* AKTUALNOŚCI
 


Kietrz, 06.09.2009 r. (niedziela) - godz. 17:00
5. kolejka III ligi śląsko-opolskiej (klasa rozgrywkowa nr 4)

START BOGDANOWICE - NKS START NAMYSŁÓW 8-1 (2-1)

1-0 Mikler 9'
1-1 Z.Pabiniak 42' (asysta Kluzek)
2-1 Mikler 44'
3-1 Frydryk 63'
4-1 Jamuła 73' rzut karny
5-1 Frydryk 77'
6-1 Czarnecki 78'
7-1 Chałek 86'
8-1 Balcer 88'

BOGDANOWICE: R.Wolny - Sałek (83.Machulak), Wiciak, Stupek, Baranowski (k), Krupa, Jamuła, Czarnecki (81.Balcer), Gużda, Frydryk (83.Turski), Mikler (68.Chałek).
Rezerwowi: Ryncarz, Reiwer, Hanuszewski.
Trener: Marek MALEWICZ.
Stroje: białe koszulki - czerwone getry - białe getry.

NKS START: M.Moskal - Żołnowski (46.Ł.Pabiniak), A.Moskal, Gołębiowski (81.K.Wolny) - Józefkiewicz - M.Raszewski, Kluzek, Szpak (65.Bojarzyński), Zalwert - P.Pabiniak, Z.Pabiniak (k).
Rezerwowi: Kuleszka, Kubaczyński.
Trenerzy: Andrzej MOSKAL, Krzysztof GNACY.
Stroje: czerwone koszulki - czarne spodenki - czerwone getry.

Sędziowali: Krzysztof Białowąs (jako główny) oraz Wojciech Białowąs i Krzysztof Bartoszek (wszyscy Opole).

Żółte kartki: Czarnecki (45+1.), Gużda (81.) - A.Moskal (63., 72.)

Czerwona kartka: A.Moskal (72., za dwie żółte).

Widzów: 250.

Mecz trwał: 96 minut (48+48).

Kolejnym III-ligowym przystankiem na drodze piłkarzy namysłowskiego Startu był Kietrz. W tym niewielkim mieście, tuż przy granicy z Czechami, swoje mecze rozgrywają futboliści Startu Bogdanowice. Póki co, popularna "Bogdanka" zmuszona jest korzystać z gościnności innego ośrodka, bowiem obecnie przygotowuje swoje boisko (w Bogdanowicach) do gry w III lidze. Do niedzielnego meczu podopieczni Krzysztofa Gnacego nie przystępowali w roli faworyta, jednak zawodnicy imiennika z Bogdanowic wydawali się zdecydowanie w zasięgu naszych graczy. Zdobyte punkty - na które liczyliśmy - z pewnością nie mogłyby być więc traktowane jako niespodzianka.
W początkowych 10 minutach byliśmy świadkami sporych emocji. Już 26 sekundzie Mikler wywalczył dla swojego zespołu rzut rożny. Korner nie przyniósł jednak większego zagrożenia pod bramką M.Moskala. Nasza pierwsza ciekawa akcja mogła skończyć się zdobyciem gola. W 5' M.Raszewski z prawej strony idealnie zacentrował do wbiegającego na krótki słupek Z.Pabiniaka. "Cacyk" strzelił z pierwszej piłki z powietrza, ale trafił prosto w golkipera. Jeszcze lepszą okazję stworzyliśmy sobie minutę później. Odwrócony tyłem do bramki Szpak podał do P.Pabiniaka. Patryk przyjął piłkę, po czym ruszył w pole karne. Kiedy zdecydował się na uderzenie, kopnął futbolówkę zbyt lekko i R.Wolny nie miał kłopotów z jej złapaniem.W 9' mieliśmy kliniczny przykład potwierdzenia starego piłkarskiego porzekadła o niewykorzystanych okazjach. Do zagranej z głębi pola piłki, doszedł na lewym skrzydle kompletnie niepilnowany Jamuła. Podciągnął kilka metrów i zagrał wzdłuż bramki do nadbiegającego Miklera, któremu pozostało tylko dołożyć nogę, aby futbolówka zatrzepotała w siatce. W 6 minucie mogło być więc 2-0 dla namysłowian, tymczasem po 9 minutach prowadzenie objęli gospodarze.
Tuż po stracie gola groźnie z dystansu uderzył Józefkiewicz, ale próba w niewielkiej odległości minęła słupek. W 12' piłkę w środku pola na rzecz Czarneckiego stracił natomiast Szpak. Pomocnik "Bogdanki" przebiegł z futbolówką kilka metrów, po czym strzelił ze sporej odległości (nad poprzeczką). Chwilę później Mikler zagrał z lewej strony w pole karne do Gużdy, gdzie namysłowscy defensorzy zdołali zablokować próbę bogdanowiczanina. W 14' przytomnie zachował się Z.Pabiniak, gdy zdecydował się odegrać piłkę przed szesnastkę do Szpaka. Ten jednak przymierzył tuż obok słupka. Następnie na bramkę M.Moskala z boku pola karnego uderzał Gużda. Nasz golkiper złapał futbolówkę. Kilkanaście sekund później P.Gołębiowski w ostatniej chwili powstrzymał Frydryka.
W 25' wspomniany Frydryk z prawej strony zacentrował w szesnastkę do Miklera, który z powietrza uderzył nad bramką. Potem z dystansu strzelił Czarnecki. Próba była kompletnie nieudana i o kilka metrów minęła naszą "świątynię". W kolejnej sytuacji (30') Frydryk z narożnika pola karnego kropnął minimalnie ponad poprzeczką. W 36' mieliśmy zastrzeżenia, co do postawy fair play zawodników z Bogdanowic. Gdy na boisku leżał M.Raszewski, Mikler przeprowadził akcję, która mogła zakończyć się golem.
Bardzo gorąco pod obiema bramkami zrobiło się w ostatnich minutach pierwszej części gry. W 42' Baranowski wyłuskał futbolówkę w środku pola Szpakowi. Kapitan gospodarzy podał do Czarneckiego, który natychmiast uruchomił prostopadłym zagraniem Frydryka. Tylko odważnemu rzutowi M.Moskala pod nogi doświadczonego napastnika rywali możemy zawdzięczać to, że nie straciliśmy gola. Co nie udało się piłkarzom z Bogdanowic, kilkanaście sekund później stało się udziałem "czerwono-czarnych". Kluzek zagrał do Z.Pabiniaka, który fantastycznie uderzył z narożnika szesnastki. R.Wolny nie miał żadnych szans na odbicie tego strzału. Tym samym Z.Pabiniak okazał się strzelcem pierwszej bramki dla naszego zespołu w sezonie 2009/10. Wydawało się, że wynik remisowy dowieziemy do przerwy i będzie to niezła zaliczka do walki o pełną pulę po przerwie. Los był jednak przewrotny, bo już w 44' ponownie przegrywaliśmy. Fatalny błąd w naszym polu karnym popełnił Żołnowski, który pozbył się piłki na rzecz Miklera. I napastnik gospodarzy nie miał żadnych kłopotów z umieszczeniem futbolówki w siatce.

Po przerwie, aż do 72', obraz gry był podobny do tego z pierwszej połowy. Obie jedenastki stwarzały sobie sytuacje podbramkowe, a wynik pozostawał sprawą otwartą. W 51' Józefkiewicz strzelił niecelnie z dystansu. W następnej akcji przed szesnastką Bogdanowic szarżował P.Pabiniak, który minął nawet kilku rywali, ale nie zdołał celnie podać do dobrze ustawionego... ojca - Pabiniaka-seniora. Gorąco pod naszą bramką było w 54', gdy Frydryk w dobrej okazji przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Po chwili w szesnastkę "Bogdanki" zacentrował M.Raszewski. Dośrodkowanie trafiło do Zalwerta, który uderzył głową w kierunku bramki. Dobrze ustawiony obrońca przeciwników zablokował jednak piłce drogę do siatki. W 58' dwukrotnie odpowiedzieli gospodarze. Najpierw z linii pola karnego strzelił Jamuła (piłka po rykoszecie opuściła plac gry). Potem M.Moskal uprzedził przed bramką Czarneckiego. W 60' mamy świetną szansę na doprowadzenie do remisu. Kluzek znalazł w szesnastce niepilnowanego Z.Pabiniaka, jednak "Cacyk" uderzył nad poprzeczką. 62 minuta przyniosła techniczny strzał Miklera i niewiele zabrakło, a próba zakończyłaby się powodzeniem. Mniej szczęścia mieliśmy 60 sekund później. Błąd na prawej stronie popełnił Ł.Pabiniak. Jamuła zdołał zabrać mu piłkę, po czym popędził w kierunku linii końcowej. Tuż przed nią podał wzdłuż bramki do Frydryka, który z najbliższej odległości wepchnął futbolówkę do siatki. Stracony gol był bliźniaczo podobny do gola z 9 minuty.
Zaistniała sytuacja podrażniła nasz zespół, który nieco podkręcił tempo. Efektem było trzykrotne zagrożenie R.Wolnemu. W 66' będący w pełnym biegu Józefkiewicz huknął potężnie po ziemi, a golkiper Bogdanowic z kłopotami odbił strzał. W 68' Z.Pabiniak dośrodkował z lewej strony w szesnastkę do syna Patryka, który z woleja uderzył nad bramką. W 70' wspomniany Pabiniak-junior nieźle przymierzył z rzutu wolnego po ziemi. R.Wolny sparował jednak zagranie na korner.
W ten sposób doszliśmy do 72', na którą zwróciliśmy uwagę już wcześniej. Wtedy, próbując ratować sytuację pod swoją bramką, A.Moskal wykonał wślizg. Przy okazji dotknął jednak piłkę ręką i arbiter wskazał na "wapno". Andrzej chciał jeszcze przekonać sędziego, że popełnił błąd. Niestety, skończyło to się żółtą kartką. A że było to dla niego "żółtko" nr 2, musiał opuścić boisko. Z jedenastu metrów pewnym strzałem popisał się Jamuła. Nam z kolei stanął przed oczami krasiejowski dramat naszego zespołu.
Na domiar złego czarny scenariusz sprawdził się. Podobnie jak w Krasiejowie, strata zawodnika i kolejnej bramki, spowodowała, że nasza gra posypała się jak domek z kart. Od tego momentu w namysłowskiej defensywie zaczął panować, fatalny w skutkach, chaos. W 75' M.Moskal wyłapał jeszcze groźną centrę Jamuły z rzutu wolnego. Ale w kolejnych sytuacjach był już właściwie bezradny. 77 minuta, to piękna podcinka Frydryka nad naszym bramkarzem po prostopadłym podaniu i gol nr 5 dla Bogdanowic. Minęło kilkadziesiąt sekund, a M.Moskal musiał sięgać do siatki po raz szósty. Czarnecki świetnie uderzył z dystansu, a futbolówka odbiła się od słupka i wpadła do bramki.Gospodarze dokonali egzekucji na kompletnie rozbitej drużynie Startu w 86' i 88'. Najpierw kolejną bramkę "Bogdance" sprezentował Ł.Pabiniak. We własnym polu karnym stracił futbolówkę na rzecz Chałka, który spokojnie położył M.Moskala i strzelił do pustej bramki. Natomiast na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry z linii pola karnego uderzył Balcer, a piłka tuż przy słupku wpadła do siatki.
Zdołaliśmy odpowiedzieć tylko akcją Z.Pabiniaka, który w szesnastce gospodarzy ograł rywala i ostrego kąta kopnął "skórę" nad poprzeczką. Natomiast zawodnicy z Bogdanowic stworzyli sobie jeszcze dwie szanse. W 90' z trudnej pozycji dobrze uderzył Krupa (M.Moskal odbił zagranie), a już w doliczonym czasie gry Chałek ze sporej odległości huknął niecelnie obok słupka.

Znokautowani - to słowo najlepiej oddaje stan ducha "czerwono-czarnych" po niedzielnym spotkaniu. Po raz drugi jedziemy na wyjazd z myślą o punktach, a wracamy nie tyle z pustymi rękami, co bezwzględnie rozstrzelani. Co gorsze, zostaliśmy po raz wtóry rozbici przez zespół, który do ligowych tuzów w tym sezonie z pewnością nie będzie należał. W niedzielę po raz kolejny mogliśmy się przekonać, że futbol czasami bywa grą paradoksów. Z jednej strony zagraliśmy najlepsze spotkanie w lidze, jeśli chodzi o ofensywę, z drugiej zaś najsłabsze, biorąc pod uwagę defensywę. Nie chcemy w tym miejscu znęcać się nad naszymi obrońcami, ale to co wyprawiali w niektórych sytuacjach, wołało o pomstę do nieba. To, że byliśmy zmuszeni kończyć spotkanie w osłabieniu, sprawiło, że zamiast "zwykłej" porażki po zaciętym meczu, mamy powód do wstydu. Bo klęska 1-8 wstydem jest okropnym. Ba, choć nie posiadamy kompletnego archiwum wszystkich gier Startu w historii, to sprawdziliśmy, że jest to najdotkliwsza klęska naszego klubu w ostatnich 20 latach!
Żeby myśleć o utrzymaniu, potrzebujemy zmian. Zmian po pierwsze szybkich, po drugie skutecznych. Zwłaszcza, jeśli chodzi o grę w destrukcji. Bo grać tak, jak w Kietrzu, po prostu nie możemy. NKS Start Namysłów, to zbyt uznana marka, żeby ze spotkań wyjazdowych wracać co mecz upokorzony. [MW]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP