* AKTUALNOŚCI
 


Bogdanowice, 31.08.2008 r. (niedziela) - godz. 17:00
4. kolejka V ligi opolskiej

START BOGDANOWICE - NKS START NAMYSŁÓW 6-3 (3-1)

0-1 Matłosz 3' (asysta M.Raszewski)
1-1 Frydryk 35'
2-1 Frydryk 37'
3-1 Frydryk 45'
4-1 Frydryk 62'
4-2 M.Raszewski 70' (asysta Iwanowski)
4-3 Simlat 83' (asysta P.Gołębiowski)
5-3 Jamuła 86'
6-3 Lichwa 90+2' (karny)

BOGDANOWICE: Gorczowski - Wiciak, Stupek, Masłowski (46.Z.Antoszczyszyn), Baranowski, Jamuła, Lichwa (k), Balcer, Krupa, Mikler, Frydryk.
Rezerwowi: Papuga, Komarnicki.
Trener: Marek MALEWICZ.

NKS START: Cieplicki - Żołnowski, Szota (k), Wolny - P.Gołębiowski - M.Raszewski, Matłosz (46.Iwanowski), Zagwocki, Moskal (64.Kubaczyński) - Simlat, Hołub (36.Suchocki).
Rezerwowi: Zalwert, Dziedzic, M.Gołębiowski, Piekarczyk.
Trener: Krzysztof GNACY

Sędziowali: Adam Jochem (jako główny) oraz Adam Bagiński i Michał Barszcz (wszyscy Kędzierzyn-Koźle)

Żółte kartki: Z.Antoszczyszyn (53.) - Matłosz (40.), Szota (86.), Cieplicki (90+2.)

Widzów: 100

Mecz trwał: 94 minuty (46+48)

Niedzielny mecz dla "czerwono-czarnych" rozpoczął się wręcz bajkowo. Już w 3' Zagwocki dostrzegł w środku pola niekrytego Matłosza, który po przyjęciu piłki, pięknym lobem z 20 metrów zaskoczył Gorczowskiego.
W 8' Bogdanka mogła wyrównać, gdy w sytuacji sam na sam znalazł się Mikler, jednak Cieplicki wyszedł z tego pojedynku górą. Dwie minuty później bezpańska piłka trafiła pod nogi Lichwy, który bez namysłu uderzył półwolejem (18 m), a ta, po poprzeczce, spadła poza linię końcową.
W 12' namysłowianie powinni podwyższyć prowadzenie. Wtedy lewą flanką pociągnął Moskal, wykładając - jak na tacy - futbolówkę Hołubowi. Niestety, Kamil nie trafił w piłkę z 3 metrów, a lepszej okazji naprawdę nie można sobie wymarzyć!!!
W odpowiedzi (22') głową po kornerze uderzył Mikler, lecz piłka o centymetry minęła świątynię Cieplickiego. Natomiast w 28' na strzał z dystansu zdecydował się Lichwa, ale wykonanie było dalekie od oczekiwań kibiców rywali.
W 30' nieźle ze stojącej piłki (rzut wolny) uderzył Zagwocki. Byłoby lepiej, gdyby piłka nie poleciała w środek bramki, bo golkiper miejscowych nie miał żadnych kłopotów z interwencją. Za chwilę (33') ten sam zawodnik wrzucił w tempo piłkę do Hołuba, który urwał się swojemu opiekunowi. Kamil uprzedził też spóźnionego bramkarza i gdy wydawało się, że piłka wyląduje w siatce, ta po jego uderzeniu z 10 metrów trafiła w słupek!
W rewanżu (34') Lichwa dostał dobre, prostopadłe podanie w szesnastkę, lecz w sytuacji 1 na 1 górą był Cieplicki. Niestety, 60 sekund później mieliśmy już remis. Niepotrzebnie na lewym skrzydle atakował piłkę wślizgiem M.Raszewski. Nie dość, że jej nie sięgnął, to jeszcze dzięki temu Jamuła mógł uwolnić się spod jego opieki. Tak też zrobił podciągając z futbolówką kilka metrów i wrzucając ją w pole karne. Tam zamykał już akcję niepilnowany Frydryk, który główką pokonał naszego golkipera. Mało tego. 2 minuty później (37') gospodarze objęli prowadzenie! Tym razem Frydryk otrzymał piłkę na środku naszej połowy, obrócił się i oddał niezbyt trudny strzał. Niestety, ów "farfocel" znalazł drogę do siatki, gdyż Cieplicki niezgrabnie rzucił się do piłki, a ta po jego rękach wtoczyła się do za linię bramkową. Gdy wydawało się, że to wystarczający cios dla namysłowian, nasza defensywa podarowała Fryderykowi kolejny prezent. W 45' snajper Bogdanki przebiegł około 30 metrów w asyście namysłowskiego obrońcy, który biernie go asekurował. Super-Wiesław w odpowiednim momencie "ściął" do środka i z 11 metrów spokojnie trafił do bramki! Dlaczego nikt nie zdołał powstrzymać tego zawodnika? To pozostanie słodką tajemnicą naszej defensywy.
Po pierwszej odsłonie namysłowski Start - zabrzmi to niewiarygodnie - powinien rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Przy prowadzeniu 1-0 mieliśmy bowiem dwie stuprocentowe sytuacje, które sztuką było nie wykorzystać (vide Hołub). Niestety, brak skuteczności nadal jest zmorą naszego Startu, co skwapliwie wykorzystują rywale. W efekcie zamiast pewnego prowadzenia, piłkarze NKS-u zeszli na przerwę ze sporą stratą.

Już pierwsza akcja po przerwie (46') powinna przynieść podwyższenie wyniku gospodarzom. Na szczęście Mikler z ostrego kąta trafił tylko w słupek. Z kolei w 53' Krupa uderzył z narożnika szesnastki, a kąśliwą piłkę nogami odbił Cieplicki. Dwie minuty później ponownie Krupa próbował zaskoczyć naszego golkipera. Tym razem uderzył z woleja, a futbolówka minimalnie minęła spojenie namysłowskiej bramki.
Nasz zespół w pierwszych fragmentach drugiej połowy nie potrafił stawić oporu miejscowym, więc co chwilę pod namysłowską bramką robiło się niebezpiecznie. M.in. w 62', gdy Belcar nieprzyjemnie strzelił, a Cieplicki wybił piłkę poza linię autową. Z autu wrzucił ją na 4-ty metr Antoszczyszyn, gdzie przy biernej postawie obrońców i bramkarza, Frydryk bezkarnie skierował piłkę głową do siatki. Wynik brzmiał w tym momencie 4- 1, a autorem wszystkich goli był właśnie Wiesław F.
Dopiero w 65' "czerwono-czarni" zdołali postraszyć Start B. Po dośrodkowaniu z kornera piłka w zamieszaniu trafiła pod nogi Simlata, który intuicyjnie uderzył. Szkoda, że odrobinę za słabo aby zaskoczyć Gorczowskiego. W 68' M.Raszewski groźnie uderzył z linii pola karnego, lecz futbolówka - po rękach bramkarza - wylądowała poza linią końcową. Z kolei w 70' Iwanowski przerzucił ciężar gry na prawą stronę, a opiekującym się M.Raszewskim defensor popełnił błąd (nie trafił w piłkę). W efekcie Mariusz stał oko w oko z bramkarzem i skutecznie posłał piłkę do bramki. W tym momencie namysłowscy piłkarze uwierzyli, że jeszcze nie wszystko zostało w tym meczu zaprzepaszczone. Zaatakowali śmielej, co sprawiło, że teraz często groźnie było pod świątynią Gorczowskiego. W 73' z prawej strony na dalszy słupek zacentrował Suchocki, lecz zamykający akcję Simlat strzelił niecelnie z 4 metrów (główkował). Szkoda, że piłka nie wpadła do bramki, bo okazja była wyśmienita.
Bogdanowice przeprowadziły kontratak (74'). Akcja poszła prawą stroną, a po dośrodkowaniu kapitalną okazję na gola miał Mikler, który nie atakowany przez nikogo, spudłował z 3 metrów. Przy tej akcji mieliśmy sporo szczęścia.
W 79' M.Raszewski próbował szczęścia z rzutu wolnego. Uderzył nad murem, jednak bramkarz, choć z wielkim trudem, sparował piłkę na korner. Natomiast w 83' jeszcze bardziej odżyły nadzieje NKS-u na korzystny wynik. Wtedy to Piotr Gołębiowski wypatrzył wchodzącego w szesnastkę Simlata, który mimo niezbyt czystego przyjęcia, opanował ją i chytrze przerzucił Gorczowskiego. Przegrywaliśmy w tym momencie zaledwie 3-4.
Niestety, były to płonne nadzieje, bowiem 3 minuty później wynik skorygował Jamuła. Nasz zespół rzucił się na miejscowych, a ci skutecznie namysłowian skontrowali. Przy bramkowej akcji dla rywali chyba lepiej mógł zachować się nasz bramkarz, ponieważ w decydującym momencie do Jamuły doskakiwał Żołnowski, więc wystarczyło skrócić kąt na 5-tym metrze. Cieplicki wybiegł z kolei aż pod linię końcową szesnastki, czym znacznie ułatwił zadanie strzelcowi.
Minutę później mieliśmy jeszcze jedną okazję, lecz strzał Suchockiego wylądował na poprzeczce.
Ostatni gol padł już w doliczonym czasie gry (92'). Gospodarze wykonywali karnego, którego sprokurował namysłowski golkiper, atakując wślizgiem stojącego tyłem do bramki gracza Bogdanki. Pewnym egzekutorem okazał się Lichwa, który tym samym skorygował wynik na 6-3 dla swojego teamu.

Mecz zakończył się wynikiem hokejowym, co nie wystawia najlepszego świadectwa naszej defensywie. Faktem jest, że boiska w Bogdanowicach i Proślicach są idealne do uzyskiwania wysokich wyników (z racji małych wymiarów). De facto jeden wykop spod własnej bramki często powoduje zagrożenie po drugiej stronie. I tak też było w niedzielę. Po prawdzie potwierdzają to również wyniki (wysokie) uzyskiwane przez bogdanowiczan na własnych śmieciach. Oczywiście nie jest to usprawiedliwienie dla naszych zawodników, bo pewne błędy w defensywie nie powinny mieć miejsca. Ale karcące słowa należą się również Hołubowi, który w roli atakującego zmarnował dwie wyborne okazje. Gdyby Kamil był skuteczniejszy, pewnie mecz wyglądałby inaczej. A tak mamy kolejną - trzecią z rzędu - porażkę. W futbolu nie liczy się dobre wrażenie, lecz to, co wpadnie do siatki.
Niedzielne spotkanie to już historia. Szkoda jedynie, że to historia porażki poniesionej w dziwnych okolicznościach. Namysłowski Start notuje po raz kolejny ligowy falstart. Bo jak inaczej nazwać zdobycie 1 punktu w 4 kolejkach? Jest źle, a okazję do poprawy wizerunku "czerwono-czarni" mieć będą w najbliższą sobotę. Tyle, że potrzebne jest zwycięstwo, aby zmazać niekorzystne wrażenie z poprzednich gier. Czy jest to możliwe? Trudno powiedzieć, bo rywal nie jest łatwy. Do Namysłowa przyjeżdża Swornica. Co by jednak nie mówić, o przeciwniku, my w zwycięstwo wierzymy. Dlatego koledzy-piłkarze, pokażcie nam, że nie zapomnieliście, jak skutecznie gracie w piłkę. [G]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP