia był Pabiniak. Natomiast w 20' zza szesnastki ponad bramką uderzył Zalwert. Z kolei w 23' piłkę z rzutu wolnego w szesnastkę centrował Zagwocki, a Kozan główkował obok słupka.
Namysłowski Start nie potrafił otrząsnąć się z letargu. Cenne minuty mijały, a z boiska wiało nudą. Za najruchliwszego zawodnika w naszym zespole można uznać... rezerwowego bramkarza Pawła Kuleszkę, który natychmiast po wybiciu piłki w aut wyskakiwał z ławki, żeby podać futbolówkę kolegom. Bo w grze jego partnerów nie było widać ani tempa, ani woli walki.
W 35' technicznie z rzutu wolnego strzelił Olszański, a "kula" minęła poprzeczkę. Namysłowianie ożywili się nieco między 37', a 39'. Najpierw do zagranej z wolnego przez Zagwockiego piłki nie doszedł w polu karnym Kozan. Następnie prawą stroną uciekł Pabiniak, dogrywając w pole karne do Simlata. "Simi" zgrał głową piłkę do Zagwockiego, lecz ten uderzył nad bramką. W końcu defensora gości oszukał Pabiniak, podając wzdłuż bramki do Krystiana Raszewskiego. Ten jednak posłał "skórę" obok słupka. Ostatnia minuta pierwszej części gry mogła przynieść podwyższenie prowadzenia gości. Znajdujący się na lewej stronie Cieśla zagrał precyzyjną piłkę do wybiegającego na czystą pozycję Stochniałka. Błąd popełnił Rozmus, który najpierw ruszył do piłki, po czym zatrzymał się, co spowodowało, że do futbolówki doszedł wspomniany Stochniałek. Na szczęście napastnik przyjezdnych strzelił minimalnie obok słupka.

Trener Gnacy nie zamierzał długo czekać ze zmianami. W przerwie występującego na lewej pomocy K.Raszewskiego zastąpił nominalny stoper P.Gołębiowski. Piotrek de facto zajął miejsce na środku defensywy, a Moskal (dotychczasowy stoper) został przesunięty na lewą pomoc.
Zapewne w przerwie namysłowianie od trenera musieli otrzymać mocną reprymendę, bowiem tużpo przerwie wyraźnie podkręcili tempo. W 49' centrę Moskala złapał Wabnicz, a zaraz potem w boczną siatkę uderzył Pabiniak. W 54' Start w końcu trafił do siatki przyjezdnych. Wolny zacentrował w pole karne, a długo lecąca piłka trafiła do Kubaczyńskiego, który główką pokonał Wabnicza. W 58' idealnej okazji do objęcia prowadzenia nie wykorzystał natomiast Zagwocki. "Cinek" z najbliższej odległości nie potrafił umieścić futbolówki w siatce, przenosząc ją nad poprzeczką. Następnie, w krótkim odstępie czasu, dwukrotnie dogrywaliśmy w szesnastkę gości. Za pierwszym razem piłkę złapał golkiper z Praszki, a potem piłki nie sięgnął Simlat.
W 68' błąd popełnił P.Gołębiowski. Zamiast wybić piłkę w aut, próbował jeszcze oszukać nacierającego przeciwnika. I rywal ograł naszego defensora, wpadając w pole karne. P.Gołębiowski zdołał jeszcze dopędzić rywala i podać piłkę w kierunku Rozmusa. Namysłowski bramkarz złapał zagranie kolegi, co arbiter zakwalifikował jako czyn nieprzepisowy i zarządził rzut wolny pośredni w odległości 6 metrów od bramki. "Czerwono-czarni" prawie w komplecie stanęli w murze, na linii bramkowej. Goście szybko rozegrali piłkę, a jeden z "motorowców" trafił w poprzeczkę bramki Rozmusa. W 70' w środku pola leżał jeden z naszych graczy. Sędzia nie zauważył jednak tej sytuacji i gra była kontynuowana. Goście rozegrali piłkę, a Stochniałek znalazł się w niezłej okazji. Napastnik gości zaprezentował jednak postawę prawdziwego sportowca. Wybił piłkę na aut, zaś kibice nagrodzili jego zachowanie "fair play" rzęsistymi oklaskami. Zaraz potem (72') nad poprzeczką uderzył Matłosz.
Czas do końca meczu nieubłaganie uciekał. Dlatego w ostatnim kwadransie naszym piłkarzom zaczęło się bardzo spieszyć. Zrobiło się nerwowo, a w takiej sytuacji nietrudno o błędy i straty. W 75' Zalwert, po podaniu Pabiniaka, strzelił wysoko nad bramką. Potem lewą stroną przedarł się Moskal. Dobiegł do linii końcowej i mocno zagrał wzdłuż bramki. Piłka podskoczyła jednak na nierównej murawie i Simlat - w idealnej okazji - futbolówki nie sięgnął. Ostatnie minuty gry, to prawdziwe oblężenie bramki Wabnicza. W 84' z bliska główkował Simlat, lecz golkiper Motoru odbił zagranie do boku. Kilkanaście sekund później Wolny zza szesnastki uderzył obok bramki. W 85' zagranie Simlata do jednego z partnerów przeciął obrońca gości i niewiele brakowało, a zdobyłby bramkę samobójczą. Z kolei w 89' zagranie z flanki Kubaczyńskiego przeszło obok słupka.
Arbiter postanowił przedłużyć spotkanie o 120 sekund. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry P.Gołębiowski zagrał długą piłkę (tzw. "świecę") w szesnastkę gości, a futbolówka zmierzała w kierunku Wabnicza. Bramkarz Motoru minął się jednak z nią i do "skóry" doskoczył Simlat, który pewnie strzelił do pustej bramki. Po chwili zaś sędzia zagwizdał po raz ostatni i w namysłowskim obozie wybuchła ogromna radość, porównywalna z euforią po zwycięstwie nad Startem Bogdanowice.

W sobotnie popołudnie namysłowscy kibice przecierali oczy ze zdumienia. Niestety, zostali zaskoczeni in minus. "Czerwono-czarni" w niczym nie przypominali dobrze spisującego się zespołu z niedawnej potyczki z liderem z Bogdanowic. Pierwsze 45 minut w wykonaniu naszego teamu najlepiej przemilczeć. Piłkarze Startu w tym fragmencie gry ruszali się jak muchy w smole. Wydawało się, że ambicję, wolę walki i zaangażowanie zostawili przed spotkaniem w szatni. Goście też nie zaprezentowali niczego godnego uwagi, a mimo to objęli prowadzenie. Druga połowa była już w naszym wykonaniu żwawsza. Pogoń za wynikiem spowodowała jednak, że w nasze poczynania wkradała się nerwowość. Dlatego podopiecznym trenera Gnacego zdarzały się głupie błędy oraz straty piłki. Cieszyć należy się tylko z końcowego wyniku. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że gdyby naszym przeciwnikiem nie był ostatni zespół w tabeli, to z taką grą, jaką zaprezentowaliśmy w sobotę, nie mielibyśmy prawa myśleć o punktach. "Czerwono-czarni" muszą zdać sobie sprawę, że do każdego przeciwnika należy podejść z należnym szacunkiem. W każde, pozostające do końca sezonu spotkanie, musimy włożyć 100% zaangażowania, a wtedy o wyniki nie będziemy musieli drżeć do ostatniego gwizdka arbitra. Paradoksem nerwowej soboty jest natomiast fakt, że mimo fatalnej postawy "czerwono-czarnych", Ci - na skutek korzystnych wyników innych gier - powiększyli punktową przewagę nad grupą pościgową (do 7 "oczek"). Jak widać, czasami futbol z logiką ma niewiele wspólnego. Jednak może to i lepiej. Bo dzięki temu jest bardziej nieprzewidywalny niż inne gry zespołowe, a co za tym idzie, wyjątkowo interesujący. [MW]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP