* AKTUALNOŚCI
 


Namysłów, 15.11.2008 r. (sobota) - godz. 13:00
15. kolejka V ligi opolskiej

NKS START NAMYSŁÓW - OKS OLESNO 1-0 (1-0)

1-0 Suchocki 4' (asysta Simlat)

NKS START: Kuleszka - Żołnowski (72.Zalwert), Moskal, Wolny - Kozan (k) - Kubaczyński (46.Iwanowski), M.Raszewski (90.K.Raszewski), Biczysko, Suchocki - Simlat, Z.Pabiniak.
Rezerwowi: M.Gołębiowski, Szota.
Trener: Krzysztof GNACY.

OLESNO: Gajdeczka - Libera, Rozik (k), Jeziorowski, Krzymiński (46.Warzecha), Górniak, Jasina, Pacierz, Piątek, Gawlik, Kutynia.
Rezerwowi: Skowronek.
Trener: Zbigniew BIENIAS.

Sędziowali: Tomasz Felusiak (jako główny) oraz Daniel Szpila i Jerzy Herbut (wszyscy Kluczbork)

Żółte kartki: Suchocki (90+1.) - Jasina (63.)

Widzów: 150

Mecz trwał: 94 minuty (46+48)

Ostatnie w tym roku ligowe spotkanie "czerwono-czarnych" miało być ukoronowaniem ich znakomitych jesiennych występów i postawieniem przysłowiowej "kropki nad i". Po przerwie (w 2 meczach), na namysłowskim stadionie mieli zagościć również kibice. O ile piłkarze wykonali swój plan w 100 %, o tyle publiki można się było spodziewać liczniejszej. Swoje zrobiły jednak zawirowania związane z organizacją spotkań i sobotni mecz oglądało zaledwie 150 osób. Niezbyt dużą liczbę widzów możemy jednak wybaczyć, bowiem w spotkaniu z Olesnem naszych piłkarzy głośnym dopingiem wsparł klub kibica, który pokazał już w Łubnianach, że nie zasługuje na to, żeby pisać o nim tylko źle. O wydarzeniach z początku października zapomnieć trudno, ale jedno trzeba przyznać: Startowi z tak znakomitym dopingiem gra się o wiele łatwiej. Co zresztą widać po zachowaniu jesiennych bohaterów, dających temu wyraz po każdym meczu. Ściślej rzecz biorąc nasi piłkarze podbiegają pod sektor zajmowany przez najzagorzalszych fanów NKS- u i brawami dziękują im za doping. Doping, który choćby wczoraj pomógł przetrwać ciężkie chwile w drugiej połowie spotkania.

W początkowej fazie gry lekką przewagę optyczną uzyskali futboliści z Olesna. Najpierw Jasina spróbował swych sił z dystansu, a Kuleszka musiał ratować się wybiciem piłki na rzut rożny. Potem ręką tuż przed polem karnym zagrał Żołnowski i goście otrzymali wolnego, z którego niebezpiecznie dośrodkował Gawlik. Na całe szczęście nasz golkiper i tym razem był na posterunku i pewnie złapał centrę.
Namysłowscy piłkarze odpowiedzieli w najlepszy z możliwych sposobów. W 4' piłka trafiła na prawą stronę do pozostającego bez opieki Simlata. Najlepszy strzelec naszego zespołu zdecydował się na zagranie do wbiegającego w pole karne Z.Pabiniaka. Popularny "Cacyk" futbolówki nie sięgnął, jednak ta trafiła do niepilnowanego Suchockiego, który spokojnie ją opanował i pewnym strzałem po ziemi pokonał Gajdeczkę. Lepszego początku naprawdę nie można było sobie wymarzyć.
W 7' z ostrego kąta uderzał Gawlik, ale jego zagranie zatrzymało się na bocznej siatce bramki Kuleszki. Chwilę później dwukrotnie bliski podwyższenia rezultatu był Simlat. Najpierw niewiele brakowało, aby wykorzystał nieporozumienie między Jeziorowskim, a Gajdeczką (golkiper gości zdołał chwycić piłkę) , a później przegrał pojedynek "sam na sam" z wybiegającym z bramki Gajdeczką. Żal zwłaszcza drugiej szansy, gdyż Rafał mógł zrobić z futbolówką wszystko, a trafił w bramkarza gości. W 12' do rzutu wolnego podszedł Kozan i strzelił po ziemi. Choć uderzenie "przebiło się" przez gąszcz nóg w szesnastce przyjezdnych, to w sporej odległości minęło słupek. Kapitan ,,czerwono-czarnych" zrehabilitował się minutę później, gdy z rzutu rożnego zacentrował Suchocki. Dośrodkowanie trafiło do Kozana, który fantastycznie uderzył główką, jednak Gajdeczka z najwyższym trudem sparował strzał na korner. W 17' lewą flanką "urwał się" namysłowskiej defensywie Piątek. Na szczęście nie zdołał dobrze opanować zagranej mu piłki, i Żołnowski, do spółki z Biczysko, zażegnali niebezpieczeństwo.
Nasi zawodnicy nie ustawali w próbach podwyższenia prowadzenia, regularne ostrzeliwując świątynię golkipera Olesna. Najpierw z 30 metrów uderzał Kozan (nad poprzeczką), a później indywidualną akcją popisał się M.Raszewski, którego próbę do boku odbił golkiper przyjezdnych. W 23' lewą stroną popędził Suchocki, a tuż przed linią końcową dośrodkował do Simlata, który z woleja (z pierwszej piłki) uderzył. Strzał złapał jednak Gajdeczka. W kolejnej akcji M.Raszewski idealnie zacentrował na głowę Simlata, lecz ten z najbliższej odległości fatalnie spudłował. Następnie (w 29') swoich sił zza szesnastki próbował Z.Pabiniak, ale i w tym przypadku futbolówka minęła poprzeczkę. Chwilę potem prawą stroną ruszył z piłką Żołnowski. Minął Jasinę, "ściął" do środka, a będąc już przed szesnastką, potężnie uderzył. Szkoda, że piłka poleciała ponad poprzeczką, lecz mimo to autor akcji otrzymał zasłużone brawa. W 32' znajdujący się w szesnastce gości M.Raszewski natychmiast strzelił, a Gajdeczka odbił piłkę poza linię końcową. strzał. Z kornera dośrodkował Suchocki. Zagranie trafiło na głowę Simlata, który przeniósł piłkę ponad bramką. Kolejna okazja (34') była efektem rzutu wolnego egzekwowanego przez Moskala. Pomocnik Startu, z konieczności występujący w roli stopera, uderzył w kierunku bramki OKS-u, a golkiper gości "wypluł" piłkę przed siebie. w tym momencie jesteśmy świadkami małego zamieszania, które w końcu wyjaśnia Simlat, z najbliższej odległości pakując "skórę" do siatki. Niestety, arbiter liniowy zasygnalizował w tym momencie pozycję spaloną "Simiego" i główny bramki nie uznał. Z kolei w 35' z boku dośrodkował Żołnowski. Piłka trafiła do Z.Pabiniaka, który najpierw podbił zagranie głową, a następnie uderzył nogą obok słupka.
Goście zdołali odpowiedzieć tylko raz, w 37', gdy po błędzie Moskala futbolówkę wyłuskał Gawlik i potężnie huknął zza pola karnego. Ta poszybowała jednak obok słupka.
Nasi gracze tuż przed przerwą ponownie podkręcili tempo. W 44' Suchocki po raz kolejny pokazał, że tego dnia jest za szybki dla piłkarzy gości, gdy lewą stroną popędził na bramkę. Znów dobiegł do linii końcowej i zagrał do partnera. Tym razem podanie było za lekkie i nie dotarło do Simlata. Już w doliczonym czasie pierwszej części gry Biczysko podał piłkę Simlatowi, który trafił w bramkarza. Jednak nawet gdyby nasz egzekutor skierował piłkę do siatki, to i tak arbiter nie uznałby gola, ponieważ Rafał w momencie podania znajdował się na spalonym.
W pierwszej połowie Start powinien zapewnić sobie pewną wygraną. Tylko Simlat nie wykorzystał dwóch stuprocentowych sytuacji, a przecież jego partnerzy - przy lepszym wykończeniu - również mogli wpisać się na listę strzelców. Między 20, a 35 minutą meczu, nad oleską połową przeszła istna "czerwono-czarna" nawałnica. Sunął atak za atakiem. I tylko świątynia Gajdeczki pozostawała w tym fragmencie gry zaczarowana, gdyż żaden strzał nie chciał do niej wpaść. Posiadaliśmy inicjatywę, więc wydawało się, że kolejne gole są tylko kwestią czasu.

Po przerwie pierwszą okazję mieliśmy już w 47'. Z prawej strony dośrodkował M.Raszewski. Zagranie trafiło do Z.Pabiniaka, którego główkę pewnie wyłapał Gajdeczka. Kolejną ciekawą akcję przeprowadziliśmy w 53'. Simlat zagrał na lewo do Suchockiego. Ten natychmiast oddał piłkę przed pole karne do Z.Pabiniaka, który dostrzegł jeszcze lepiej ustawionego Biczysko. "Beny" opanował podanie, ale uderzył wprost w bramkarza Olesna. Po chwili goście tuż przed linią szesnastu metrów faulowali Pabiniaka. Do rzutu wolnego podszedł M.Raszewski, ale trafił piłką w mur.
Kolejne minuty to okres, w którym nasi zawodnicy zaczęli wyraźnie opadać z sił, a olescy piłkarze przejmować inicjatywę. Jeszcze w 68' udało nam się skonstruować ciekawą akcję, po której powinien uderzać Simlat. Niestety, zdecydował się jeszcze poszukać Pabiniaka i o bramkowej okazji mogliśmy zapomnieć. Przyjezdni, widząc problemy kondycyjne namysłowian, przystąpili do zdecydowanego natarcia. W 70' Pacierz próbował swoich sił zza pola karnego, lecz jego strzał minął słupek. Za chwilę byliśmy świadkami kluczowej akcji dla ostatecznego wyniku meczu (74'), gdy Kuleszka trzykrotnie (!!!) zatrzymał uderzenia gości z najbliższej odległości. Minuty upływały, a napór OKS-u nie słabł. W kolejnej sytuacji (78') Gawlik - zza pola karnego - strzelił po ziemi, lecz i z tą piłką poradził sobie Kuleszka. Potem "z pierwszej piłki" uderzał Kutynia, lecz "Dudek" ponownie był na posterunku. Nasi piłkarze z niemocy otrząsnęli się pod koniec regulaminowego czasu gry. W 86' Pabiniak strzelił z powietrza, ale oleski golkiper schwycił piłkę. Tenże zawodnik chwilę później, w dogodnej sytuacji, zastopowany został w ostatnim momencie. A przyjezdni ostatnią szansę na zmianę niekorzystnego rezultatu mieli doliczonym czasie gry. Gdy zegarki wskazywały 92 minutę, prawą stroną przedarł się Górniak. Ograł jednego z naszych defensorów, podciągnął do linii końcowej i wycofał do niepilnowanego Kutyni. Ten w dogodnej sytuacji przeniósł piłkę nad bramką, a nasi piłkarze głęboko odetchnęli.

Niestety, druga połowa przebiegała w głównej mierze pod dyktando graczy z Olesna. Nasi futboliści z biegiem czasu opadli z sił, a goście zaczęli groźnie nacierać. Na szczęście w sobotę bardzo dobrze dysponowany był Kuleszka, który umiejętnie wyłapywał dośrodkowania przeciwników. Zaś, to co "Dudek" zrobił w 74 minucie, namysłowscy kibice pamiętać będą jeszcze długo. "Czerwono-czarni", przez cały mecz wspierani fantastycznym dopingiem, zdołali jednak wykrzesać z siebie resztki sił i dowieźć skromne 1-0 do końca. Pozycja wicelidera została więc obroniona, dlatego nasi piłkarze zimę spędzą na miejscu premiowanym awansem. Do ligowej mety droga jeszcze daleka i pewnie jeszcze nie raz przyjdzie nam stoczyć podobne batalie. Niemniej chłopcy uczynili wielki krok w kierunku promocji do wyższej klasy rozgrywkowej i wierzymy w to, że pewnym krokiem po upragniony awans podążać będą także wiosną. Bo wielką szansę, która się przed nimi otwiera, żalem byłoby zaprzepaścić. Dziś, pełni optymizmu, możemy stwierdzić tylko jedno: aby do wiosny! [MW]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP