* AKTUALNOŚCI
 


Namysłów, 08.11.2008 r. (sobota) - godz. 13:00
13. kolejka V ligi opolskiej

NKS START NAMYSŁÓW - LZS OBROWIEC 1-0 (1-0)

1-0 Simlat 24' głową (asysta Wolny)

NKS START: M.Gołębiowski - Żołnowski, Szota, K.Wolny (58.Zalwert) - Kozan (k) - Kubaczyński (46.Suchocki), M.Raszewski (90+2.K.Raszewski), Biczysko (69.Zagwocki), Moskal - Simlat, Z.Pabiniak.
Rezerwowi: Iwanowski.
Trener: Krzysztof GNACY.

OBROWIEC: R.Wolny - Wilkołak, Smykała (k), Juraszek, Mutke (65.Landas), Szczudrawa, Gołąbek, Kwiotek, Klama, Flis, Brzozowski (46.Woźniak).
Rezerwowi: Opioła.
Trener: Bartłomiej BORYSEWICZ

Sędziowali: Jarosław Klecza (jako główny) oraz Arkadiusz Przystał i Maciej Krzyżowski (wszyscy Nysa)

Żółte kartki: Moskal (52.)

Widzów: 0 (spotkanie odbyło się bez udziału publiczności)

Mecz trwał: 94 minuty (46+48)

Kolejną przeszkodą na drodze rozpędzonego Startu była w sobotę drużyna LZS-u Obrowiec. Mimo znakomitej ostatnio passy "czerwono-czarnych" - 7 zwycięstw i 1 remis w ostatnich 8 spotkaniach (bramki 19-4) - przed potyczką czuliśmy lekki niepokój. Wynikał on z tego, że nie do końca byliśmy pewni, jak poradzą sobie podopieczni trenera Gnacego w roli zdecydowanego faworyta. W ostatnich latach nasi zawodnicy nieczęsto rozpoczynali spotkanie z takiej pozycji, dlatego też mieliśmy lekkie obawy czy presja wyniku nie wpłynie na nich destrukcyjnie. Nasi piłkarze stanęli jednak na wysokości zadania i uporali się z beniaminkiem.

W początkowych fragmentach byliśmy świadkami głównie gry w środku pola. Obu stronom nie udało się stworzyć klarownej sytuacji do oddania strzału. Niemoc przerwał w 7' Moskal. Z narożnika pola karnego potężnie uderzył, jednak piłka trafiła w poprzeczkę i opuściła pole gry. Kolejna akcja też mogła nam przynieść otwarcie wyniku. W 12' futbolówkę na linii pola karnego wyłuskał Biczysko i natychmiast zdecydował się na strzał po ziemi. Uderzenie o centymetry minęło lewy słupek bramki Wolnego.
Świadkami zamieszania pod naszą bramką po raz pierwszy byliśmy w 14'. W namysłowskiej szesnastce zakotłowało się, gdy do "skóry" doszedł Mutke. Nie trafił czysto w piłkę, lecz zagranie zdołał jeszcze przechwycić Kwiotek i z ostrego kąta strzelił w stronę naszej bramki. Kibice obserwujący mecz zza stadionowego ogrodzenia odetchnęli, gdy futbolówka w nieznacznej odległości minęła prawy słupek.
Odpowiadamy po chwili. Z rzutu wolnego dośrodkował Moskal. Jednak jego centra była za głęboka i nie miała szans trafić do żadnego z zawodników "czerwono-czarnych". Wrzutka sprawiła jednak pewne kłopoty R.Wolnemu, który musiał ratować się piąstkowaniem. W 19' Pabiniak podał do, znajdującego się w polu karnym gości, Simlata. Ten uderzył z ostrego kąta, a jego strzał bez problemu złapał, dobrze dysponowany tego dnia, Wolny. Przyjezdni odpowiedzieli 120 sekund później. Po dośrodkowaniu z kornera najwyżej do futbolówki skoczył Wilkołak. W tym przypadku uderzenie głową poszybowało ponad bramką.
W 24' Start przeprowadził akcję, po której objął prowadzenie. Piłkę z głębi pola mocno zagrał K.Wolny. Ta w polu karnym trafiła do niepilnowanego Simlata, który strzałem głową wpakował ją do bramki bezradnego, w tej sytuacji, golkipera przyjezdnych.
W 27' udaje nam się przeprowadzić koronkową akcję prawą stroną. Żołnowski minął jednego z zawodników gości i zagrał do Z.Pabiniaka, który z pierwszej piłki odegrał do uciekającego M.Raszewskiego. Mariusz z kolei dośrodkował futbolówkę w szesnastkę Obrowca. Kiedy wydawało się, że piłka musi trafić do Simlata, jak spod ziemi wyrósł defensor przyjezdnych i przerwał akcję. Wielka szkoda, bo sam sposób rozegrania piłki mógł się naprawdę podobać. Po chwili Biczysko idealnie w uliczkę wypuścił Simlata. Niestety, sędzia liniowy sygnalizował pozycję spaloną naszego napastnika i akcja została zatrzymana.
Podopieczni trenera Borysewicza odgryźli się w 32'. Po wrzutce z rzutu wolnego, obok bramki główkował Juraszek. 35' przyniosła nam niepewną interwencje namysłowskiego golkipera. W, wydawałoby się, niegroźnej sytuacji nie złapał on futbolówki, i ta przeleciała mu między nogami. Na całe szczęście zdołał się on błyskawicznie odwrócić i naprawić swój błąd. Końcówka pierwszej połowy przyniosła jedną okazję. W 44' przed polem karnym Obrowca faulowany był Simlat. Sędzia zastosował przywilej korzyści, gdyż piłka trafiła do Pabiniaka, który z kolei uderzył po długim rogu. Zagranie minęło jednak słupek bramki gości.
Pierwsze 45 minut nie było wielkim widowiskiem. Więcej okazji bramkowych stworzył sobie namysłowski Start, i co ważne, jedną sytuację udało mu się wykorzystać. Mimo wszystko skromna zaliczka nie pozwalała ze stuprocentową pewnością twierdzić, że 3 punkty mamy już w kieszeni.

Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy "wróciliśmy z dalekiej podróży". Z najbliższej odległości na bramkę strzelał Smykała, ale nasz golkiper instynktownie odbił piłkę. To jednak nie koniec kłopotów, bowiem z dobitką pośpieszył Szczudrawa. Jednak i tym razem namysłowski bramkarz stanął na wysokości zadania i sparował uderzenie.
W 50' dobrym przerzutem na prawą stronę popisał się K.Wolny. Do zagrania doszedł Moskal, który zdecydował się na podanie do wbiegającego w pole karne Kozana. Kapitan Startu upadając, zdołał jeszcze oddać strzał, lecz próba minęła poprzeczkę. W 56' stwarzamy stuprocentową okazję do podwyższenia rezultatu. Niestety, z najbliższej odległości futbolówkę nad bramką przeniósł Simlat. Po chwili Biczysko wyszedł na czystą pozycję. Nie jest mu jednak dane stanąć oko w oko z bramkarzem gości, gdyż sędzia boczny dopatrzył się minimalnej pozycji spalonej. Ciężko w tym momencie stwierdzić, czy na pewno miał rację. Niemniej gdyby nie sygnalizacja liniowego, popularny "Beny" miałby wyborną szansę na umieszczenie piłki w siatce.
W 66' w dogodnej okazji z powietrza (z lewej nogi) uderzył Pabiniak. Strzał nieznacznie minął jednak prawy słupek bramki R.Wolnego. W kolejnej sytuacji znów szansę miał Pabiniak. M.Raszewski centrował do legendy Startu, a próba uderzenia głową 43-latka poszybowała nad poprzeczką. W 70' aktywny w tej części gry Suchocki zdecydował się na podanie do M.Raszewskiego. Namysłowski pomocnik nie trafił jednak czysto w piłkę (wolej), która bez żadnego zagrożenia minęła bramkę LZS-u. Po chwili, tuż przy linii końcowej, ograł obrońcę Suchocki. Następnie podał do będącego w polu karnym Zagwockiego, który z pierwszej piłki uderzył w kierunku bramki. W tym momencie mogliśmy jedynie westchnąć, gdyż futbolówka trafiła w słupek. Co za pech. Podwyższenie rezultatu sprawiłoby, że o wygraną prawdopodobnie nie musielibyśmy się już martwić. Jeszcze w 78' fantastycznie z rzutu wolnego strzelił Kozan, lecz Wolny z trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Goście po wybornej sytuacji z początku tej połowy (47') nie potrafili przez długi czas stworzyć w miarę klarownej okazji do oddania groźnego strzału. Przełamali się w 81', gdy potężnie z dystansu uderzył Juraszek. Na całe szczęście futbolówka trafiła w jednego z naszych obrońców, i po rykoszecie opuściła boisko.
Ostatnie minuty przebiegały w dosyć nerwowej atmosferze, gdyż wynik do końca pozostawał sprawą otwartą. Na boisku mnożyły się niecelne zagrania i było sporo chaosu w grze, a dogodnych sytuacji było jak na lekarstwo. W 89' z piłką ze środka boiska uciekał M.Raszewski. Będąc już w polu karnym gości zdecydował się strzelić, ale w porę zdołał zablokować go obrońca. Zawodnicy z Obrowca ostatnią szansę stworzyli sobie w 90', jednak Klama - zza szesnastki - uderzył obok bramki. Arbiter główny spotkania, pan Jarosław Klecza z Nysy, zdecydował się doliczyć trzy minuty gry. Nasza obrona spisała się jednak bez zarzutu i po chwili "czerwono-czarni" mogli po raz kolejny zaprezentować na środku boiska taniec zwycięstwa.

Sztuką jest zainkasować trzy punkty, kiedy zespół nie prezentuje się w meczu wybitnie. I ten wyczyn w pełni udał nam się w sobotę. Samo spotkanie nie było porywającym spektaklem. Po pierwsze, na boisku dominowała walka, po drugie zaś, ciężko o wielkie widowisko bez udziału publiczności. Doping prowadzony zza płotu, to jednak nie to samo, co zagrzewanie do boju swoich pupili z wysokości trybun. Wina leży, jak się wydaje, po obu stronach. Zarówno działaczy, którzy mimo upływu ponad miesiąca, nie zdołali "wypracować czytelnego schematu organizacyjnego, który pozwoli klubowi na całkowitą pewność wyeliminowania chuligańskich zachowań w przyszłości" (słowa prezesa Startu z minionego czwartku - przyp. aut.). Ale też klubu kibica, którego naganna postawa w meczu z Olimpią odbija nam się czkawką (grą bez publiczności) do tej pory.
Wracając do namysłowskich piłkarzy. Chwała im za to, że mimo przeciwności losu, zdołali postawić kolejny krok w drodze po miejsce w ścisłej czołówce ligi na koniec rundy. Jeśli w dwóch ostatnich grach utrzymają formę, to z pewnością na wiosnę liczyli się będą w grze o awans.
Kolejny mecz czeka nas już w najbliższy wtorek (11 listopada). Piłkarze "czerwono-czarnych" udadzą się wtedy do Łubnian, na prawdziwą batalię "o 6 punktów" z tamtejszym Śląskiem. Niewątpliwie czeka nas mecz kolejki, gdyż zagrają ze sobą ekipy ścisłej ligowej czołówki. Już dziś zapraszamy gorąco wszystkich sympatyków Startu na ten mecz, bowiem ostatnio - niestety - naszych pupili możemy oglądać tylko poza Namysłowem. [MW]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP