* AKTUALNOŚCI
 


Piątek 6 lipca
"PODSTAWA, TO AMBICJE"
(wywiad-rzeka Bogdanem Kowalczykiem, część III)

Prezentujemy dziś trzecią i ostatnią część obszernego wywiadu, który specjalnie dla naszych czytelników przeprowadziliśmy ze szkoleniowcem Startu, Panem Bogdanem Kowalczykiem. Z dzisiejszej części możemy się dowiedzieć m.in. o tym, jakie ambicje ma trener i jego drużyna, jakie jest zdanie coacha w kwestii wykonywanej przez niego profesji, a także co sądzi o negatywnych opiniach na swój temat. Zapraszamy do zapoznania się z materiałem.

StartNamyslow.pl: - Jakie są Pana sportowe plany na najbliższy sezon? Czy otrzymał Pan gwarancje z klubu, że poprowadzi Pan Start Namysłów również w rozgrywkach 2012/13?
Bogdan KOWALCZYK (trener Startu Namysłów): - Co prawda prezes nie powiedział mi wprost, czy nadal będę trenerem, ale mówiąc, że mamy szukać nowych zawodników, właściwie dał mi to do zrozumienia. Przyszłość pokaże, jak długo będę trenerem Startu Namysłów. Jak już wspomniałem, nie jest to łatwa praca. Mam tylko nadzieję, że przez kolejny rok nie postarzeję się o następne 10 lat (śmiech). Mam bowiem żonę i dzieci, jest więc dla kogo żyć (uśmiech).
- Mówi się, że drugi sezon w danej klasie rozgrywkowej jest dla beniaminków trudniejszy. Czy przewiduje Pan, że ta niepisana maksyma może mieć również zastosowanie w naszym przypadku?
- Po awansie zwykle każdy zespół wzmacnia się organizacyjnie, finansowo i kadrowo. Tymczasem, jak już powiedziałem, nam po promocji do III ligi rozpadła się drużyna, którą budowałem przez półtora roku. Cały sezon 2011/2012 była dla nas bardzo trudny, a zwłaszcza jego pierwsza połowa. Czekaliśmy na zimę, żeby dokonać niezbędnych zmian. Mam więc nadzieję, że drugi tak ciężki sezon już nam się nie przytrafi.
- Część namysłowskich kibiców wolałaby sytuację, w której namysłowski Start występowałby w IV lidze z zastrzeżeniem, że opierałby się tylko i wyłącznie na własnych wychowankach. Jakie jest Pańskie zdanie w tym temacie?
- Dodam do tego, że kiedy graliśmy w IV lidze, to kibice narzekali, że nie gramy na III-ligowym froncie. Wówczas łatwiej byłoby im zmobilizować się, żeby głośnym dopingiem wspomóc klub. Odpowiadając jednak na pytanie, nie ma dla mnie znaczenia, skąd kto do nas pochodzi. Ważne, czy jego serce bije dla NKS-u. Sami wiele razy byliście świadkami tego, jak chłopcy spoza Namysłowa identyfikują się z czerwono-czarnymi barwami. I właśnie to jest dla mnie najważniejsze. Zasługując na pochwały od innych trenerów za zaangażowanie i walkę, udowodnili, że zależy im na Starcie Namysłów. Oczywiście życzyłbym sobie, żeby wychowanków było jak najwięcej w składzie, jednak prawda jest taka, że nie każdy nasz wychowanek spełnia wymogi gry na III-ligowym poziomie. Kibice głosząc tego typu tezy, wcale nam nie pomagają. W praktyce dzielą zespół, ja natomiast muszę go później scalać w szatni. Nie przemawia do mnie koncepcja, że to kibice powinni wyznaczać kierunki działania klubu. Od tego jest przecież zarząd.
- Nawiązując do Pańskiej wypowiedzi, rzeczywiście widać w drużynie atmosferę. Wszyscy tworzą jedność. W drugiej części rundy jesiennej odnieśliśmy jednak wrażenie, że nie wszyscy chcieli spoglądać w jednym kierunku. W zimie dokonał Pan swoistej rewolucji w składzie, odeszło dwunastu zawodników. Wydaje nam się, że nie wszyscy zawodnicy opuścili klub tylko dlatego, że nie prezentowali wymaganego poziomu sportowego.
- Często powtarzam chłopakom, że jeżeli w koszyku jest jedno zgniłe jabłko, to mogą od niego gnić również następne. Rzeczywiście pożegnaliśmy się z kilkoma zawodnikami, którzy byli "toksyczni" w szatni. Na pewno nie było ich jednak dwunastu. Powiem to jeszcze raz: ważne jest dla mnie, czy ktoś ma ambicje, żeby grać co najmniej w III lidze. Jeżeli tak, to będzie grał w Starcie Namysłów. Jeżeli takich ambicji nie ma, to trzeba mu podziękować. Obecnie prezes stworzył nam takie warunki, że możemy sobie na to pozwolić. Zresztą, to swoista norma w każdym klubie. Podsumowuje się pewien okres, a później, jeżeli jest taka potrzeba, "wietrzy szatnię". Rotacja zawodników w drużynie jest czymś zupełnie normalnym.
- Czas na kolejne trudne pytanie. O trójce Kowalczyk-Kozan-Głowacki w pewnych kręgach środowiska kibicowskiego mówi się "mafia w Starcie". Odniesie się Pan do tych słów?
- Ktoś w piłce seniorskiej rządzić musi. Prezes zaufał akurat nam. To chyba normalne, że trener, kapitan i kierownik sekcji piłki nożnej mają sporo do powiedzenia. Jeżeli ktoś mówiąc w ten sposób, chce zasugerować, że działamy na szkodę NKS-u, to nie zgodzę się z taką opinią. Uważam, że cała nasza trójka ma kompetencje do tego, żeby sprawować swoje funkcje. Mówiąc krótko, nie jesteśmy żadną mafią, a raczej właściwymi osobami na właściwym miejscu. Jeżeli ktoś chciałby trenować dwa razy w tygodniu, grać w okręgówce, a po meczu wypić piwo, to jego problem. My chcemy otaczać się ambitnymi ludźmi. Właśnie taką osobą jest prezes, którego ambicją było utrzymanie się w III lidze. Zapowiedział wielu osobom, że nie spadnie, a my jego słowa zrealizowaliśmy. A skoro tak mówił, to znaczy, że w nas wierzył.
- Zdaje Pan sobie sprawę z faktu, że gdybyśmy dziś na naszej stronie internetowej przeprowadzili sondę, czy trener Kowalczyk powinien na stanowisku zostać czy też nie, to, mimo utrzymania, z dużym prawdopodobieństwem kibice i tak głosowaliby przeciw Panu? Czy nie jest tak, że ma Pan w Namysłowie stałą grupę osób źle Panu życzących i w tym momencie nie liczą się wymierne efekty Pańskiej pracy trenerskiej?
- Przeciwnicy zawsze się znajdą. Negatywnie wypowiadają się przede wszystkim osoby, którym z różnych względów podziękowaliśmy za dalszą współpracę. Tu trzeba wspomnieć, że podziękowaliśmy kilku graczom z uwagi na niesportowy tryb życia. Utrzymanie zawdzięczamy m.in. temu, że pozbyliśmy się takich osób z klubu. Jestem związany z namysłowskim Startem, z przerwami, od 30 lat. W pewnym momencie kibice domagali się mojej dymisji. Ciekawe w tym kontekście jest to, że chcieli piłkarzy z Namysłowa, a trenera już nie? Trochę brak tutaj konsekwencji i logiki. Trudno mi zaakceptować negatywne opinie na mój temat. Naprawdę nie jest mi z tym łatwo. Ale muszę z tym żyć. Jeżeli będzie mi dane, to jeszcze rok na pewno popracuję z seniorami Startu. Jeżeli zaś atmosfera się nie zmieni, to może wówczas odejdę, bo przecież nie ma co się "kopać z koniem". Nie rozumiem jednak jeszcze jednej kwestii. Jak ktoś, kto nazywa się fanatykiem Startu, nie jest z klubem na dobre i na złe? Przecież samo znaczenie słowa "fanatyk" zawiera w sobie bycie z drużyną zarówno w chwili sukcesu, jak i trudnych momentach. Bo właśnie wsparcie w sytuacji kryzysowej jest tak naprawdę najbardziej drużynie potrzebne.
- Podczas wiosennego meczu z Chróścicami coś pękło. Zwłaszcza w takim spotkaniu fanatycy powinni pokazać swoje przywiązanie do drużyny. Tymczasem skandując "Start to My, a nie Wy", właściwie się od Was odwrócili. Jak Pan odebrał to zachowanie?
- Moi podopieczni bardzo przeżyli to spotkanie. Ja również byłem zasmucony tym, że m.in. moi dawni wychowankowie domagali się mojej dymisji. Nie chcielibyśmy już być świadkami tego typu zachowań. Przywdziewałem czerwono-czarne barwy w chwili największych sukcesów namysłowskiego Startu w latach 90-tych. Wówczas dzięki nam ówcześni kibice mieli okazję przeżyć fajną przygodę, wspierając nas podczas meczów. Obecne pokolenie fanatyków długo nie miało możliwości przeżycia podobnych chwil. Ostatnimi czasy mogli jednak posmakować choćby atmosfery spotkań z opolską Odrą. Staraliśmy się awansować także dla nich, żeby mogli zobaczyć futbol w trochę lepszym wydaniu. Najsmutniejszy w tym momencie jest fakt, że cały czas graliśmy dla naszych fanów, a dostaliśmy od nich policzek. Trudno mi wytłumaczyć ich zachowanie. Może mieli chwilę słabości, a może po prostu nie rozumieją idei wspierania swojego klubu na dobre i na złe? Jeżeli ktoś zrobi błąd, to powinien robić wszystko, żeby nie popełniać następnego. Tymczasem nasi kibice po zrobieniu pierwszego, nie uchronili się od popełnienia kolejnych. Mam nadzieję, że ci młodzi ludzie zrozumieją, że pogubili się i dojrzeją do tego, żeby wyciągnąć z całej tej smutnej sytuacji wnioski.
- To spróbujmy zakończyć rozmowę wątkiem nieco bardziej optymistycznym. Gdyby udało nam się pokonać niedociągnięcia organizacyjne i ustabilizować budżet na satysfakcjonującym poziomie, to gdzie według Pana powinno być miejsce Startu Namysłów w piłkarskiej hierarchii?
- Jako klub przyjęliśmy zasadę ciągłego rozwoju, tak indywidualnego, jak i drużynowego. Mamy ambicje rozwijać się, ale to pewnie nikogo nie zaskoczy, bo taka jest idea każdego sportu czy organizmu sportowego. Wiadomo, że kto stoi w miejscu, w praktyce robi nawet krok do tyłu. Chciałbym, aby w najbliższym sezonie Start Namysłów odniósł sukces zespołowy w postaci spokojnego utrzymania w III lidze. A gdyby w klubie finanse znacznie się poprawiły - mam tu na myśli pojawienie się dużych sponsorów typu Browar Namysłów czy Velux - to dlaczego nie mielibyśmy podjąć walki o II ligę? Uważam, że ośrodek pokroju Namysłowa mógłby spokojnie być reprezentowany właśnie w II lidze. Zaplecze ekstraklasy jest według mnie zbyt dużym wyzwaniem, co zresztą mocno odczuł większy od nas Kluczbork. I liga, to już naprawdę poważne pieniądze i profesjonalizacja struktur administracyjnych w klubie. Przykładem mogą być dla nas choćby Zdzieszowice, czyli ośrodek od Namysłowa mniejszy, a grający z dobrym skutkiem w II lidze. Marzy mi się, aby w polskiej ekstraklasie zadebiutował wreszcie wychowanek Startu Namysłów. Spodziewałem się, że tym pierwszym będzie Michał Markowski, ale tak się - póki co - nie stało. W tym roku obchodzimy 60-lecie założenia klubu, ale żaden wychowanek w najwyższej klasie rozgrywkowej naszego kraju jeszcze nie zagrał. Obyśmy za kilka lat mogli się kimś takim pochwalić.
- Zajmuje się Pan fachem trenerskim kilka ładnych lat. Czy pracując w tej profesji, wzoruje się Pan na kimś szczególnie?
- Pierwsze kroki trenerskie stawiałem w oparciu o warsztat szkoleniowy trenerów, którzy mnie prowadzili w czasie mojej gry w piłkę. Kolejny krok, to już doskonalenie w ramach kursów i stażów. Trudno liczyć na wypracowanie warsztatu, bazując tylko na podglądaniu innych, choć uważam, że u każdego trenera można się czegoś nauczyć. Byłem na stażu u trenera Smudy, miałem też okazję obserwować pracę trenera Tarasiewicza. W jakimś stopniu ich praca też jest bodźcem do własnego doskonalenia. Uważam, że aby nie popaść w tym środowisku w przeciętność, należy starać się wypracowywać własny styl czy warsztat. Nie ukrywam, że pewne rozwiązania treningowe czy taktyczne czerpię ze szkoleń i kursów, natomiast inna część oparta jest na własnym doświadczeniu. Piłka nożna posiada tyle możliwości w temacie techniczno-taktycznym, że trenerzy uczą się jej cały czas. Niekiedy mam zresztą wrażenie, że im więcej wiedzy w tym temacie zdobywam, tym mniej wiem. Pamiętajmy, że futbol, to nie tylko taktyka i technika. To również motoryka czy psychologia, która jest czynnikiem niezwykle istotnym. Wielu specjalistów uważa, że 20% wyniku końcowego "siedzi" właśnie w głowie.
- Skoro nie ma Pan szkoleniowca, na którym się wzoruje, to może dokończy Pan kwestię podjętą w poprzedniej wypowiedzi. To znaczy, na pracy z którym trenerem, będąc piłkarzem, skorzystał Pan najwięcej?
- Każdy trener różnił się w jakiś sposób warsztatem. Trener Krupa kładł na przykład nacisk na motorykę. Zawsze nam powtarzał, że jeśli nie dajemy rady rywalowi umiejętnościami techniczno-taktycznymi, to mecz przynajmniej musimy wywalczyć i wybiegać. Z kolei na akcent techniczno-taktyczny spory nacisk kładł trener Panic. Trener Wilk wdrażał w zespole akcenty z Bundesligi, na bieżąco czytając prasę niemiecką, starał się równoważyć wspomniane przeze mnie akcenty. Jednego wzorca nie mam, niemniej mogę powiedzieć, że najwięcej zawdzięczam trenerom Krupie i Wilkowi.
- Ale może nam Pan obiecać, że nie zamęczy namysłowskich kibiców tiki-taką (uśmiech)?
- Tu należałoby zacząć od stwierdzenia, że jednak polscy piłkarze nie posiadają predyspozycji - bo nie są po tym kątem szkoleni - aby grać w sposób preferowany przez Barcelonę czy reprezentację Hiszpanii. Ideą futbolu jest możliwie szybkie przedostanie się pod bramkę przeciwnika i stworzenie sobie sytuacji do zdobycia gola. Hiszpanie dołożyli od siebie pierwiastek długiego utrzymywania się przy piłce, a po uśpieniu rywala, podejmują próby błyskawicznego stworzenia sytuacji. Myślę, że to kwestia indywidualna, czy danemu kibicowi podoba się taki futbol, czy też nie. W piłce najważniejszy jest efekt końcowy, a skoro hiszpańscy piłkarze święcą w ostatnich latach spektakularne sukcesy, to ich filozofia futbolu zawsze się obroni. A przykładając do pytania naszą drużynę, to musimy przede wszystkim dostosować własny styl gry do możliwości zawodników. Nie możemy grać tylko szybkim atakiem, ale też wiemy, że nie jesteśmy w stanie przez 90 minut narzucić rywalom w III lidze swoich warunków gry. Staramy się pewne akcenty w grze rozkładać równomiernie, przy okazji stosując pewne urozmaicenia, mające zaskoczyć przeciwników. Bez względu jednak na obrany kierunek rozwoju drużyny, najważniejszą kwestią jest doskonalenie założonych schematów taktyczno-technicznych. Kluczowym elementem jest tzw. powtarzalność i automatyzm w czasie gry elementów, które szlifujemy podczas treningów. W IV lidze nasz potencjał był na tyle duży, że do gry z każdym rywalem mogliśmy przystępować z założeniem gry otwartej. W realiach III-ligowych już tak nie jest, ale właśnie dzięki grze z lepszymi piłkarsko ekipami, nasi chłopcy mają okazję do własnego rozwoju i podniesienia umiejętności.
- Nasza rozmowa dobiegła końca. Dziękujemy Panu za poświęcenie nam blisko 1,5 godziny, mającej przybliżyć Pański punkt widzenia na sprawy związane z futbolem i namysłowskim Startem. Jednocześnie życzymy dalszych sukcesów w roli trenera "Legendarnych Czerwono-Czarnych".
- Również dziękuję. Mam nadzieję, że w kolejnych miesiącach rzeczywiście będziemy mieć sporo powodów do radości. [rozmawiali MW i KK]

Powyższym materiałem kończymy swoisty "tryptyk rozmowny", który portal StartNamyslow.pl zrealizował ze szkoleniowcem Startu Namysłów. Mamy nadzieję, że materiał przypadł naszym kibicom do gustu. Tymczasem już dziś zapraszamy na kolejny obszerny wywiad, który tym razem przeprowadziliśmy z Tomaszem Kozanem, charyzmatycznym kapitanem drużyny NKS-u. Śledźcie Państwo naszą witrynę, bo już za kilka dni część I kolejnej ciekawej rozmowy!

 
 * KLUB
    O klubie
    Stadion
    Sukcesy
    Historia
 * SENIORZY
    Kadra
    Tabela
    Wyniki
    Statystyka
 * JUNIORZY MŁODSI
 * SKLEP