* AKTUALNOŚCI
 


Czarnowąsy, 18.04.2009 r. (sobota) - godz. 16:00
20. kolejka IV ligi opolskiej (klasa nr 5)

SWORNICA CZARNOWĄSY - NKS START NAMYSŁÓW 1-2 (1-2)

1-0 Goncik 29'
1-1 Z.Pabiniak 36' (asysta Zagwocki)
1-2 Kubaczyński 38' głową (asysta Zagwocki)

SWORNICA: Wierzba - Jeleniewski (k), Jacek, Aleksandroff (69.Lorenc), Piejko, Goncik, Wilczek (46.Suchocki), Miga, Furman, Przybył (59.Skrzypczyk), Zboch.
Rezerwowi: Kupilas, Polok, Bachleda, Urbanek.
Trener: Wojciech LASOTA.

NKS START: Rozmus - Żołnowski, Moskal, Wolny (90+1.M.Raszewski) - Kozan (k) - Kubaczyński, Zagwocki, Simlat, Maciejewski (56.Zalwert) - Matłosz (39.K.Raszewski), Z.Pabiniak.
Rezerwowi: Kuleszka, Szota.
Trener: Krzysztof GNACY.

Sędziowali: Tomasz Szczawurski (jako główny) Tadeusz Kinasiewicz i Radosław Narewski (wszyscy Brzeg).

Żółte kartki: Wilczek (36.) - Żołnowski (43., 61.), Moskal (53.), Wolny (67.), Z.Pabiniak (83.)

Czerwona kartka: Żołnowski (61., za dwie żółte)

Widzów: 130 (w tym 50 z Namysłowa)

Mecz trwał: 95 minut (45+50)

Podbudowani zwycięstwem nad liderem przystąpili do sobotniej konfrontacji podopieczni trenera Gnacego. Sukces nad Startem Bogdanowice rozbudził apetyty namysłowskich fanów, którzy ostrzyli sobie zęby na kolejne 3 ligowe punkty. A sobotnia poprzeczka zawieszona była równie wysoko, jak w grze z "Bogdanką". Ba, spotkanie w Czarnowąsach, z dobrze spisującą się wiosną Swornicą, było pojedynkiem o najwyższym współczynniku trudności, gdyż rywal, to lider wiosny. Przed spotkaniem trenerowi Startu nie brakowało kłopotów. Do nieobecnego od kilku meczów Biczysko dołączyli tym razem Szota (praca) oraz Piotr Gołębiowski (studia). Stąd do rywalizacji przystąpiliśmy w eksperymentalnym zestawieniu, m.in. z Moskalem w roli stopera.
Początkowy kwadrans toczył się pod dyktando namysłowskiego Startu, a nasi zawodnicy często zamykali gospodarzy na ich połowie. W 2' posłano długą piłkę w kierunku napadu. Tam jeden z graczy przedłużył zagranie głową i futbolówka trafiła do znajdującego się w szesnastce Pabiniaka. Weteran strzelił na bramkę, ale i nad poprzeczką. Następnie w 7' do rzutu wolnego podszedł Kozan, lecz uderzenie kapitana w znacznej odległości minęło bramkę Wierzby. Miejscowi w tym fragmencie ograniczyli się do sporadycznych kontrataków. Jedną z takich akcji mogliśmy oglądać w 9', gdy długą piłkę otrzymał Zboch. Do futbolówki wystartował też Rozmus, jednak Zboch dopadł do "kuli" tuż przed szesnastką i uderzył na bramkę głową. Trafił w... klatkę piersiową naszego golkipera, który odważną interwencją na przedpolu niebezpieczeństwo zażegnał. W 20' egzekwowaliśmy korner. Do centry Zagwockiego w polu karnym wyskoczyli Simlat i Kozan. Niestety, wzajemnie sobie przeszkadzali, zaprzepaszczając niezłą okazję.
Spotkanie zaczęło się wyrównywać. W 23' podania partnera nie wykorzystał Goncik, który nieczysto trafił w piłkę i Rozmus nie miał żadnych kłopotów z zastopowaniem akcji. W kolejnej sytuacji otrzymaliśmy rzut wolny na środku boiska. Wolny zacentrował w szesnastkę, a Kubaczyński głową uderzył obok bramki. W 29' arbiter uznał, że tuż przed namysłowskim polem karnym faulował Kozan. Według nas była to bardzo kontrowersyjna decyzja. Zresztą namysłowski kapitan zarzekał się po meczu, że wcale nie zachował się nieprzepisowo. Niemniej sędzia główny przyznał gospodarzom rzut wolny. Mocno strzelił Jeleniewski, a Rozmus odbił piłkę przed siebie. W naszych szeregach zabrakło asekuracji i do dobitki doskoczył niepilnowany Goncik, który pewnym uderzeniem umieścił piłkę w siatce.
W 31' Wilczek strzelił po ziemi z rzutu wolnego. Nasi obrońcy wybili futbolówkę przed szesnastkę, gdzie dopadł do niej Zboch, który po chwili uderzył ponad bramką. Miejscowi wyraźnie złapali wiatr w żagle. Już 180 sekund później gracze z Czarnowąs egzekwowali kolejny rzut wolny. Do dośrodkowania tym razem doszedł Furman, który strzelił głową. Rozmus jednak bez kłopotów złapał piłkę.
W 36' gospodarze zostali sprowadzeni na ziemię. Na lewym skrzydle piłka trafiła do Simlata. "Simi" dostrzegł dobrze ustawionego w środku pola Zagwockiego, do którego skierował podanie. Marcin opanował futbolówkę, po czym zagrał prostopadłą piłkę do Pabiniaka. "Cacyk" świetnie wyszedł do zagrania i fantastycznie uderzył nad wybiegającym z bramki Wierzbą, a piłka zatrzepotała w siatce. Nie zamierzaliśmy jednak poprzestawać na wyrównaniu. Po chwili zza pola karnego ponad bramką uderzył Matłosz. A w 38' Wierzba po raz drugi musiał wyjmować piłkę z siatki! Z boku boiska prawą nogą (!) w pole karne zacentrował Zagwocki. Zagranie trafiło do Kubaczyńskiego, który kapitalnie złożył się do główki i uderzeniem obok słupka pokonał golkipera miejscowych. Po chwili trener Gnacy zdjął z boiska Matłosza, który poza notorycznym faulowaniem przeciwników, niczym się w meczu nie wyróżniał.
Zdenerwowany trener gospodarzy domagał się od swoich podopiecznych wyrównania jeszcze przed przerwą. Ale w ostatnich 5 minutach pierwszej części gry, to nasz zespół był bliższy zdobycia gola. Najpierw jednak zaatakowała "Swora". Miga dośrodkował z boku, a Zboch wolejem strzelił obok bramki. W 43' Aleksandroff zablokował składającego się do strzału Pabiniaka. Chwilę potem, z rzutu rożnego zacentrował Zagwocki, a Simlat głową uderzył minimalnie obok słupka. Po tej akcji arbiter podjął niezrozumiałą decyzję o. przedwczesnym zakończeniu I odsłony. Była ona o tyle zastanawiająca, że nasz zegarek wskazywał wówczas 44 minutę i 12 sekundę spotkania. Nie dość więc, że nie mieliśmy doliczonego czasu gry, to jeszcze arbiter okroił pierwszą połowę o 48 sekund.

Drugie 45 minut rozpoczął najlepszy w pierwszej połowie Zagwocki, który z dystansu sprawdził Wierzbę. Bramkarz Swornicy złapał futbolówkę. Z kolei w 50' z rzutu wolnego zacentrował Kozan. Obrońcy miejscowych wybili piłkę przed pole karne, tam do "skóry" doszedł Pabiniak, który uderzył nad bramką. Dwie minuty później obudzili się gospodarze. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego nad poprzeczką główkował Piejko. W 58' z narożnika szesnastki uderzył Pabiniak, który sprawił spore kłopoty Wierzbie (ten ostatni musiał ratować się odbiciem poza linię końcową).
W 61' byliśmy świadkami sytuacji, który wpłynęła na obraz spotkania w ostatnich 30 minutach gry. Drugą żółtą kartką został ukarany Żołnowski, który musiał opuścić boisko. Fakt ten diametralnie zmienił nasze założenia. Cofnęliśmy się na swoją połowę niemal całym zespołem. Jedynym zawodnikiem, który pozostał z przodu, był Pabiniak. Plan był prosty. Nie dopuścić miejscowych do strzałów, a dodatkowo podejmować próby kontrataków. Gracze Swornicy długimi fragmentami rozgrywali piłkę na naszej połowie. Z ich przewagi nie wynikały jednak żadne okazje. "Czerwono-czarni" przyczajeni na swoim przedpolu czekali na dogodną okazję do kontry. Taka nadarzyła się w 71'. Simlat zagrał na wolne pole do wolnego Zagwockiego, ale podanie w ostatniej chwili przeciął defensor z Czarnowąs. Natomiast minutę później lukę w naszym ustawieniu znalazł Skrzypczyk. Choć mocno strzelił, to piłka trafiła tylko w jednego z naszych zawodników, opuszczając plac gry. Szansą dla namysłowskiego Startu były też stałe fragmenty gry. W 80' z rzutu wolnego futbolówkę w szesnastkę wrzucił Zagwocki. Do podania doszedł Kozan i uderzył głową w światło bramki Wierzby. Golkiper miejscowych zdołał jednak piłkę złapać. Gdyby jednak nasz kapitan umieścił ją w bramce, to gol i tak nie zostałby uznany, bowiem arbiter dopatrzył się faulu namysłowskiego Roy'a Keane'a. Następnie, z boku boiska, tuż przed linią pola karnego faulował Zalwert, ale Lorenc z wolnego uderzył Panu Bogu w okno. W 83' błąd popełnił sędzia liniowy. W środku pola futbolówkę wyłuskał Zagwocki i stanęliśmy przed idealną okazją do podwyższenia wyniku, bowiem Marcin - do spółki z Pabiniakiem - miał przed sobą tylko jednego obrońcę. "Cacyk" uciekł z pozycji spalonej i czekał na podanie od partnera. Gdy nasz weteran znajdował się na równi z ostatnim defensorem z Czarnowąs, otrzymał zagranie od Zagwockiego. Jednak gdy doszedł do "skóry", sędzia linowy podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną. Decyzja ta zezłościła spokojnego z reguły Pabiniaka, który w nieparlamentarnych słowach powiedział, co o takim sędziowaniu myśli. Arbiter główny ukarał więc namysłowską legendę żółtym kartonikiem. W 90' zza szesnastki uderzył Suchocki, a strzał minął poprzeczkę. Arbiter postanowił doliczyć 4 minuty do regulaminowego czasu gry. I w końcowych 60 sekundach dodatkowego czasu Swornica miała ostatnią szansę. Jacek strzelił jednak głową obok bramki. Po chwili zaś "czerwono-czarni" mogli po raz kolejny zaprezentować na środku boiska taniec zwycięstwa.

Rozpędzona lokomotywa o nazwie "Swornica" zmuszona była w sobotnie popołudnie zatrzymać się na stacji "Start Namysłów". Mecz nie był porywającym widowiskiem. Rozczarowani byliśmy zwłaszcza postawą gospodarzy. Pomysłem "Swory" na to spotkanie było zagrywanie długich piłek w kierunku szybkich napastników. Mało natomiast w poczynaniach rywala było gry kombinacyjnej. Mimo, że miejscowi niemal 30 minut grali z przewagą jednego zawodnika, nie byli w stanie żadną akcją sforsować defensywy namysłowian. A skoro mowa o naszej obronie, to cichym bohaterem spotkania został Moskal. W zasadzie nie popełnił żadnego błędu, a przypominamy, że nie występował na swojej nominalnej pozycji (Andrzej grywa zwykle na lewej pomocy). Świetne zawody rozegrał Zagwocki, który dwoma podaniami stworzył kolegom bramkowe okazje. Strzeleckim nosem po raz kolejny błysnął Pabiniak. Wypada się tylko cieszyć, że namysłowscy piłkarze, mimo przeciwności losu, zdołali rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Tym samym dołożyli kolejną cegiełkę ku szczęśliwemu zakończeniu rozgrywek. "Czerwono-czarna" armia trenera Gnacego znów pokazała, że w tym sezonie jest w stanie wygrać z każdym. Zarówno w Namysłowie jak i na wyjeździe. Marsz ku III wydaje się być coraz pewniejszy! [MW]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP