* AKTUALNOŚCI
 


Łubniany, 11.11.2008 r. (sobota) - godz. 13:00
14. kolejka V ligi opolskiej

ŚLĄSK ŁUBNIANY - NKS START NAMYSŁÓW 0-3 (0-3)

0-1 Simlat 27' (asysta Wolny)
0-2 Z.Pabiniak 29' (asysta M.Raszewski)
0-3 Simlat 33' (asysta Suchocki)

ŁUBNIANY: Staroń (46.Kulisz) - Lewicki (54.Gieża), Nowak, Franusz, Sobota (64.Pudelko), Świrski, Langosz, Wójcik (k), Gierłach, Bojar, Malinowski.
Rezerwowi: Pytlarz, Fierek.
Trener: Dariusz BROLL.

NKS START: Kuleszka - Żołnowski, Moskal, Wolny (61.Zalwert) - Kozan (k) - Kubaczyński (46.Zagwocki), M.Raszewski (81.K.Raszewski), Biczysko (72.Iwanowski), Suchocki - Simlat, Z.Pabiniak.
Rezerwowi: Szota.
Trener: Krzysztof GNACY.

Sędziowali: Bernard Malara (jako główny) oraz Adam Czabanowski i Mariusz Nowak (wszyscy Nysa).

Żółte kartki: Gieża (64.), Pudelko (71.)

Widzów: 150 (w tym ok. 75 z Namysłowa)

Mecz trwał: 98 minut (49+49)

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra trener Gnacy miał nie lada "orzech do zgryzienia". Z różnych względów na mecz nie dojechali dwaj nominalni stoperzy, Piotrowie Szota i Gołębiowski. Namysłowski szkoleniowiec zdecydował się więc na ryzykowny ruch i postawił na tej pozycji Andrzeja Moskala. Jak się później okazało, decyzja naszego trenera trafiona była w stu procentach. Andrzej rozegrał dobre zawody na - nieznanej dla siebie do tej pory - pozycji.
Lepiej mecz zaczęli gospodarze, którzy już w 2' nie wykorzystali idealnej sytuacji. Malinowski urwał się lewą stroną i zagrał precyzyjnie na piąty metr do Bojara, który strzelił z pierwszej piłki. Na szczęście intuicyjnie, i z wielkim wyczuciem, obronił uderzenie Kuleszka i tym samym wróciliśmy z dalekiej podróży.
W 8' gospodarze mogli ponownie objąć prowadzenie. Tym razem po błędzie naszego bramkarza. Kozan wycofał piłkę do Kuleszki, a ten chcąc wybić ja daleko w pole, trafił w Bojara. Namysłowska ławka rezerwowych zamarła, jednak futbolówka przeszła tuż obok słupka.
Start pierwszą groźną akcję przeprowadził w 12'. Kubaczyński zacentrował z prawego skrzydła, a główka Simlata przeszła obok słupka. Ale już minutę później powinniśmy objąć prowadzenie. Dwójkowa akcja M.Raszewski-Biczysko kończy się uderzeniem tego drugiego. Golkiper Śląska obronił. Do dobitki doszedł jednak Z.Pabiniak, którego zablokował obrońca. Futbolówka po tej interwencji trafiła z kolei do Simlata, który natychmiast strzelił z 6 metrów. Niestety, piłka trafiła w ustawionego na linii bramkowej defensora gospodarzy i świetną okazję diabli wzięli.
W 17' jeden z zawodników Śląska posłał długą piłkę w okolice naszej szesnastki. Tam źle lot piłki obliczył Żołnowski i Malinowski miał okazję do otwarcia wyniku. Jego strzał przeszedł tuż obok słupka. W 19' na uderzenie zza szesnastki zdecydował się Bojar, lecz nasz golkiper, choć z problemami, zdołał wypić piłkę na korner. Z kolei w 22' Langosz posłał kąśliwą centrę z prawej strony. Ale mogliśmy odetchnąć, gdy Malinowski nie zdołał zamknąć akcji.
W 25' Moskal zagrał piłkę z obrony do wychodzącego Simlata. Rafał zdecydował się na strzał, który z dużym trudem na róg odbił Staroń.
W 27' "czerwono-czarni" zdobyli bramkę! Wolny zagrał długą piłkę z głębi pola w szesnastkę miejscowych, gdzie czyhał już Simlat i pewną główką wyprowadził nas na prowadzenie! W tym momencie obserwatorzy poprzedniego meczu Startu (z Obrowcem - przyp. aut.) doznali "deja vu", gdyż identycznego gola (ten sam strzelec i asystent!) nasi chłopcy zdobyli trzy dni wcześniej! Gdy minęły kolejne 2 minuty, NKS prowadził już 2-0! Tym razem w środkowej strefie boiska piłkę rywalowi odebrał Kozan i natychmiast uruchomił na prawym skrzydle Kubaczyńskiego. Kuba podciągnął z futbolówką do linii końcowej i zagrał w pole karne Łubnian. Tam z kolei przejął ją Mariusz Raszewski i odegrał do Zbigniewa Pabiniaka, a nasz weteran z półobrotu pokonał Staronia!
Namysłowskich kibiców, którzy świetnie tego dnia wspierali swój zespół, ogarnęła wielka radość. Podobne sceny można było też zaobserwować przy ławce rezerwowych NKS-u. Trudno się jednak tej radości dziwić, gdy w ciągu dwóch minut zdobywa się 2 ważne gole. To jednak nie był koniec atrakcji, gdyż po następnych 4 minutach wynik brzmiał już 3-0 dla Startu!!! W 33' ponownie Kozan przejął piłkę na środku i natychmiast uruchomił podaniem lewe skrzydło. Tym razem piłkę otrzymał Suchocki, który też spod linii końcowej dośrodkował na dłuższy słupek. Tam nadbiegał już Simlat i bez najmniejszego problemu pokonał golkipera miejscowych. To było "zabójcze 6 minut". Po trzech "ciosach" zawodnicy gospodarzy byli zszokowani niczym znokautowany bokser. Nie za bardzo wiedzieli, co się z nimi - a właściwie ich grą - stało.
Od tego momentu "czerwono-czarni" rozgrywali piłkę na sporym luzie i co ciekawe, mogli ponownie pokarać gospodarzy. Choćby w 36', gdy Kubaczyński "urwał się" prawą flanką i umiejętnie dośrodkował do Z.Pabiniaka. Tym razem naszej grającej legendzie zabrakło niewiele, aby sięgnąć piłkę. Tenże Z.Pabiniak minutę później otrzymał idealne podanie w tempo i znalazł się "oko w oko" ze Staroniem. Niestety, mimo wybornej okazji, "Cacyk" pojedynek przegrał. Z kolei w 38' piłkę na wolne pole otrzymał Simlat. Tu Staroń nieco spóźnił się z interwencją, dlatego nasz super-snajper mógł go lobować. Szkoda, że futbolówka spadła tuż za bramką, bo mielibyśmy kolejne powody do radości. W opisywanej sytuacji pecha miał Staroń, który próbując zablokować Simlata, zderzył się ze swoim obrońcą. W efekcie odniósł obrażenia szczęki i po przerwie już go nie zobaczyliśmy (zmienił go Kulisz).
W 41' trójkowa akcja Biczysko-Simlat-Z.Pabiniak zakończyła się uderzeniem ostatniego z wymienionych, lecz futbolówka minęła słupek bramki Śląska.
Ostatnie minuty premierowej odsłony należały do miejscowych, którzy mogli skorygować bardzo niekorzystny wynik. Choćby w 42', gdy Malinowski w dobrej sytuacji trafił wprost w ofiarnie interweniującego Moskala. W 43' na natychmiastowe uderzenie zdecydował się Langosz, ale piłkę bez kłopotów przechwycił Kuleszka. Wreszcie w 45' swoich sił z dystansu próbował Gierłach, jednak uderzenie było za wysokie.
Pierwsze 45 minut zakończyło się rezultatem, jaki z trudem mogli sobie wyobrazić nawet najzagorzalsi fani "czerwono-czarnych". Sześć zabójczych minut zadecydowało, że przed zmianą stron nasi piłkarze o wynik mogli być naprawdę spokojni.

Początkowe fragmenty po przerwie zapowiadały raczej coś innego. Niekoniecznie spokojny przebieg gry, gdyż do roboty zabrali się gospodarze. Namysłowianie przetrzymali jednak ataki i ponownie zagrażali Śląskowi. Jak np. w 49', gdy Biczysko przedarł się prawym sektorem boiska w szesnastkę i zagrał do Simlata, którego w ostatniej chwili ubiegł Kulisz. W 56' próbę z dystansu podjął kapitan Kozan, lecz zmiennik Staronia był na posterunku.
W odpowiedzi (67') z rzutu wolnego uderzał Nowak, a Kuleszka piąstkował piłkę w pole.
W 69' Biczysko kapitalnie wypuścił w uliczkę Simlata, który zamiast strzelić, chciał jeszcze "nawinąć" obrońcę, co ostatecznie mu się nie udało. A szkoda, bo powinno być wówczas 4-0.
Gospodarze ponownie szukali szczęścia w próbach z dystansu. Na taką zdecydował się w 76' Świrski, ale piłka poszybowała nad poprzeczką.
O dużym pechu mógł w 79' mówić Suchocki, który najpierw oszukał w polu karnym obrońcę, a następnie strzelił. Tyle, że lecącą do bramki piłkę w ostatniej chwili wybił Nowak. Ostatnie trzy akcje też były dziełem gospodarzy, jednak nie przyniosły im one choćby honorowego trafienia. W 87' Kuleszka wyłapał strzał Bojara z narożnika szesnastki. Jeszcze lepiej nasz golkiper zachował się w 90', gdy zza szesnastki kropnął Gierłach, a "Dudek" piękną paradą wybił piłkę poza linię końcową. Wreszcie w 91' ponownie Bojar szukał sposobu na Kuleszkę, lecz ostatecznie go nie znalazł.

Czytając opis II części gry, można zauważyć, że Start nie był wtedy szczególnie zainteresowany forsowaniem tempa gry. Nasi zawodnicy skupili się bardziej na pilnowaniu wyniku i wyprowadzaniu kontrataków. A że gospodarze nie byli w stanie nic wielkiego zdziałać, to i spięć podbramkowych było jak na lekarstwo. Namysłowianom za mecz należą się wielkie brawa, gdyż w Święto Niepodległości zagrali niczym wytrawny gracz. Ba, niczym wytrawny pluton żołnierzy, który przed misją wiedział, jak osiągnąć założony cel. Dlatego najpierw wypunktowaliśmy rywali, a później zrobiliśmy wszystko, aby nie pozwolić sobie na wyrządzenie jakiejkolwiek krzywdy.
W sobotę czeka nas ostatnia kolejka, gdy podejmiemy OKS Olesno. Emocje na pewno nie będą mniejsze, gdyż zagramy o to, aby utrzymać pozycję wicelidera. Niemniej już dziś możemy wstępnie podsumować jesień pod kątem gier z beniaminkami, których "czerwono-czarni" w komplecie pokonali. [MW&G]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP