Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

ARCHIWUM

"Środek pola kluczem do sukcesu"

Odsłony: 9235

Tomasz JAWORSKI (napastnik Swornicy Czarnowąsy): - Cieszymy się ze zwycięstwa, a ja nie ukrywam, że cieszę się też ze strzelonych bramek. Przy pierwszym trafieniu było trochę przypadku, bo to przeciwnik

był przy piłce i niespodziewanie ją stracił. Piłka odbiła się od nóg jednego z rywali i trafiła do mnie. Uderzyłem ją intuicyjnie i ta po rykoszecie wpadła bramkarzowi za plecy. Mój drugi gol, to dopełnienie formalności po strzale Wojtka (Scisły – przyp. aut.), który znalazł się w sytuacji sam na sam, strzelił na bramkę, ale piłka po odbiciu się od nóg bramkarza ostemplowała poprzeczkę i spadła w miejsce, w którym akurat stałem. Dopisało mi więc trochę szczęścia, ale fajnie, że te dwa gole dały nam punkty. Trzeba się z tego cieszyć, bo w ostatnich meczach dobrze prezentowaliśmy się na boisku, a jednak mieliśmy problem ze zdobywaniem punktów. Wygrywamy po raz pierwszy w rundzie wiosennej i liczę, że dalej też to będzie dobrze wyglądać.

StartNamyslow.pl: - W dwumeczu okazał się Pan prawdziwym katem namysłowian. Jesienią miał Pan swój duży udział przy efektownym sukcesie 6-0, strzelając dwa gole. Dziś Pana zespół ponownie wygrał, a na koncie Jaworskiego znowu pojawiły się dwa trafienia. Z ośmiu goli ogółem był Pan autorem aż połowy trafień.

- To jeszcze przypomnę, że w pierwszym meczu arbiter podyktował dwa rzuty karne po faulach na mojej osobie (uśmiech). Co do meczu ze Startem, to akurat znam w tym zespole kilku zawodników i dobrze mi się z nimi gra. Natomiast jeśli chodzi o moje gole w tym sezonie przeciw drużynie z Namysłowa, to myślę, że jest to bardziej zbieg okoliczności. Nie mam bowiem jakichś oszałamiających statystyk bramkowych, ani tym bardziej drużyny, której regularnie strzelałbym bramki.

- Przyzna Pan jednak, że przyjechaliście do Namysłowa z nożem na gardle. Gdybyście nie wygrali ze Startem, to Wasza sytuacja w walce o grupę mistrzowską stałaby się w tym momencie bardzo trudna.

- Jak najbardziej był to dla nas bardzo ważny mecz. Oczywiście priorytetem było wywalczenie 3 punktów i cel ten zrealizowaliśmy dosyć sumiennie. Z obu stron oglądaliśmy sporo walki, my natomiast okazaliśmy się skuteczniejsi. Po zakończeniu rundy jesiennej założyliśmy sobie cel w postaci walki o czołową czwórkę grupy północnej. Trzeba grać i dalej zdobywać punkty, aby się w niej znaleźć. Ogólnie wiosną dobrze rozgrywamy pierwsze połowy, natomiast problem z naszą grą pojawia się po zmianie stron.

- Zgodzi się Pan, że dziś czynnikiem decydującym o zwycięstwie Swornicy była lepiej zorganizowana gra w środku pola?

- Tak, dziś chłopcy sporo pracowali w środku, dobrze się ustawiali, włożyli w ten mecz sporo pracy, a przy tym wymieniali się pozycjami. Mogliśmy akcje rozrzucić i pograć wtedy piłką. To rzeczywiście był klucz do naszego sukcesu. [rozmawiał KK]

StartNamyslow.pl: - Po dobrym początku rundy wiosennej dziś do Namysłowa przyjechał rywal plasujący się w tabeli dużo wyżej niż Start. I okazało się, że nie znaleźliśmy wystarczających środków do tego, aby znów zapunktować.

Kajetan ŁĄTKA (obrońca Startu Namysłów): - Do drużyny Swornicy mamy sporego pecha. W tamtym roku rywale strzelili nam najpierw 5, a później 6 bramek, a dziś choć zdecydowanie niżej, to jednak przegrywamy po raz kolejny. Na treningach narzekaliśmy na naszą murawę, bo jest na niej sporo nierówności i dlatego trener zalecił nam, abyśmy ostrożnie rozgrywali piłkę w defensywie, starając się przy tym posyłać długie piłki na przedpole rywali. Wiedzieliśmy, że Swornica potrafi operować piłką, co zresztą pokazała. My natomiast nie mamy w zespole zbyt wielu zawodników, którym piłka pod nogami nie przeszkadza. Staraliśmy się unikać błędów, jednak seria niedokładnych podań i rykoszet spowodowały, że straciliśmy pierwszą bramkę. Generalnie pierwsze 45 minut było w naszym wykonaniu bezpłciowe. Nie stworzyliśmy sobie wtedy żadnej okazji, starając się raczej walczyć o każdą piłkę. Na drugą połowę wyszliśmy z nastawieniem, że skoro przegrywamy tylko jednym golem, to wciąż mamy szansę postarać się o korzystny wynik. Zakładaliśmy, że jakaś ofensywna akcja da nam impuls do przyciśnięcia rywala. To nam się jednak nie udało, natomiast sami straciliśmy drugiego gola, wynikającego ze straty piłki w środku pola. Staraliśmy się walczyć, ale zabrakło nam dziś siły ognia.

- Faktem jest, że nie stworzyliśmy sobie zbyt wielu sytuacji nie tyle bramkowych, co nawet podbramkowych.

- Zgadza się. Trudno bowiem uznać za idealną sytuację Kamila Smolarczyka, w której rywal zastawił mu drogę w polu karnym. To zdecydowanie za mało, żeby myśleć o wygraniu meczu. We wcześniejszych meczach „pasowaliśmy” długie piłki do „Sambora” (Rafała Samborskiego – przyp. aut.), który zbijał je do kolegów i z tego zaczynaliśmy swoje akcje. Dziś jednak tego brakowało, bo jak już Rafał zbił piłkę, to nie miał jej kto zgarnąć.

- Po jednej porażce na pewno się nie poddacie, choć wiadomo, że za tydzień czeka nas w Chorzowie mecz o jeszcze większym współczynniku trudności (z rezerwami Ruchu – przyp. aut.).

- Oczywiście, że walczymy dalej. Rzeczywiście następne spotkanie będzie bardzo ciekawe, bo nie co dzień nam się zdarza grać na ekstraklasowym stadionie. Przede wszystkim zagramy na zdecydowanie lepszej murawie i być może będziemy mogli wtedy spokojnie pograć. Nie ukrywam, że osobiście nie lubię wybijać piłki z obrony. Z każdej sytuacji można się wybronić, tyle, że oprócz ruchu zawodników na boisku i chęci do gry w piłkę, potrzebna jest też równa murawa.

- Nie masz wrażenia, że kontuzja Witka Kamosia w jakimś stopniu wybiła Was z rytmu?

- Jasne, że tak. Bardzo mi szkoda Witka. Cieszyłem się, że pojawił się w klubie, bo jest tak jak ja, lewym obrońcą. Pojawiła się rywalizacja o miejsce w składzie, której mi osobiście brakowało. Dzięki Witkowi dostałem pozytywnego kopa do pracy, dlatego tym bardziej żałuję, że przytrafiła mu się kontuzja. Mam nadzieję, że nie jest to poważny uraz i Witek szybko do nas wróci.

- Na koniec koniecznie muszę zapytać o to, skąd pomysł na zmianę image’u? W nowej fryzurze wyglądasz prawie jak prezes (uśmiech).

- Osobiście bardzo lubię Tomka i jego image. Wszyscy wiemy, że jest to waleczny facet. Pomyślałem sobie, że jak się zetnę w taki sam sposób, to może wejdzie mi w nawyk ostra gra i walka na całego na boisku, jaką preferuje prezes. Idąc do fryzjera, specjalnie wydrukowałem sobie zdjęcie Tomka i poprosiłem Panią, żeby mnie identycznie ostrzygła. (uśmiech). [rozmawiał KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy