* AKTUALNOŚCI
 


Namysłów, 11.04.2009 r. (sobota) - godz. 14:00
19. kolejka IV ligi opolskiej (klasa nr 5)

NKS START NAMYSŁÓW - START BOGDANOWICE 2-1 (0-0)

1-0 Simlat 59' (asysta Kubaczyński)
1-1 Mikler 73'
2-1 Z.Pabiniak 85' (asysta Kubaczyński)

NKS START: Kuleszka - Żołnowski, Szota, P.Gołębiowski - Kozan (k) - Kubaczyński (88.Matłosz), Zagwocki, Iwanowski (90+1.Maciejewski), Moskal (76.Hołub) - Simlat, Z.Pabiniak.
Rezerwowi: Rozmus, Wolny, K.Raszewski, Zalwert.
Trener: Krzysztof GNACY.

BOGDANOWICE: Gorczowski - Wiciak, Stupek, Baranowski (69.Masłowski), Lichwa (k), Balcer, Jamuła, Gużda, Krupa, Mikler (77.Machulak), Frydryk.
Rezerwowi: Achtelik.
Trener: Marek MALEWICZ.

Sędziowali: Daniel Panek (jako główny) oraz Sebastian Uznański i Jacek Tobiś (wszyscy Olesno).

Żółte kartki: Szota (54.), Zagwocki (75.), P.Gołębiowski (87.)

Widzów: 800

Mecz trwał: 94 minuty (47+47)

Rozegrane w Wielką Sobotę spotkanie zapowiadane było jako hit rundy. Naprzeciw siebie stanęły w końcu dwie najlepsze drużyny - biorąc pod uwagę ligową tabelę - w bieżącym sezonie. O ile liderzy rozgrywek z Bogdanowic mogą być już pewni awansu, o tyle namysłowscy piłkarze musieli w tym meczu walczyć o utrzymanie przewagi nad grupą pościgową. W porównaniu z ostatnią grą, w podstawowym składzie NKS-u doszło do dwóch zmian. Na lewej obronie wystąpił P.Gołębiowski, partnerem zaś Zagwockiego w środku pola był tym razem Iwanowski (nadal kontuzjowani są Biczysko i M. Raszewski). "Bitwa Startów" cieszyła się sporym zainteresowaniem, gdyż na namysłowskim stadionie zameldowało się aż 800 kibiców.
Do pierwszego podbramkowego spięcia doszło w 4', gdy w zamieszaniu przed "świątynią" Kuleszki w ostatniej chwili zastopowany został Frydryk. Namysłowianie swoją pierwszą szansę mieli dwie minuty później. Rzut wolny ze znacznej odległości egzekwował Szota. Stoper "czerwono-czarnych" zdecydował się na mocną centrę w szesnastkę gości, lecz do zagrania nie doszedł żaden z jego partnerów. Piłka skozłowała jeszcze przed Gorczowskim, który zmuszony był ratować swój zespół przed utratą gola instynktownym odbiciem futbolówki. W 10' nasza drużyna wyszła z szybkim kontratakiem. Lewą stroną z piłką pomknął Moskal. Andrzej przebiegł blisko pół boiska, po czym zdecydował się na wycofanie "kuli" do znajdującego się już w szesnastce przyjezdnych Zagwockiego. "Cinek" natychmiast zdecydował się na uderzenie, ale jego strzał został zablokowany. Futbolówka trafiła jeszcze do Zbigniewa Pabiniaka, którego zagranie też zostało zastopowane.
Chwilę później z narożnika pola karnego po raz wtóry strzelał Pabiniak. Jego uderzenie było jednak bardzo niecelne. Goście odpowiedzieli w 15'. Ze środka pola posłali długą piłkę w kierunku Miklera. Napastnik "Bogdanki" zdołał dojść do zagrania i strzelić z powietrza, ale równie niecelnie. W kolejnej akcji piłka trafiła na środek do Zagwockiego. Marcin ładnie zwodem uwolnił się spod opieki przeciwnika, po czym dośrodkował w pole karne. Tam jednak Simlata uprzedził golkiper z Bogdanowic. W 21' goście przeprowadzili akcję lewym sektorem boiska, a docelowa wrzutka na namysłowskie przedpole została wybita przez Gołębiowskiego (przed szesnastkę). Na to czekał Gużda, który po opanowaniu bezpańskiej piłki potężnie uderzył w środek bramki. Kuleszka był jednak na posterunku. Dobrą okazję do objęcia prowadzenia namysłowianie mieli w 24'. Nasz zespół szybko rozegrał akcję tuż przed polem karnym gości. Pabiniak z pierwszej piłki odegrał do Simlata, który wpadł w szesnastkę, ale uderzył obok słupka. Kilkadziesiąt sekund później z rzutu wolnego chciał podawać Stupek. Z zagrania wyszedł strzał, który minął słupek bramki Kuleszki. Natomiast w 26' zza szesnastki obok bramki uderzył aktywny Zagwocki. Dalej efektownym zagraniem popisał się Iwanowski. Podał celnie (!) piętą z powietrza do Zagwockiego, którego silną bombę Gorczowski sparował na korner. Do narożnika boiska podszedł Kubaczyński i był bliski pokonania bramkarza bezpośrednio z rzutu rożnego. Mocno podkręconą piłkę Gorczowski ostatecznie odbił na róg.
Goście próbowali się odgryźć w 31'. Technicznie z rzutu wolnego uderzył Wiciak, a Kuleszka z pewnymi kłopotami złapał futbolówkę. W kolejnej akcji błąd popełnił arbiter. Uznał, że Żołnowski faulował tuż przed polem karnym Miklera. Sytuacja wyglądała jednak zgoła inaczej, bowiem Rafał umiejętnie zastawiał piłkę ciałem, która zmierzała do naszego bramkarza. De facto to napastnik gości w nieprzepisowy sposób próbował dobrać się do futbolówki. Ostatecznie rzut wolny został przyznany gościom. Mocno uderzył Gużda, ale Kuleszka był na posterunku. Decyzja sędziego musiała zdenerwować Szotę, który w następnej akcji ruszył z piłką środkiem boiska. Rajd zakończył strzałem, który po odbiciu się od jednego z obrońców opuścił linię końcową.
W ostatnich minutach pierwszej części gry obie jedenastki nie zwalniały tempa. Najpierw Simlat zagrywał do Moskala, który uderzył obok bramki. Następnie (42') kolejną kontrowersyjną decyzję podjął arbiter, który uznał, że Szota uniósł zbyt wysoko nogę i z tego powodu przyznał gościom rzut wolny. Do piłki ponownie podszedł Gużda i potężnie huknął na naszą bramkę. Piłka po jego strzale trafiła w słupek i wyszła w pole. Ale na tym zagrożenie się nie skończyło, gdyż w zamieszaniu piłka trafiła jeszcze do Miklera, którego poprawka minęła bramkę. W 44' odpowiedzieliśmy rzutem wolnym, gdzie Zagwocki uderzył minimalnie nad poprzeczką. Pierwsze 45 minut zakończył kolejny wolny, po zagraniu jednego z gości ręką. Tym razem strzelał Kozan, lecz trafił w mur. Nasz kapitan sygnalizował jeszcze sędziemu, że zawodnik przyjezdnych odbił piłkę ręką, ale arbiter pozostał niewzruszony.
Pierwsza połowa stała na bardzo dobrym poziomie. Mecz mógł się podobać. Widzieliśmy po kilka bramkowych szans z obu stron. Co jednak ważne, dłużej stroną dominującą byli namysłowscy piłkarze. Dlatego kibice z optymizmem mogli wyczekiwać drugich 45 minut.

W 48' prawą stroną popędził Simlat. Dostrzegł biegnącego środkiem Moskala, do którego skierował piłkę. Andrzej na moment wstrzymał akcję, po czym zagrał do wbiegającego w szesnastkę Simlata. "Simi" zmarnował jednak niezłą szansę. W kolejnej akcji Simlat centrował w pole karne gości, a już w szesnastce popychany był Pabiniak. Sędzia uznał jednak, że do złamania przepisów nie doszło, więc namysłowskiemu weteranowi pozostało w geście dezaprobaty rozłożyć tylko ręce. W 53' z kornera dośrodkował Jamuła. Zagranie trafiło do Frydryka, ale ten opanował piłkę nieprzepisowo, co arbiter tym razem wychwycił. W 56' Zagwocki ponownie centrował w pole karne, a nadbiegający Pabiniak uderzył głową wprost w bramkarza. Goście odpowiedzieli chwilę później, gdy Wiciak zagrywał z rzutu wolnego, a Frydryk główkował obok bramki. W końcu nadszedł długo oczekiwany przez namysłowskich fanów moment. W 59' z flanki dośrodkował Kubaczyński. Do podania zdołał dojść Simlat, który jeszcze balansem ciała zgubił obrońcę. "Simi" opanował piłkę i technicznym strzałem tuż przy słupku umieścił futbolówkę w siatce.
Strata bramki podrażniła graczy z Bogdanowic. Na dobre 15 minut przejęli oni panowanie na boisku. W 65' Gużda podawał do znajdującego się w naszej szesnastce Krupy, ale ubiegł go Żołnowski. Namysłowscy piłkarze wyprowadzili kontrę, a wykończył ją strzałem Simlat, po którym Gorczowski odbił "skórę" do boku. Z kolei w 70' Pabiniak niecelnie zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Simlata. Kilkanaście sekund później akcja przeniosła się przed naszą bramkę. Zza szesnastki uderzył Gużda, natomiast Kuleszka sparował strzał na korner. W tym fragmencie gry poważne błędy na prawej stronie defensywy popełnił Żołnowski, który dwukrotnie - w dziecinny sposób - dał się ograć rywalom. W końcu w 73' przyjezdni dopięli swego. Do mocnego dośrodkowania w naszą szesnastkę tuż przed linią końcową doszedł Mikler. I kiedy wszystkim, w tym chyba również Kuleszce, wydawało się, że będzie centrował, napastnik gości zdecydował się na strzał po "krótkim słupku". Kuleszka odszedł nieco od słupka i nie zdołał sparować zagrania, dlatego piłka zatrzepotała w siatce.
"Czerwono-czarni" nie zamierzali się jednak poddawać i po kilku minutach otrząsnęli się z optycznej przewagi gości. W 79' Szota zastopował w naszym polu karnym Frydryka, a minutę później, ten sam piłkarz podał z rzutu wolnego do Hołuba, który zablokowany został przez defensorów "Bogdanki". Mimo, że czas nieubłaganie uciekał, namysłowska drużyna nie ustawała w próbach przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. I starania gospodarzy przyniosły w końcu skutek. Zabójczy cios zadaliśmy w 85'. Kubaczyński z lewej strony wrzucił piłkę na bliższy słupek. Tam właśnie znajdował się Pabiniak i świetnie uderzył główką. Gorczowski nie zdołał sięgnąć pilki i po chwili namysłowscy kibice mogli cieszyć się z odzyskania prowadzenia. Rywal odpowiedział w 88', gdy z rzutu wolnego obok bramki uderzył Wiciak. Podopieczni trenera Gnacego mogli dobić rywali w ostatniej minucie meczu. Do zagrania z boku boiska w polu karnym gości doszedł Simlat. Fantastycznie przerzucił piłkę na dwójką kryjących go obrońców, po czym uderzył na bramkę Gorczowskiego. Trafił jednak w golkipera, który sparował uderzenie do boku. Tam czyhał już Hołub i z najbliższej odległości powinien spokojnie umieścić futbolówkę w siatce. Niestety, przeniósł ją nad poprzeczką. Natomiast już w doliczonym czasie gry żadnej ze stron nie udało się stworzyć okazji bramkowych.

Sobotnie spotkanie zapowiadane było w Namysłowie hasłem: "Wielka Sobota, wielki mecz". I rzeczywiście tak było. Nasi piłkarze rozegrali bardzo dobrą partię, w której zdołali ograć niekwestionowanych liderów rozgrywek. Cieszy, że nasz Start potrafił podnieść się po nieudanym spotkaniu z Polonią Nysa. Wydaje się, że kluczem do zwycięstwa było zdominowanie środka pola. Następcy kontuzjowanego duetu środkowych pomocników (Biczysko, M.Raszewskiego) - Zagwocki i Iwanowski spisali się na medal. Imponował zwłaszcza pierwszy z wymienionych. Lepiej niż tydzień temu wyglądały też skrzydła (dwie asysty Kubaczyńskiego!). Godny odnotowania jest też udany powrót do zespołu Piotra Gołębiowskiego. Zwycięstwem tym namysłowianie udowodnili ligowej konkurencji, że nie zamierzają poddawać się w walce o awans, a swoim kibicom, że na mecze przy Pułaskiego 5 po prostu warto przychodzić. "Czerwono-czarni" z pewnością życzyliby sobie tak licznej publiki w każdym spotkaniu. I nie bez przyczyny, bo przecież mówi się, że kibice, to 12-ty zawodnik drużyny. [MW]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP