Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Zawód

Odsłony: 11725

Tytułowy „Zawód”, to chyba określenie najbardziej adekwatne do sobotniego wyniku Startu Namysłów z Czarnymi Otmuchów. Kibice liczyli, a piłkarze zapowiadali, że interesują

ich tylko 3 punkty. Tymczasem po ostatnim gwizdku sędziego te na południe Opolszczyzny zabrali ze sobą goście, którzy przy Pułaskiego wygrali 2-1. Nie tak to miało wyglądać. I nawet nie chodzi o wynik, bo w sporcie raz się wygrywa, a innym razem przegrywa. Obserwatorów spotkania najbardziej zasmuciła gra. W sobotę czerwono-czarni zagrali bowiem najsłabszy mecz w trwającym właśnie sezonie, momentami tylko przypominając walczący zespół z meczów poprzednich.

Pierwsi zaatakowali goście, którzy za sprawą Szeląga i Łozińskiego (58 sekunda) próbowali oszukać naszą defensywę. Ich zmyłka przy egzekwowaniu rzutu wolnego spełzła jednak na niczym i Rozmus spokojnie przechwycił „skórę”. Start zrewanżował się naprawdę dobrą sytuacją w 2’. Akcję z prawej strony przeprowadził Smolarczyk, już spod linii końcowej zagrywając po ziemi do wbiegającego w szesnastkę Rembielaka. Nasz nowy atakujący nie zdołał jednak opanować piłki na 10 metrze i bramkowa szansa przepadła. Za chwilę (3’) gra przeniosła się pod namysłowską bramkę, gdzie po kornerze Szeląga nikt nie sięgnął piłki i ta po koźle na 2 metrze niebezpiecznie przeleciała obok bramki Rozmusa. Spory smród wyjaśnił się sam, gdyż podkręcona futbolówka wyszła za długim słupkiem w aut bramkowy.

Zawodnicy obu zespołów grali dosyć nerwowo, choć na bardziej spiętych wyglądali gospodarze. Mimo tego w 11’ Start po raz kolejny stworzył sobie dobrą okazję. Po dośrodkowaniu z lewej flanki Kamila Błacha, na 10 metrze przyjął piłkę Smolarczyk. Źle złożył się jednak do strzału i został zablokowany. A szkoda, bo gdyby futbolówka należycie „siadła” mu na stopę, to Mańczyk znalazłby się w poważnych tarapatach. Odpowiedź rywali z Otmuchowa była jednak równie groźna, gdy w 13’ po wrzutce z prawej strony, Strąg z 11 metrów główkował obok słupka. Podobnie było w 15’, gdy po krótkim rozegraniu na jeden kontakt, ostro z 25 metrów uderzył Łoziński. Tym razem „kula” poleciała 2 metry obok lewego słupka namysłowskiej świątyni. Golem dla Czarnych zapachniało minutę później (16’), gdy po akcji w trójkącie Łoziński – Szeląg – Stec, ten ostatni z lewego narożnika pola bramkowego uderzył w wychodzącego mu naprzeciw Rozmusa. Damian spisał się jednak znakomicie, dzięki czemu nie przegrywaliśmy. Za moment Biliński (17’) zobaczył żółty kartonik za niepotrzebne „złożenie” z tyłu Zaczyka. Kamilowi szybko „zrewanżował się” Wąchała (19’) i też zobaczył żółtko. Nerwów było w tym okresie za dużo. W 20’ do dalekiego crossu na prawą stronę doszedł Strąg, któremu sprawę ułatwili nieco Zalwert z wychodzącym z bramki Rozmusem. Głęboko „wygoniony” z piłką napastnik gości chciał jeszcze zwieść zwodem naszym piłkarzy, ale tym razem grający trener do spółki z Sarnowskim wcześniejszy błąd naprawili. W 22’ Łoziński strzelił z lewego narożnika szesnastki. Piłka otarła się jeszcze o nogę obrońcy Startu i wyszła na korner. Z niego dośrodkował Szeląg, a Rozmus ściągnął piłkę z głowy atakującemu Wąchale. To jednak nie koniec, bo futbolówka spadła pod nogi Śliża, który z 10 metrów trafił w słupek! Mieliśmy sporo szczęścia, że nadal było 0-0. W kolejnych minutach kibice oglądali siermiężną kopaninę w angielskim stylu. Piłka fruwała nad głowami obu ekip, od jednego pola karnego do drugiego. Na ziemię „zeszliśmy” w 27’ gdy do zagrania Rembielaka doszedł P.Pabiniak i z lewej strony pola karnego strzelił prosto w stojącego między słupkami Mańczyka. W 30’ wrzutkę z lewej strony Kamila Błacha bramkarz gości wypiąstkował, a próbę dobitki Samborskiego zablokowali na 20 metrze obrońcy. Dodatkowo gra niepotrzebnie się zaostrzyła (a nie o to w futbolu przecież chodzi).

Niestety, w 33’ atak Czarnych zakończył się powodzeniem. Po głębokim dośrodkowaniu Strąga z prawej strony, zamykający akcję na długim słupku Łoziński miał sporo miejsca (zawiodła asekuracja), by skleić piłkę i z 7 metrów skierować do siatki. Dwie minuty później (35’) odpowiedzieć chciał Biliński, ale jego mocne uderzenie z 35 metrów (po koźle) poszybowało w środek bramki, gdzie stał Mańczyk. Za chwilę (36’), po stracie piłki przez Rembielaka (nasz zespół „rozsypał” próbę gry po kornerze), otmuchowianie wyszli z kontratakiem 3 na 2. Na szczęście pędzący za rywalami Rembielak wślizgiem przed polem karnym naprawił swój błąd i mogliśmy odetchnąć. W odpowiedzi najlepszy na boisku Łoziński minął po obwodzie szesnastki trzech (!) defensorów Startu, lecz w dobrej sytuacji z 16 metrów trafił w słupek! Kibice ponownie złapali głębszy oddech, mając przed oczami wynik, jaki mógłby być, gdyby Czarni byli odrobinę precyzyjniejsi… Namysłowianie mieli szansę na bramkę w 39’, gdy po penetrującym podaniu Bilińskiego, Samborski przed linią pola karnego „odklepał” piłkę do wbiegającego w nie z lewej strony Smolarczyka. „Smolar” minął jeszcze bramkarza, ale jego strzał z dosyć dużego kąta w ostatniej chwili zablokował przed bramką jeden z otmuchowian. Ale co się odwlecze… W 41’ nie mając za bardzo komu zagrać, Biliński zdecydował się rzucić piłkę za linię obrony Czarnych. W, wydawało się, prostej sytuacji Marzec nie trafił jednak w piłkę. Doskoczył więc do niej Smolarczyk i lobem w okienko pokonał próbującego ratować sytuację Mańczyka. Wynik 1-1 utrzymał się do przerwy, gdyż po bramce Kamila żadna z ekip już odważniej nie zaatakowała.

Oglądanie premierowych 45 minut w wykonaniu Startu przyprawiało o ból zębów. Ekipa Damiana Zalwerta weszła w mecz bardzo nerwowo. Przez pierwszy kwadrans więcej było krzyku, niż podań choćby w zarodku zwiastujących zagrożenie. Owszem dwukrotnie przed dobrą szansą stanął Smolarczyk, a raz Rembielak, były one jednak „przykryte” przez szanse rywali (vide dwa słupki). Z każdą upływającą minutą gra stawała się ostrzejsza, a Start wciąż nie miał konceptu na ukąszenie przeciwnika. Zostaliśmy trafieni jako pierwsi i wydawało się, że taktyka namysłowian nie ma szans na to, aby doprowadzić do wyrównania. Chłopcy w I fazie próbowali po ziemi przedostawać się pod bramkę Czarnych, lecz wobec zagęszczenia tej strefy, okazywali się totalnie bezradni. Czerwono-czarni zaczęli więc grać irytujące piłki z pominięciem strefy środkowej (tzw. „dzidy”), ale i to nie przynosiło efektów. Paradoksalnie gol Smolarczyka padł właśnie po długiej piłce za plecy stoperów. Było w nim jednak sporo szczęścia, gdyż Marzec nie trafił w lecącą przed nim piłkę. Wobec przebiegu I odsłony, remis był dla nas korzystnym rezultatem.

Wydawało się, że gol do szatni zmotywował namysłowian, którzy po przerwie wreszcie zaczęli zdobywać teren, starając się podaniami rozmontować uważnie grających w tyłach gości. Kilka ataków po zagraniach z pierwszej piłki (głównie prawą stroną) mogło dawać nadzieję miejscowym fanom, że ten mecz jest jeszcze do wygrania. W 55’ po dośrodkowaniu z prawego sektora, kilku centymetrów wzrostu zabrakło Krystianowi Błachowi, aby główkować z 8 metrów w bramkę. A za moment Biliński po raz kolejny próbował swoich sił strzałem z dystansu. Tym razem kąśliwie uderzył z 18 metrów, lecz Mańczyk był na posterunku. Czarni odpowiedzieli nam (57’) wrzutką z prawej Śliża do Marszałka, którego strzał Rozmus odbił. Piłka wróciła jednak w nasze pole karne, gdzie za chwilę Śliż w dobrej sytuacji (10 metrów od bramki) tylko liznął „skórę” głową, ale żadnego zagrożenia nie stworzył. Goście nie rezygnowali z ataków i w 59’ trzykrotnie wgrywali „kulę” w nasze pole karne. Ważne, że za każdym razem nasi defensorzy przecinali zagrania, wykopami oddalając zagrożenie na 40-ty metr. Mogła się podobać akcja Startu z 60’, gdy po kombinacyjnej wymianie piłki P.Pabiniaka, Samborskiego i Smolarczyka, finalizował ją Biliński. Niestety, z 17 metrów uderzył daleko od bramki. Za sprawą Marca goście niespecjalnie liczyli na efekt bramkowy, po tym jak zawodnik ten z 45 metrów huknął tyleż mocno, co wysoko. Krystian Błach strzelił z kolei (67’) z rzutu wolnego (25 metrów) niczym rugbista – tzn. w okolice gniazd na drzewach rosnących za jedną z bramek. Ważne, że nasz zespół nadal próbował gry do przodu, częściej będąc w posiadaniu piłki. Wyżej podchodził Zalwert, próbując angażować się w rozegranie. Trudno z kolei racjonalnie wytłumaczyć pośpiech Rozmusa, który w 69’ pośpieszył się ze wznowieniem gry na 5-tym metrze. W jego zamiarach w ostatnich chwili połapał się Tistek, który z trudem odbił piłkę do stojącego obok Żołnowskiego. Rafał za długo jednak próbował ją holować i nadział się na atakującego go Strąga. Zablokowana futbolówka spadła pod nogi Łozińskiego, który zrobił parę kroków i „dzióbnął” ją nad wybiegającym z bramki Rozmusem. Dodajmy, „dzióbnął” precyzyjnie, ponownie dając prowadzenie swojej drużynie. Zaskoczeni namysłowianie próbowali się otrząsnąć, ale wobec „zaszachowania” środkowej strefy przez Czarnych, nie byli w stanie wiele zdziałać. W 71’ Kostrzewa przebił się prawą flanką, lecz jego strzał był bardzo mizerny. W 74’ Strąg strzelił z wolnego ostro po ziemi (z odległości 35 metrów), ale jego próba wylądowała 3 metry od prawego słupka świątyni Rozmusa. Goście zagrozili nam też w 82’ za sprawą Szeląga, choć akurat jego okazja z lewego narożnika szesnastki minęła namysłowską bramkę. W 87’ Drapiewski dośrodkował piłkę na otmuchowskie przedpole, lecz obrócony tyłem Smolarczyk główkował „na czuja”, nie sprawiając kłopotów bramkarzowi. W 88’ Żołnowski wybił głową groźną centrę z kornera Szeląga. Minutę później wybiciem wrzutki z wolnego tego samego piłkarza popisał się z kolei Tistek. W przedłużonym czasie gry przedpole skutecznie czyścili Marzec ze Strągiem, a jeszcze kilka chwil oddechu dał im Mańczyk długo leżący na ziemi po powietrznym starciu ze Smolarczykiem. 6 minut dodatkowego czasu nie przyniosło zmiany rezultatu i po końcowym gwizdku Czarni mieli uzasadnione powody do radości.

Po kwadransie drugiej części gry wydawało się, że czerwono-czarni są w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nasz zespół podejmował ataki, starając się rozgrywać (a nie kopać) piłkę. Niestety, w najmniej spodziewanym momencie łańcuszek błędów doprowadził do straty drugiego gola (69’) i w tym momencie emocje właściwie się zakończyły. Rozsądnie kontrolujący grę otmuchowianie nie pozwalali już gospodarzom rozwijać skrzydeł, sami przy okazji próbując wykorzystywać błędy przeciwnika. Nie była to jednak żadna wymiana ciosów, a spokojne przyjmowanie na przedpolu stojącego pod ścianą (wynikowo) Startu. Status quo został zachowany i dlatego wychodzący po spotkaniu kibice byli mocno rozczarowani. W przekroju 90 minut czerwono-czarni zaprezentowali się mizernie, rozgrywając najsłabszy mecz w sezonie. Pocieszać się możemy jednak tym, że gorzej już chyba być nie może... Przed drużyną cały tydzień treningów, podczas których praca nad grą i zrozumieniem w defensywie powinna być priorytetem. A o tym czy faktycznie zawodnicy odrobią „zadanie domowe” w tygodniu, przekonamy się za tydzień w Oleśnie. Czekamy na szybką poprawę. [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy