* AKTUALNOŚCI
 


Nysa, 04.04.2009 r. (sobota) - godz. 16:00
18. kolejka IV ligi opolskiej (klasa nr 5)

POLONIA NYSA - NKS START NAMYSŁÓW 1-0 (1-0)

1-0 Kozan 34' samobójcza

POLONIA: Kowalczyk - Szewczyk, Sowa, Mozol, Ciszewski (k), Bajor, Próba, Śliż (80.S.Słowik), Niegiel, Kotrys (85.Artwik), B.Słowik (61.Gąsiorek).
Rezerwowi: Popradowski, Burek, Grabowiecki, Pluta.
Trener: Zbigniew WANDAS.

NKS START: Kuleszka - Żołnowski, Szota, Maciejewski (74.Wolny) - Kozan (k) - Kubaczyński (46.Zalwert), Zagwocki, K.Raszewski (46.Matłosz), Moskal - Simlat, Z.Pabiniak.
Rezerwowi: -
Trener: Krzysztof GNACY.

Sędziowali: Piotr Kapica (jako główny) oraz Dariusz Strożek i Jarosław Krełowski (wszyscy Strzelce Op.)

Żółte kartki: Szewczyk (88.) - Wolny (87.), Moskal (90+2.).

Widzów: 170.

Mecz trwał: 94 minuty (46+48)

Poważnie osłabiona dotarła do Nysy drużyna namysłowskiego Startu. W sobotnie popołudnie trener Gnacy miał do dyspozycji tylko 14 zawodników. Tym razem zabrakło m.in. Piotra i Mateusza Gołębiowskich, Iwanowskiego (wszyscy studia), Mariusza Raszewskiego, Biczysko, Hołuba oraz Rozmusa (wszyscy kontuzje). Coach "czerwono-czarnych" miał więc przed meczem nie lada kłopot ze skompletowaniem wyjściowej jedenastki, która zdolna będzie powalczyć o punkty w Nysie. Braki kadrowe również nie napawały optymizmem namysłowskich kibiców, którzy przyjechali za swoimi ulubieńcami pod czeską granicę. Mimo to po cichu liczyliśmy, że dotychczasowi rezerwowi zdołają godnie zastąpić swoich nieobecnych, z różnych względów, kolegów.
W początkowych 10 minutach gry stroną przeważającą był Start. Pierwszą dogodną okazję stworzyliśmy sobie już w 2'. Świetną piłkę z głębi pola w kierunku Simlata zagrał Zagwocki. "Simi" zdołał przejąć zagranie, po czym minął zwodem jednego z obrońców i wpadł w pole karne. Niestety futbolówka odskoczyła mu za daleko i Kowalczyk odważnym wybiegiem zażegnał niebezpieczeństwo przed bramką. W 9' mocno z boku zacentrował Moskal. Piłka minęła wszystkich zawodników w polu karnym i zmierzała w światło bramki polonistów, ale Kowalczyk tym razem odbił zagranie na korner.
Później mecz wyrównał się. W 11' Ciszewski zagrał długą piłkę w kierunku bardzo szybkiego Kotysa, lecz Kuleszka - odważną interwencją na przedpolu - zdołał skasować zagrożenie. W kolejnej akcji wspomniany już Ciszewski spróbował swych sił strzałem z dystansu, ale próba poszybowała wysoko nad bramką. W 18' błąd popełnił Mozol. Piłkę starał się mu zabrać Z.Pabiniak, lecz ta trafiła do Simlata, który głową strącił zagranie do Zagwockiego. Marcin natychmiast uderzył lewą nogą z linii pola karnego, jednak strzał minął słupek w znacznej odległości. Chwilę potem K.Raszewski dośrodkował w szesnastkę gospodarzy. Centra trafiła na głowę Pabiniaka, którego uderzenie minęło słupek. Zawodnicy z Nysy po raz kolejny odpowiadają długą piłką zagraną za plecy naszych defensorów. Tym razem Śliż podał w kierunku Niegiela. Kuleszka znów był czujny i dobrym wyjściem z bramki zażegnał niebezpieczeństwo.
22 minuta mogła przynieść prowadzenie gospodarzom. Znajdujący się w pobliżu naszej bramki Kozan zdecydował się wycofać piłkę do Kuleszki. Podanie było jednak zbyt lekkie i padło łupem Kotrysa. Napastnik z Nysy stanął "oko w oko" z naszym golkiperem, a chciał oszukać Kuleszkę strzałem między nogami. Na szczęście "Dudek" zdołał złapać futbolówkę. Odpowiadamy chwilę później. Ofiarnie wślizgiem tuż przy linii bocznej piłkę wyłuskał Zagwocki. "Skóra" trafiła do Simlata, który natychmiast wbiegł w pole karne. "Simi" podciągnął jeszcze do linii końcowej i podał wzdłuż bramki do niepilnowanego Pabiniaka. Wystarczyło, żeby "Cacyk" dołożył nogę. Niestety, weteran nie trafił czysto w piłkę i stuprocentową okazję diabli wzięli.
W 30' piłkę w szesnastkę wrzucił Szota, a Pabiniak głową uderzył obok słupka. Gospodarze ripostują dwie minuty później, kiedy w zamieszaniu podbramkowym B.Słowik trafił w Kuleszkę. W końcu przyszła niefortunna 34 minuta. Bajor mocno dośrodkował z rzutu rożnego, jednak na bliższym słupku piłki nie sięgnął Kotrys. Ta trafiła jednak w stojącego przed bramką Kozana i... wpadła do siatki. W 37' Bajor zagrał do Niegiela. Gdy ten składał się do strzału z pola karnego, został zablokowany przez Kubaczyńskiego. Później z rzutu wolnego zagrywał wspomniany Niegiel, Kuleszka nie sięgnął piłki, a dośrodkowanie dotarło do Sowy, którego główka minęła poprzeczkę. W 42' nasi piłkarze szybko rozegrali rzut z autu. Futbolówka trafiła w szesnastce do Simlata. "Simi" fantastycznym zwodem minął dwóch defensorów z Nysy, ale strzelił minimalnie ponad bramką. W kolejnej akcji z narożnika pola karnego po ziemi uderzył Moskal, lecz Kowalczyk był na posterunku. Już w doliczonym czasie pierwszej części gry zza szesnastki strzelił Kotrys, jednak Kuleszka odbił zagranie do boku. Tam z kolei do piłki dopadł Niegiel, ale Kuleszka bardzo szybko pozbierał się i zdołał zażegnać niebezpieczeństwo.
W przerwie trener Gnacy, niezadowolony z postawy niektórych swoich graczy, dokonał dwóch zmian. Nieradzącego sobie w środku pola K.Raszewskiego zastąpił Matłosz, natomiast bezbarwnego na prawej stronie Kubaczyńskiego zmienił Zalwert.

Prawdziwe wejście smoka, tuż po przerwie, mógł zaliczyć Matłosz. W 47' piłkę w pole karne wrzucił Simlat, a centra trafiła właśnie na głowę Matłosza, którego uderzenie minęło "świątynię" Kowalczyka. W 51' gospodarze egzekwowali korner, lecz czujny Kuleszka wypiąsktował dośrodkowanie przed pole karne. Tam do futbolówki dopadł Niegiel i natychmiast uderzył - obok słupka. W kolejnej akcji Kotrys zagrał do Próby, a ten zdecydował się uderzyć z linii szesnastki. Kuleszka popisał się świetną robinsonadą i odbił piłkę na korner. W 57' mieliśmy jedną z najlepszych szans na wyrównanie strat. Piłkę z prawej flanki w pole karne dośrodkował Matłosz. Kowalczyk nie wyszedł do centry, więc do zagrania na długim słupku doszedł Simlat, którego główka minęła zagubionego bramkarza polonistów, zmierzając do siatki. Na posterunku był jednak jeden z defensorów gospodarzy i w ostatniej chwili wybił futbolówkę w pole.
Następnie (59'), do mocnej centry z prawej strony Bajora, tuż przed naszą bramką nie doszedł aktywny Niegiel. Natomiast w 62' z dystansu wysoko nad bramką strzelił Ciszewski. Potem ponad poprzeczką główkował Śliż (66'). Bezsilność naszego zespołu w tym fragmencie gry najlepiej oddaje sytuacja z 67', gdy wywalczyliśmy rzut wolny z dogodnej pozycji. Do piłki podszedł Zagwocki, lecz zamiast uderzać, zdecydował się na podanie "w uliczkę" do Szoty. Zagranie było jednak zdecydowanie za mocne i nasz stoper nie miał możliwości opanowania podania.
W 79' w szesnastkę polonistów zagrał Wolny. Pabiniak zgrał piłkę w kierunku Zalwert, Kowalczyk natomiast zbyt późno wyszedł do futbolówki. Dzięki temu do piłki doszedł Zalwert. Damian uderzył jednak nad Kowalczykiem, ale - niestety - również nad poprzeczką. 85 minuta przyniosła dwójkową akcję Niegiela i Kotrysa, najlepszych w szeregach Polonii. Niegiel zagrał do swojego kolegi, który wpadł w szesnastkę namysłowian i strzelił w boczną siatkę. Potem z rzutu wolnego nad bramką uderzył jeszcze Ciszewski. W 90' widzieliśmy rzut wolny na połowie gospodarzy. Namysłowscy piłkarze postawili wszystko na jedną kartę i w sporej liczbie pobiegli w szesnastkę Kowalczyka. Z rzutu wolnego dośrodkował Szota, a do zagrania w polu karnym doszedł Kozan, który dobrze uderzył głową. Na posterunku był jednak bramkarz Polonii, który złapał piłkę. Sędzia główny spotkania doliczył jeszcze 3 minuty, ale w tym okresie poloniści umiejętnie oddalali zagrożenie od swojej bramki i tym samym zdołali utrzymać prowadzenie do końca zawodów.

Seria 13 spotkań bez porażki została zakończona w sobotnie popołudnie w Nysie. Samobójcze trafienie Kozana z 34' było pierwszym, straconym przez nasz zespół, golem w lidze od 616 minut! Co do samej gry, musimy podpisać się pod słowami obserwującego ten mecz Patryka Pabiniaka, byłego piłkarza naszego zespołu. Wychowanek "czerwono-czarnych" obecnie reprezentujący Piast Gliwice, skomentował przyczyny porażki swoich niedawnych kolegów krótko: "brak pomysłu". Bo właśnie konceptu na pokonanie polonistów zabrakło. Ale nie mogło być inaczej, jeśli z powodu urazów zabrakło pary podstawowych środkowych pomocników (Biczysko i M.Raszewski). O ile Zagwocki starał się, ile mógł, o tyle K.Raszewski - czy też zastępujący go po przerwie Matłosz - w ogóle nie podejmowali prób rozgrywania. Praktycznie całą ławą zawiedli dublerzy. Jest to o tyle niepokojące, że trener Gnacy w przypadku absencji graczy wyjściowej jedenastki ma właściwie związane ręce. Większość rezerwowych wydaje się bowiem sporo odstawać od żelaznej jedenastki. Z drugiej strony dziwi fakt, że jeśli rezerwowi otrzymują w końcu szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności, nie próbują za wszelką cenę przekonać do siebie namysłowskiego coacha.
Poloniści nie zaprezentowali się rewelacyjnie, lecz dzięki większemu zaangażowaniu i determinacji w grze, zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wydaje się, że właśnie charakteru i ambicji zabrakło niektórym, namysłowskim piłkarzom. Kolejne spotkania będą więc dla nich dobrą okazją, aby pokazać, że zakładają koszulkę legendarnego klubu nie dlatego, że klubu nie stać na lepszych, lecz dlatego, że na nią zasługują. A szanse do rehabilitacji wydają się mieć spore. Mecze ze Startem Bogdanowice i Swornicą Czarnowąsy - tj. rywalami w walce o awans - powinny dać odpowiedź na wiele pytań, jakie postawiło nam sobotnie spotkanie. [MW]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP