* AKTUALNOŚCI
 


Namysłów, 18.10.2008 r. (sobota) - godz. 15:00
11. kolejka V ligi opolskiej

NKS START NAMYSŁÓW - SPARTA PACZKÓW 6-1 (2-0)

1-0 Z.Pabiniak 1' (asysta Biczysko) - gol zdobyty w 45 sekundzie!
2-0 Biczysko 33' (bez asysty)
2-1 Ł.Krótkiewicz 48' (karny)
3-1 Simlat 52' (bez asysty)
4-1 Z.Pabiniak 57' (asysta Biczysko)
5-1 Biczysko 62' (bez asysty)
6-1 Z.Pabiniak 90+ 11' (asysta M.Raszewski)

NKS START: Kuleszka - Żołnowski, Szota, Wolny - Zalwert (46.Zagwocki) - Kubaczyński, M.Raszewski (k), Biczysko (86.Iwanowski), Suchocki (90+3.K.Raszewski), Simlat, Z.Pabiniak.
Rezerwowy: M.Gołębiowski.
Trener: Krzysztof GNACY

SPARTA: Józefczyk - Bogdanowicz (k), Harmata, Dudek (46.Tytko), Bułka, Wyczałkowski (83.Paprzycki), Ziemianek, Grygiel, Śleziak, Salachna, Ł.Krótkiewicz.
Rezerwowy: Wandzel.
Trener: Marcin KRÓTKIEWICZ.

Sędziowali: Dariusz Wardak (jako główny) oraz Wojciech Białowąs i Krzysztof Kowalczyk (wszyscy Opole)

Żółte kartki: Zalwert (31.) - Grygiel (16.)

Czerwone kartki: Kuleszka (48.)

Widzów: 0 (spotkanie odbyło się bez udziału publiczności)

Mecz trwał: 104 minuty (47+57)

Przed spotkaniem spodziewano się trudnej przeprawy Startu. W końcu do Namysłowa przyjechał wicelider, a poza tym mecz odbywał się bez udziału publiczności. Obawy okazały się płonne, gdyż "czerwono-czarni" zdemolowali wręcz paczkowską Spartę, aplikując jej aż 6 goli!
Początek był wymarzony dla namysłowian. Już w 45' objęliśmy prowadzenie, gdy Z.Pabiniak dopełnił formalności po indywidualnej akcji Biczysko (przebiegł z piłką kilkanaście metrów, wykładając naszej legendzie piłkę "jak na tacy"). W 5' Z.Pabiniak przejął piłkę w środkowej strefie boiska, po czym sprytnie odnalazł Simlata, który spokojnie trafił do siatki. Arbiter nie uznał jednak gola, gdyż jeden z liniowych chwilę wcześniej zasygnalizował pozycję spaloną naszego snajpera. W 14' po faulu na Biczysko sędzia podyktował rzut wolny, lecz strzał Szoty (20 m) poszybował nad bramką.
Dopiero w 17' goście po raz pierwszy oddali strzał w kierunku naszej bramki, lecz Krótkiewcz zrobił to niecelnie.
Za chwilę Zalwert przechwycił futbolówkę w środku pola i momentalnie odegrał do Biczysko. Ten, po minięciu kilku rywali, idealnie wypuścił Simlata, który z kolei przy próbie przerzucenia piłki nad bramkarzem, przerzucił też bramkę.
W 20' Szota sfaulował jednego z rywali tuż przy "szesnastce", lecz uderzenie jednego ze "spartan" poszybowało nad poprzeczką Kuleszki. Ale to nie był koniec namysłowskich ataków, bo już w 23' M.Raszewski próbował zaskoczyć Józefczyka strzałem z narożnika pola karnego. Bramkarz gości z ogromnymi problemami zdołał odbić piłkę na korner.
Paczkowanie próbowali się odgryźć w 28' oraz 29'. Wtedy to dwukrotnie z dystansu uderzał Krótkiewcz. Jednak za pierwszym razem nasz golkiper pewnie obronił, a próba nr 2 okazała się niecelna.
W 33' było już 2-0 dla Startu. Biczysko wyłuskał piłkę jednemu z graczy gości, po czym ruszył w kierunku paczkowskiej bramki. Po przebiegnięciu kilku metrów wykonał krótki zwód w prawo, a następnie precyzyjnie uderzył, a futbolówka - obok prawego słupka - zatrzepotała w siatce!
Zszokowana Sparta próbowała zewrzeć szeregi, lecz nie bardzo jej to wychodziło. W 39' dobrze w środkowym sektorze boiska interweniował Żołnowski, a następnie sprytnie wypuścił "w bój" Suchockiego. Do - zdawało się niezbyt precyzyjnego - odegrania doszedł jednak Simlat (lewa strona szesnastki) i posłał ją wzdłuż 7 metra. Akcję zamykał Z.Pabiniak, lecz w idealnej sytuacji zaprzepaścił okazję na trzeciego gola. Minutę przed końcem I połowy filmową akcję po lewej stronie rozegrali Simlat z Biczysko. Ich zagrania z pierwszej piłki można było oklaskiwać na stojąco, gdyby kibice mieli możliwość obejrzenia meczu (choć fani stojący... za płotem stadionu wyraźnie się wówczas ożywili!). W finalnym momencie Biczysko oddał strzał, lecz goście mogą zawdzięczać uniknięcie straty kolejnej bramki jedynie szczęściu Józefczyka, który instynktownie wystawił rękę i odbił piłkę. W przedłużonym czasie gry (45+ 1') powinniśmy prowadzić 3-0. Niestety, próba lobowania bramkarza Sparty przez Z.Pabiniaka była niedostatecznie precyzyjna i ten piłkę zatrzymał.
Pierwsza odsłona, to zdecydowana przewaga "czerwono-czarnych" w polu. Gdyby celownik namysłowskiej legendy (mowa o Z.Pabiniaku) był w sobotę lepiej nastawiony, to w momencie zejścia do szatni Start powinien prowadzić przynajmniej 5-0. Nie da się ukryć, że defensywa Sparty przypominała bardziej "szwajcarski ser", niż formację grającą w V lidze. Dlatego też nasi zawodnicy wchodzili w nią, niczym "w masło".

Drugie 45 minut zaczęło się dla nas fatalnie, bowiem w 47' dekoncentracja naszych piłkarzy zaowocowała rzutem karnym dla gości. Jedenastkę (48') pewnie na gola zamienił Ł.Krótkiewcz, ale nie była to nasza jedyna strata. Nieodpowiedzialnie zachował się namysłowski golkiper, który słusznie zobaczył czerwony kartonik i udał się pod prysznic. Trener Gnacy nie dysponował w sobotę bramkarzem rezerwowym, dlatego między słupkami stanął z konieczności Jakub Kubaczyński, nominalny pomocnik. Jak się później okazało, gra w bramce była w jego wykonaniu "strzałem w dziesiątkę", gdyż popularny "Kuba" interweniował niczym stary wyjadacz.
Gdy wydawało się, że zamiast kontrolowanego meczu, będziemy drżeć o wynik, "czerwono-czarni" odpowiedzieli w najlepszy z możliwych sposobów. W 52' M.Raszewski uderzył zza szesnastki, a piłkę przed siebie "wypluł" Józefczyk. W tym momencie doskoczył do niej czujny Simlat i bez problemu umieścił ją w siatce, podwyższając na 3-1. Mało tego. Po kolejnych 5 minutach Start prowadził już 4-1! Goście nie otrząsnęli się jeszcze ze straty gola, gdy prawą flanką pociągnął aktywny Biczysko, po raz drugi wykładając idealnie piłkę Z.Pabiniakowi. A pan Zbyszek przyłożył tylko nogę, notując drugie trafienie w meczu. Z kolei w 59' dobrze główką uderzył po kornerze "Simi", lecz bramkarz był na posterunku. W 62' podwyższyliśmy prowadzenie na 5-1! Biczysko umiejętnie przechwycił piłkę w środku pola i popędził na bramkę gości. Defensorzy Sparty nie potrafili go dogonić, więc "Beny" spokojnie minął Józefczyka i z ostrego kąta wpakował piłkę między słupki! Takiego kwadransu, jak opisany powyżej, dawno już przy Pułaskiego nie widzieliśmy. "Czerwono-czarni" punktowali rywali niczym rasowy bokser. A pamiętajmy, że NKS grał już wtedy w dziesiątkę! Po dwóch kolejnych minutach powinno być nawet 6-1. Dokręcaną z lewej strony piłkę wrzucił Suchocki, a defensywę Sparty - próbującą zastawić pułapkę ofsajdową - uprzedził Simlat, wchodząc idealnie w tempo. Rafał opanował piłkę na siódmym metrze, lecz mając przed sobą tylko bramkarza, fatalnie przestrzelił. Z boku wydawało się, że to formalność. Bo to, że Rafał jest boiskowym artystą, wiadomo nie od dziś. Tym razem zlekceważył on znakomitą sytuację, w której się znalazł i stąd pudło. A szkoda.
Dopiero w 70' widzieliśmy pod namysłowską bramką zawodników Sparty. Dokładnie podczas wykonywania rzutu rożnego, po którym Krótkiewicz niecelnie główkował.
Z kolei w 73' oglądaliśmy bardzo dramatyczne zdarzenie. Piłkarz gości, Bogdan Wyczałkowski (na co dzień... burmistrz Paczkowa!) przy próbie zatrzymania szarżującego Biczysko stanął na tyle nieszczęśliwie, że doznał fatalnie wyglądającej kontuzji. Najprawdopodobniej poważnie uszkodził staw kolanowy, który z boku wyglądał na nienaturalnie zdeformowany. Więcej jednak będziemy wiedzieć po otrzymaniu informacji ze szpitala, do którego odwieziono go ambulansem. Dlatego przerwa w grze trwała aż 10 minut.
Po wznowieniu gry inicjatywę znów posiadali "czerwono-czarni". W 86' z rzutu wolnego uderzył Kamil Wolny, lecz piłka poszybowała nad poprzeczką. Z kolei w 91' technicznym strzałem Józefczyka próbował zaskoczyć Suchocki, ale golkiper Sparty nie dał się zaskoczyć. Nasz zespół wciąż atakował. W 94' Zagwocki pociągnął środkiem pola, a następnie perfekcyjnie zagrał do Z.Pabiniaka. Niestety, kolejna próba lobowania nie wyszła popularnemu "Cacykowi" i futbolówka spadła już za poprzeczką. W 95' Z.Pabiniak ponownie znalazł się w idealnej sytuacji. Tym razem strzelił po ziemi, lecz futbolówka zmierzająca do pustej bramki... zatrzymała się w błocie, tuż przed linią bramkową! W 99' Simlat wyszedł w tempo przed bramkę i przelobował Józefczyka. Jego radość z bramki była jednak przedwczesna, gdyż arbiter pokazał pozycję spaloną. Wreszcie w ostatniej minucie gry (101') nasi piłkarze dopięli swego. M.Raszewski popędził prawym skrzydłem, by zagrać wzdłuż ósmego metra. Akcję zamykał Z.Pabiniak, który tym razem nie pomylił się i dopełnił formalności.

W sobotę oglądaliśmy w Namysłowie bardzo dziwny mecz. Bo takiego przebiegu gry dawno na naszym obiekcie nie widzieliśmy. W pierwszych 45 minutach nasz zespół zdominował boiskowe wydarzenia, w pełni kontrolując sytuację. Ale słaba skuteczność sprawiła, że Start zszedł na przerwę przy zaledwie dwubramkowym prowadzeniu.
Po zmianie stron "czerwono-czarni" zaczęli grę w najgorszy z możliwych sposobów. Bo nie dość, że stracili gola z karnego, to jeszcze z boiska wyrzucony został namysłowski bramkarz! Dodajmy, jedyny w sobotę bramkarz. Jednak po wznowieniu gry przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdyż nasi zawodnicy rozpoczęli... demolkę rywala, który przecież przyjechał do nas jako wicelider tabeli! Dość powiedzieć, że gdyby Start wykorzystał choć połowę sytuacji, które stworzył, to bez wątpienia mecz zakończyłby się wynikiem dwucyfrowym. Jednak i pół tuzina goli sprawiło dużą radość piłkarzom oraz grupie namysłowskich porządkowych, którzy zabezpieczali spotkanie. Jedyne, czego możemy żałować, to pusty stadion właśnie. Bo w sobotę - decyzją klubowych władz - obiekt został zamknięty. Dlatego możemy jedynie napisać: "Szkoda, że Państwo tego nie widzieli!". Oczywiście z wyjątkiem sytuacji z 73 minuty, gdy mecz został na 10 minut przerwany z powodu paskudnie wygladającej kontuzji Bogdana Wyczałkowskiego. Mamy nadzieję, że uraz mimo wszystko nie okaże się groźny i piłkarz Sparty szybko powróci na murawę. W każdym razie szczerze mu tego życzymy. [MW&G]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP