Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

ARCHIWUM

"Niezwykła determinacja gospodarzy"

Odsłony: 9463

StartNamyslow.pl: - Na przestrzeni ostatnich tygodni, mam okazję spotkać się z Panem po raz kolejny. W dzisiejszym meczu Startu i Odry oglądaliśmy jeszcze więcej goli, niż w pierwszym spotkaniu obu zespołów. Tym razem nie może

mieć Pan jednak powodów do zadowolenia. A przecież przez długi czas wydawało się, że kontrolujecie to spotkanie.

Grzegorz JAKOSZ (trener Odry Wodzisław Śl.): - Mecz trwa 90 minut. Na początku trafiliśmy do piekła, później znaleźliśmy się w niebie, a na koniec... Nawet nie wiem, jak określić miejsce, w którym się znaleźliśmy. Chyba jeszcze gorszym, niż w piekle. W początkowych 20 minutach nie graliśmy tego, co przed meczem zakładaliśmy. Pozytywnie jednak zareagowaliśmy po stracie bramki, w pewnym momencie wychodząc na prowadzenie 3-1. Rzeczywiście wydawało się, że kontrolujemy mecz. Tymczasem później okazało się, że tak nie było. W nasze szeregi wkradło się trochę rozluźnienia, a mimo to stworzyliśmy sobie jeszcze kilka groźnych sytuacji. Na pewno niezwykła determinacja gospodarzy sprawiła, że Ci odwrócili losy meczu. Zresztą na przedmeczowej odprawie przestrzegałem zawodników, że dziś decydującą rolę będzie odgrywała wspomniana determinacja i zaangażowanie. Boisko w Namysłowie, jeżeli chodzi o cechy wolicjonalne Waszego zespołu, to naprawdę ciężki teren. Nam przez moment tych cech zabrakło i sytuacja wymknęła się spod kontroli. Poza tym w mój zespół wkradła się nerwowość i kończyliśmy mecz w dziewiątkę, który ostatecznie przegraliśmy 3-5. Drużynie z Namysłowa gratuluję zwycięstwa. Cóż, piłka ma to do siebie, że jest czasem kompletnie nieprzewidywalna. W zasadzie dzisiejszy mecz powinniśmy zdecydowanie wygrać, tymczasem tracimy 5 goli i wracamy do domu z pustymi rękami. [wysłuchał KK]

StartNamyslow.pl: - Chciałoby się powiedzieć „wreszcie”. Po 9-ciu z rzędu porażkach, namysłowski Start wreszcie się przełamał. No i wreszcie możemy głęboko odetchnąć (uśmiech).

Bogdan KOWALCZYK (szkoleniowiec Startu Namysłów): - Rzeczywiście możemy teraz złapać głęboki oddech. Dosyć już mieliśmy kolejnych porażek, które sprawiły, że przed dzisiejszym meczem mogliśmy je wyśrubować w negatywnej kategorii. Anty-rekordu udało nam się jednak uniknąć. Chłopcy walczyli do końca i cel osiągnęli. Potwierdzili też na boisku, że warto… mieć nowe stroje (śmiech).

StartNamyslow.pl: - Do strojów za chwilę wrócimy. Chciałbym jednak ten mecz najpierw poddać z Panem krótkiej analizie. W pierwszych 20 minutach dobrze się prezentowaliśmy i strzeliliśmy bramkę. Później straciliśmy jednak trzy gole, a ja przed oczami miałem już koszmary z dwóch wcześniejszych meczów w Bielsku i Zabrzu (tam Start też otwierał wynik meczu, ale później konkurenci aplikowali nam po 5 goli – przyp. aut.). Po kilkunastu kolejnych minutach jesteśmy jednak świadkami piłkarskiego rollercoastera. Sytuacja nagle odwróciła się o 180 stopni. Nasz zespół strzelił rywalom jeszcze 4 gole i wygrał mecz. Dodam, wygrał mecz strzelając 5 bramek, co w nowym wydaniu III ligi jeszcze nam się nie zdarzyło. Szczerze gratuluję zwycięstwa, ale i zafundowania nam tak kapitalnych emocji oraz zwrotów akcji.

- Dokładnie tak było, jak powiedziałeś. Sądziłem jednak, że mecz zakończymy z sześcioma golami na koncie. W ostatniej akcji meczu Rafał Samborski wybrał jednak mniej korzystny wariant jej rozegrania i szansa przepadła. W akcji 2 na 1 mógł podawać do lepiej ustawionego Kamila Smolarczyka, ale tego nie zrobił. Do momentu utraty pierwszej bramki mecz przebiegał po naszej myśli. Graliśmy dobrze w polu, co udokumentowaliśmy golem. Niestety, bramka z wolnego – który nie powinien być podyktowany, bo Rafał Żołnowski czysto wybił futbolówkę rywalowi spod nóg – całkowicie zmieniła obraz meczu. Dodatkowo przy golu na 1-1 popełniliśmy błąd w ustawieniu muru. Ta sytuacja napędziła przeciwnikowi grę. Za moment Odra miała słupek, a po kolejnej chwili strzeliła drugą bramkę, też zresztą z rzutu wolnego. I też w wyniku błędu w ustawieniu muru, jak i błędu bramkarza, który powinien zaczekać do momentu strzału. Po pierwszym golu wszystko nam się – jak zwykle zresztą – posypało. Dobrze, że do przerwy straciliśmy tylko dwa gole. W przerwie przypomniałem jednak chłopakom, że w Wodzisławiu z wyniku 0-3 wyciągnęliśmy na 2-3, a przecież niewiele brakło, a uzyskalibyśmy tam remis. Zespół pamiętał o tym i ten optymizm miał przekuć w podobną postawę. Tymczasem zaraz po przerwie tracimy bramkę po strzale samobójczym i stajemy pod ścianą. Taka sytuacja niejednej, lepszej od nas ekipie, podcięłaby skrzydła. Ale my już tyle doświadczyliśmy, że chłopcy się nie podłamali. Chwała chłopakom za to. Wyglądaliśmy dziś na boisku, jak mocno poobijany bokser, który w decydujących momentach wyprowadził nokautujące ciosy. Że nie wspomnę o nowych strojach, które krążą mi po głowie. W naszej trudnej sytuacji było to coś nowego, dawno zapomnianego.

- Czyżby w nowych strojach wstąpił w zespół nowy duch walki? Czy to może nowa jakość drużyny? (uśmiech).

- Tak to można żartobliwie ująć. Śmialiśmy się zresztą po meczu w szatni, że chyba nam te stroje do środy nie zdążą wyschnąć (śmiech).

- Sądzę, że po dzisiejszym spotkaniu kibice wychodzili ze stadionu zadowoleni. Bo w meczu Startu z Odrą nie zabrakło goli, a przede wszystkim emocji. A skoro wspomniał Pan o zespole w kontekście bokserskiej metafory, to w tym sezonie rzeczywiście byliśmy mocno obijani. Niemniej czujny musiał być każdy rywal, bo Start zawsze był wielką niewiadomą. Albo in plus, albo in minus.

- Kibice faktycznie powinni być po tym meczu zadowoleni. Przy okazji chciałbym podziękować fanom z trybuny pod dębem, bo ich wsparcie na pewno dodawało nam w trudnych momentach skrzydeł. Dziś byli naszym dwunastym zawodnikiem i sporo nam pomogli. Cieszę się, że to ze sobą współgrało, tzn. chłopcy stworzyli fajne widowisko, a kibice dobry doping. To z pewnością optymistyczny akcent na zakończenie sezonu. W III-ligowej rywalizacji pozostały nam jeszcze dwa mecze i mam nadzieję, że po dzisiejszej grze, w środę wyjdziemy na boisko w zdecydowanie lepszych nastrojach. Liczę, że z Czańcem i Podbeskidziem podejmiemy walkę i zanotujemy obiecujące rezultaty. Korzystne wyniki z tymi zespołami z pewnością byłyby dobrym prognostykiem w kontekście przygotowań do IV ligi.
Dziś wystąpiliśmy właściwie w optymalnym składzie. Ze względów zdrowotnych zabrakło nam tylko Patryka Pabiniaka i Damiana Zalwerta, który w tygodniu nabawił się urazu. Ten mecz potwierdził pewną prawidłowość z początku sezonu. Wtedy też mogliśmy wystawić w miarę optymalny zespół i wówczas zbieraliśmy punkty. Oczywiście taki skład nie będzie zawsze gwarantował sukcesu, niemniej do takiego sukcesu mamy zawsze bliżej. Ale od razu też dodam, że nie zapominam o meczach, w których musieliśmy sobie radzić w eksperymentalnych zestawieniach i też mieliśmy w nich momenty dobrej gry. Podstawą jest jednak zawsze konsekwencja w działaniach taktycznych. Dziś mieliśmy tego całkiem przyzwoitą namiastkę. Myślę, że jeśli zachowalibyśmy zespół w obecnym składzie, to w przyszłość możemy patrzeć optymistycznie. Podstawą jest jednak utrzymanie tych chłopaków w Namysłowie. A jeśli do tego dodamy młodych chłopaków z drużyny młodzieżowej, którzy mogliby się uczyć piłki od tych bardziej doświadczonych, to sądzę, że wyglądałoby to obiecująco.

- Na koniec raz jeszcze przypomnę, że Start Namysłów nie pobił smutnego anty-rekordu. Natomiast przed naszym zespołem wciąż szansa pobicia nowego rekordu. To trzy zwycięstwa z rzędu na poziomie nowej III ligi.

- Skoro taka szansa pojawia się przed nami, to spróbujemy z niej skorzystać (uśmiech). [rozmawiał KK]

P.S. Zdjęcie trenera Grzegorza Jakosza wykorzystaliśmy z portalu http://www.chojniczanka.pl (autor: Wojciech Reszkowski).

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy