* AKTUALNOŚCI
 


Wtorek 10 lipca
"MIŁE ZASKOCZENIE"
(Mecz Wspomnień okiem byłych bohaterów)

StartNamyslow.pl: - Na początek w imieniu organizatorów chcemy podziękować Panu za przybycie na namysłowski "Mecz Wspomnień". Czy może się Pan krótko naszej widowni przedstawić? Mam tu na myśli zwłaszcza młodszą jej część, bowiem jest w Namysłowie również spore grono kibiców, które doskonale Mieczysława Łuszczyńskiego kojarzy.
Mieczysław ŁUSZCZYŃSKI (piłkarz Startu Namysłów w latach 90-tych): - Do Namysłowa trafiłem z inicjatywy Pana Raczkowskiego, który obserwował mnie od dwóch lat i właśnie przez ten okres próbował ściągnąć do Startu. Przez dłuższy czas głównym problemem była bariera finansowa, jednak ostatecznie doszedł do porozumienia z moim poprzednim klubem, czyli MKS-em Oławą, gdzie zostałem królem strzelców. Wcześniej grałem w klubach ligowych, m.in. Śląsku Wrocław.
Moja przygoda w Namysłowie zaczęła się bardzo miło. Przychodząc tutaj w 1997 roku trafiłem na interesujący zespół, choć jego sytuacja w tabeli po rundzie jesiennej nie była najciekawsza. Początek wiosny mieliśmy nie najlepszy, jednak później zanotowaliśmy serię 10-ciu meczów bez porażki, zajmując ostatecznie miejsce w środku tabeli. Strzeliłem wówczas 8 goli i myślę, że zaprezentowałem się wtedy z przyzwoitej, jeśli nie dobrej strony. Mimo niewysokiego wzrostu sporo goli strzeliłem głową. Miałem za sobą dobrą rundę, więc Pan Raczkowski zaproponował mi przedłużenie kontraktu, gdyż wcześniej podpisałem z klubem umowę na pół roku. Chciałem sprawdzić się w nowym miejscu i przy okazji zobaczyć, czy dopasuję się do zespołu. A że tak się stało, to i zostałem w Namysłowie na kolejne lata. Łącznie z okresem gry w Opolu (po przeniesieniu Startu do stolicy województwa - przyp. aut.) spędziłem w klubie 3 lata, które z perspektywy czasu wspominam bardzo miło. Dziś, spotykając się z byłymi kolegami z boiska, wspominaliśmy tamte czasy. Nie ukrywam, że był to dobry dla mnie okres, gdyż Pan Raczkowski stworzył wówczas w Namysłowie bardzo dobre warunki do pracy. A mam porównanie, bowiem miałem przyjemność gry w kilku klubach, począwszy od ekstraklasy, poprzez II i III ligę. Atmosfera była tu naprawdę fajna.
- Jest Pan kolejnym gościem "Meczu Wspomnień", który wspomina dobrą atmosferę w namysłowskim klubie. Pamiętam, że w okresie naszej gry w II lidze mówiło się o Starcie Namysłów, że była to drużyna bez nazwisk, jednak stanowiąca zespół.
- Zgadza się. Nie mieliśmy może wielkich nazwisk w składzie, jednak byliśmy ekipą walczaków, bardzo waleczną. Wielu rywali przekonało się o tym na własnej skórze. Jak choćby Groclin Grodzisk Wielkopolski, który w sezonie, w którym wchodził do ligi, miał naprawdę niesamowity zespół, wygrywający niemal każdy mecz. Tymczasem w Namysłowie przekonali się, że potrafimy być groźni dla każdego i przegrali z nami 0-4. Swoją grą potwierdzaliśmy pewną prawidłowość, że do ciekawych wyników można dochodzić nie tylko samymi umiejętnościami, ale również wielką walką na boisku.
- Skoro jesteśmy przy meczu z Groclinem, to czy jest jakiś mecz w barwach Startu, który zachował Pan szczególnie w pamięci?
- Zagraliśmy sporo ciekawych meczów z silnymi przeciwnikami, które jak Groclin, wchodziły do ligi, a z którymi potrafiliśmy wygrać. Trudno jest mi jednak wyróżnić jakieś spotkanie w sposób szczególny. Na pewno nasze zwycięstwa nad wyżej notowanymi rywalami smakowały najbardziej.
- Co dziś prywatnie i sportowo porabia Mieczysław Łuszczyński?
- Prywatnie jestem ratownikiem medycznym i jeżdżę karetką pogotowia. Ze sportem nadal jestem związany, choć już w roli trenera. I już w tej roli zanotowałem kilka awansów. Na obecną chwilę prowadzę Sokół Marcinkowice, klub klasy okręgowej.
- A czego życzyć jednemu z najskuteczniejszych snajperów Startu z okresu jego gry w II lidze?
- W szczególności zdrowia. Wiadomo, że lata każdemu z nas uciekają i nikt z każdym rokiem nie jest młodszy. Jak jest zdrowie, to i życie jest dużo łatwiejsze.
- Tego więc Panu życzę. Przy okazji mamy nadzieję, abyśmy się mogli spotykać z byłymi zawodnikami Startu częściej, nie tylko przy okazji meczów okolicznościowych.
- Wykorzystując sytuację, chciałbym na koniec podziękować za zaproszenie na okolicznościowy mecz. Nie ukrywam, że byłem tym faktem nieco zaskoczony, gdyż nie wiedziałem, że w Namysłowie szykowany jest klubowy jubileusz. Miałem wprawdzie inne plany na weekend, jednak z przyjemnością pojawiłem się na meczu mojego byłego klubu. Naprawdę miło było spotkać się z kolegami, których w zdecydowanej większości nie widziałem około 12-13 lat. [ rozmawiał KK]

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP