* AKTUALNOŚCI
 


Rybna, 14.03.2009 r. (sobota) - godz. 12:00
1/16 Pucharu Polski na szczeblu województwa

LKS RYBNA - NKS START NAMYSŁÓW 1-5 (0-2)

0-1 Simlat 30' (bez asysty)
0-2 Simlat 43' (bez asysty)
0-3 Zalwert 46' (asysta Biczysko)
0-4 Hołub 56' (asysta Zalwert)
0-5 Zalwert 61' rzut karny
1-5 Chmielewski 69'

RYBNA: Raczkowski - Tyszkiewicz, Jakubowicz, Stręg (k), Fabijaniak, Bagiński, Szpajcher, Wieloch, Kucharski (58.Dębowski), Chmielewski, M.Gliwiński.
Rezerwowi: Budas, K.Gliwiński.
Trener: Tomasz RABANDA.

NKS START: Kuleszka (46.Rozmus) - Żołnowski, Moskal, Wolny (46.Maciejewski) - K.Raszewski - Kubaczyński (46.Matłosz), Biczysko (73.Iwanowski), Zagwocki, Zalwert - Hołub, Simlat (k).
Rezerwowi: M.Gołębiowski.
Trener: Krzysztof GNACY.

Sędziowali: Jarosław Krełowski (jako główny) oraz Grzegorz Marzec i Józef Szendzielorz (wszyscy Strzelce Op.).

Żółte kartki: Maciejewski (78.)

Widzów: 50

Mecz trwał: 93 minuty (48+45)

Ostatnim akordem przygotowań piłkarzy namysłowskiego Startu do rundy wiosennej okazało się spotkanie 1/16 wojewódzkiego Pucharu Polski. Przeciwnikiem "czerwono-czarnych" byli reprezentanci B-klasowego LKS-u Rybna. Z różnych względów trener Gnacy nie mógł skorzystać z Tomasza Kozana, Piotra Szoty, Piotra Gołębiowskiego, Mariusza Raszewskiego oraz Zbigniewa Pabiniaka. Pod nieobecność wymienionych swoją szansę mieli dostać dublerzy. Nawet jednak wobec absencji graczy podstawowej jedenastki, zdecydowanym faworytem spotkania pozostawali nasi piłkarze.
Mecz rozpoczął się zgodnie z oczekiwaniami, czyli od natarcia namysłowian. W 3' lewą stroną obronie miejscowych urwał się Zalwert. Podciągnął do linii końcowej i zdecydował się na centrę, a futbolówkę w polu karnym przechwycił Simlat. Ale nasz strzelec wyborowy zamiast oddać strzał, wdał się w niepotrzebny drybling i stracił piłkę. W kolejnej akcji fantastyczną dwójkową akcją uraczyli nas Kubaczyński i Simlat. Po kilku podaniach z pierwszej piłki, oko w oko z Raczkowskim stanął "Simi". Zwodem minął bramkarza i gdy wszyscy widzieli już piłkę w siatce, jak spod ziemi wyrósł defensor LKS-u i zastopował naszego snajpera. Napór "czerwono-czarnych" nie słabł. W 6' po raz kolejny lewą stroną pomknął Zalwert. Dośrodkował w szesnastkę Rybnej, a podanie trafiło do Kubaczyńskiego, który natychmiast strzelił. Piłce na drodze stanął jednak jeden z obrońców, i zamiast gola mieliśmy rzut rożny. Kolejne minuty nadal upływały pod dyktando NKS-u, jednak większego zagrożenia pod bramką Raczkowskiego nie odnotowaliśmy.
Miejscowym pierwszy strzał udało się oddać w 16'. Na prawej stronie spod opieki naszych obrońców uwolnił się Bagiński. Pobiegł w kierunku linii końcowej, po czym zdecydował się na zagranie do partnerów z zespołu. Z podania wyszedł jednak strzał, który zatrzymał się na bocznej siatce "świątyni" Kuleszki.
W kolejnej, godnej odnotowania akcji, zza pola karnego uderzył Zagwocki, ale piłka minęła bramkę miejscowych. W 28' "kula" trafiła do Biczysko. Ten długim zagraniem uruchomił w polu karnym Simlata, jednak Rafał z ostrego kąta strzelił w golkipera Rybnej. Dwie minuty później piłka, po zagraniu wspomnianego napastnika, znalazła w końcu drogę do siatki. Zza "szesnastki" mocno uderzył Zalwert. Raczkowski zdążył z interwencją, ale ta - po jego rękawicach - trafiła w poprzeczkę i spadła tuż pod nogi Simlata, który z najbliższej odległości dopełnił formalności.
Następne minuty pokazały, że gospodarze nawet po stracie gola nie zamierzają rezygnować ze zdobycia bramki. W 32' główką uderzył Wieloch, lecz strzał bez problemu wyłapał Kuleszka. W następnej akcji LKS-u wróciliśmy z dalekiej podróży. Fatalny błąd popełnił Żołnowski i tuż przed naszym bramkarzem znalazł się z piłką Chmielewski. Na całe szczęście trafił w wybiegającego Kuleszkę.
Nasi zawodnicy kolejną ciekawą akcję skonstruowali w 38'. Rozgrywający niezłą partię w środku pola Zagwocki uruchomił na lewej stronie Zalwerta, który z kolei zacentrował do Simlata. "Simi" sprytnie uwolnił się spod opieki kryjącego go defensora i strzelił. Ale kolejny obrońca miejscowych zdołał go zablokować. Rybnianie nie byli jednak w stanie zatrzymać naszego napastnika w następnej akcji. W 43' strzelił Zalwert, a Raczkowski odbił piłkę do boku. Tam znalazł się właśnie Simlat, który z ostrego kąta idealnie trafił w okienko bramki gospodarzy. Ta sytuacja uspokoiła grę, gdyż do końca I części nie odnotowaliśmy już groźnych strzałów z obu stron.

Po przerwie trener Gnacy (zgodnie z przedmeczowymi założeniami) dał szansę drugiemu z namysłowskich bramkarzy. Stąd za dobrze spisującego się Kuleszkę między słupki wszedł Rozmus. Z boiska zeszli też Wolny i Kubaczyński, którzy w pierwszej połowie nie wyglądali najlepiej. Ich miejsce zajęli Maciejewski oraz Matłosz.
Drugie 45 minut rozpoczęliśmy z wysokiego C, gdy Biczysko prostopadłą piłką wypuścił w bój Zalwerta. Damian uderzył obok wybiegającego Raczkowskiego, a piłka przy słupku wpadła do siatki. Gospodarze próbowali odpowiedzieć w 49'. Z narożnika pola karnego uderzył Tyszkiewicz, lecz futbolówka poszybowała wysoko nad bramką. W kolejnej akcji Biczysko po raz drugi zagrał prostopadłą piłkę do Zalwerta. Tym razem Damian miał na plecach obrońców, więc oddał ją z powrotem do Biczysko. Znajdujący się tuż przed szesnastką "Beny" zgubił zwodem pilnującego go rywala i uderzył lewą nogą. Raczkowski złapał jednak "skórę". W 55' zabawa naszych obrońców mogła skończyć się utratą gola, gdy w idealnej sytuacji znalazł się Tyszkiewicz. Na szczęście rybnianin fatalnie przeniósł piłkę nad poprzeczką. 60 sekund później gracze LKS-u mogli przekonać się, jak bardzo aktualne jest powiedzenie o niewykorzystanych okazjach. Jeden z naszych zawodnkiów dośrodkował piłkę w pole karne miejscowych, a tam strącił ją Zalwert. Zagranie trafiło do Hołuba, który z ostrego kąta pewnie strzelił pod poprzeczkę.
W następnej akcji... podwyższyliśmy prowadzenie (61'). Faulowany w narożniku "szesnastki" był Simlat, więc arbiter wskazał na "wapno". Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Zalwert i technicznym strzałem przy prawym słupku zdobył piątego gola dla Startu.
Trudno jednak zrozumieć to, co stało się w 69 minucie. Nasza defensywa popełniła serię błędów i Chmielewski niemal z zerowego kąta zdołał umieścić piłkę w siatce. I nawet rozpaczliwa interwencja Rozmusa nie zapobiegła utracie bramki.
W 70' do rzutu wolnego podszedł Zagwocki. Strzelił po ziemi, po rykoszecie, lecz futbolówka opuściła pole gry. Następnie świeży na placu Iwanowski dośrodkował w pole karne, a Hołub z 5 m główkował nad bramką. W 79' na strzał z dystansu zdecydował się Bagiński, lecz zagranie minęło "świątynię" Rozmusa. Po chwili walkę bark w bark ze Stręgiem stoczył Hołub. Kamil zdołał uwolnić się spod opieki kapitana gospodarzy i oddał strzał, ale piłka trafiła w boczną siatkę. Z kolei w 82' z dystansu uderzył Zalwert, lecz Raczkowski opanował sytuację. W 84' niewiele zabrakło, aby Rozmus drugi raz musiał sięgać do siatki. Po centrze z kornera główką uderzył Tyszkiewicz. Rozmus piąstkował piłkę, ta jednak w zamieszaniu ponownie trafiła do Tyszkiewicza, który tym razem ostemplował słupek. Odpowiedzieliśmy w 86'. Z lewej flanki zagrywał w pole karne Hołub. Tam Iwanowski zgubił obrońcę lecz strzelił minimalnie obok słupka. W samej końcówce Start próbował jeszcze skonstruować bramkową okazję, jednak wysiłki te spełzły na niczym.

W sobotę "czerwono-czarni" spełnili swój obowiązek. Rywalizacja z zespołem z klasy B nie miała prawa zakończyć się innym rezultatem, niż zwycięstwem Startu Wyraźna była przewaga naszych futbolistów w przygotowaniu fizycznym, ale i w samych umiejętnościach. Gospodarze różnicę w wyszkoleniu technicznym próbowali zniwelować ambicją i wolą walki. Piłkarzom z Rybnej należy podziękować, że próbowali grać w piłkę, a nie polować na kości namysłowskich graczy. Miejscowi, w przekroju całego spotkania, zdołali stworzyć kilka szans, z których jedną wykorzystali.
Co do naszych zawodników. Na pewno cieszy fakt, że kilku z nich nic nie straciło z jesiennej formy. Bardzo dobrze zaprezentował się Zalwert, który miał udział w każdej z pięciu bramek NKS-u. Pewnym punktem drużyny był też Kuleszka (zagrał połówkę), który kilkakrotnie szybkimi wyjściami za szesnastkę kasował ataki rywali. Znów bramki zdobył Simlat, który pod względem umiejętności technicznych prezentował się na tle miejscowych jak człowiek z innej planety. Martwi zaś, że kilku zawodników nie wykorzystało swojej szansy pod nieobecność graczy pierwszej jedenastki. Jeśli trener Gnacy liczył w ich przypadku, że zdołają go do siebie przekonać, to w sobotę pewnie był zawiedziony. Na dziś nieobecni piłkarze pierwszego składu wydają się być niemal pewniakami do występu od pierwszych minut w derby z GKS-em Starościn. [MW]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP