Start Namysłów
Zaloguj Zarejestruj

Logowanie do konta

Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zapamiętaj mnie

Stwórz konto

Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.
Imię *
Nazwa użytkownika *
Hasło *
Zweryfikuj hasło *
Email *
Zweryfikuj email *
Captcha *

Dziewiętnaście mgnień jesieni - cz. II

Odsłony: 8946

Zgodnie z niedzielną zapowiedzią, prezentujemy dziś drugą (i ostatnią) część podsumowania jesiennych występów Startu Namysłów. Po tym jak nasi

ulubieńcy odpadli z rozgrywek pucharowych (oba spotkania opisaliśmy dwa dni temu), pozostała im rywalizacja wyłącznie na poziomie IV ligi opolskiej. Przeżyjmy to jeszcze raz i… poddajmy własnej ocenie. Z naszą możecie zapoznać się poniżej.

8. kolejka (20.09.): Pogoń Prudnik – Start Namysłów 2-0

Do odległego Prudnika nasza drużyna wybierała się z nadziejami na podtrzymanie dwumeczowej, zwycięskiej serii ligowej. Spotkało nas jednak rozczarowanie, bowiem nie dość, że nie ugraliśmy przysłowiowego „sztycha”, to sami straciliśmy bramki. Bohaterem meczu został Marcin Rudzki, autor obu trafień dla Pogoni. Doświadczony zawodnik otworzył wynik już w 5’ po precyzyjnie wykonanym rzucie wolnym. Natomiast tuż przed zejściem obu zespołów do szatni Rudzki sfinalizował szybki kontratak swoich kolegów. Walki, jak to Start ma w zwyczaju, nie brakowało, jednak mimo motywującej rozmowy w przerwie, w 49’ było właściwie po meczu. Wtedy to po obejrzeniu drugiej żółtej kartki boisko musiał opuścić Daniel Tistek. Nie mając wiele do stracenia, namysłowianie zagrali otwarty futbol, narażając się przy tym na groźne kontry ze strony gospodarzy. Ci jednak, mimo kilku dobrych okazji, do siatki już nie trafili.

9. kolejka (27.09.): Start Namysłów – Stal Brzeg 1-0

Przyjazd faworyzowanej Stali wywołał na trybunach większe niż zwykle emocje. Oczywiście miało to związek z występem w barwach gości dwóch byłych zawodników Startu (co ciekawe, wychowanków Stali), czyli Józefkiewicza i Szpaka. Spotkanie płynnością gry nie zachwyciło. Przez 90 minut dominowała bezpardonowa walka o każdy centymetr boiska, a sytuacji obie drużyny stworzyły jak na lekarstwo. W pierwszych 45 minutach najpierw Start przed utratą gola uratował słupek, a w końcówce Stasiowski odbił niebezpieczny strzał Kulczyckiego. Po zmianie stron kibice ponownie oglądali „piłkarskie szachy”, a na emocje musieli zaczekać do przedłużonego czasu gry. Wówczas to po faulu brzeskiego golkipera na Sarnowskim arbiter podyktował rzut karny, którego w 90+7’ na raty wykorzystał Samborski (uderzenie z wapna Rafała bramkarz obronił, ale wobec dobitki był już bezradny). Zwycięstwo nad jednym z najpoważniejszych kandydatów do awansu stało się faktem. Czerwono-czarni potwierdzili wówczas, że na własnym terenie są groźni dla najlepszych. Problem pojawił się jednak w meczach wyjazdowych… Dodajmy, że był to też ostatni domowy mecz naszego zespołu, na którym pojawiło się więcej niż 100 widzów (dokładnie 150). Później frekwencja przy Pułaskiego dramatycznie spadła.

10. kolejka (04.10.): Racławia Racławice Śląskie – Start Namysłów 3-1

Po wyjazdowej porażce w Prudniku liczyliśmy, że NKS odkuje się na boisku beniaminka z Racławic Śląskich. Oczekiwania na dobry wynik były tym bardziej uzasadnione, że Racławia znajdowała się w poważnym dołku, notując wcześniej 4 porażki z rzędu bez strzelonej bramki. Do przerwy utrzymał się wynik bezbramkowy, choć obie drużyny zagroziły sobie po dwa razy (z naszej strony m.in. Żołnowski trafił w słupek). Niestety, między 57’, a 61’ racławiczanie zdobyli dwie bramki. Obie po dośrodkowaniach z rzutu rożnego i wykończeniach głową. Start zdołał odpowiedzieć fenomenalnym golem Bilińskiego z rzutu wolnego (70’) i od tego momentu zaczął mocno naciskać defensywę miejscowych. Niestety, w 78’ indywidualny błąd jednego z naszych graczy wykorzystał Bielik, strzelając trzeciego gola. W tym momencie ze Startu uszło powietrze, a rezultat już się nie zmienił. Porażka 1-3 była dla nas dużym rozczarowaniem.

11. kolejka (11.10.): Start Namysłów – Orzeł Źlinice 2-1

Słabo spisujący się w rozgrywkach źliniczanie wydawali się dobrym rywalem na przełamanie. Ale jak to w futbolu bywa, mecz meczowi nie jest równy, a żadnego przeciwnika nie można lekceważyć. W pierwszych 20 minutach to Orzeł był stroną przeważającą i dopiero po tym okresie spotkanie się wyrównało. Żadna z drużyn niespecjalnie chciała się odkryć, więc na boisku oglądaliśmy sporo futbolu asekuracyjnego. Zaniepokojenie na trybunach wzrosło, gdy właśnie w 20’ Stasiowskiego pokonał Werner. Uspokoiliśmy się jednak nieco, bowiem jeszcze w pierwszej połowie (31’) wyrównał Samborski. W szatni trener Zalwert musiał wyraźnie wstrząsnąć zespołem, bo na drugą połowę namysłowianie wyszli wyraźnie odmienieni. Chłopcy stworzyli więcej sytuacji podbramkowych od rywali, często atakując ze skrzydła. Bohaterem meczu został Rafał Samborski, który w 71’ strzelił – jak się później okazało – zwycięskiego gola (z rzutu karnego podyktowanego po faulu na nim samym). A później m.in. P.Pabiniak ostemplował źlinicki słupek. Ważne 3 punkty przypadły w udziale Startowi, który w przekroju całego meczu jak najbardziej na nie zasłużył. Dodajmy, że był to jedyny mecz czerwono-czarnych jesienią, w którym Ci zdołali w pełni odwrócić losy meczu (przegrywając, z nawiązką odrobili straty). Tego dnia doszło też do innego wydarzenia piłkarskiego. Na Stadionie Narodowym w Warszawie Polacy pokonali 2-0 Niemców, aktualnych Mistrzów Świata (tytuł wywalczyli trzy miesiące wcześniej), odnosząc pierwsze w historii zwycięstwo z tą reprezentacją.

12. kolejka (18.10.): Sparta Paczków – Start Namysłów 2-0

Po meczu w Paczkowie huśtawka nastrojów kibiców Startu nie opuściła. To był szósty mecz czerwono-czarnych, w którym Ci notowali kolejno zwycięstwo przeplatane porażką. Regularność dotyczyła też lokalizacji meczów, bowiem wygrane nasi piłkarze w komplecie notowali przy Pułaskiego, a porażki poza Namysłowem. To była też kolejna nieudana wyprawa na południe województwa. Pierwsze 45 minut w wykonaniu graczy NKS-u było więcej niż poprawne. Było niezłe. Chłopcy notowali sporo odbiorów, przeprowadzając przy tym dosyć regularne akcje zaczepne. Paczkowianie potrafili się jednak odgryźć strzałem w poprzeczkę. Zaraz po przerwie Smolarczyk w świetnej sytuacji trafił w słupek, a w kolejnych goście zbyt szybko pozbywali się futbolówki. Na kwadrans przed końcem zawodów Kilian pokonał strzałem głową Stasiowskiego po wcześniejszym dośrodkowaniu piłki z kornera. Namysłowianie usilnie dążyli do wyrównania, lecz mimo paru dobrych okazji, nic nie wskórali. Sami natomiast stracili bramkę w przedłużonym czasie gry (90+2’) i ponowne wyjazdowe „plecy” stały się faktem. Inna sprawa, że po zmianie stron tylko dobrym interwencjom Stasiowskiego zawdzięczaliśmy okoliczność porażki tylko dwoma golami. Bo tych Sparta powinna zdobyć więcej.

Fot.: Ze statystycznego punktu widzenia, najcenniejszym rezultatem jesieni okazało się zwycięstwo Startu Namysłów nad wiceliderem z Brzegu (1-0). W Namysłowie piłkarze Stali Brzeg zostawili sporo zdrowia, a jednak w niecodziennych okolicznościach (starta bramki w 90+7') musieli pogodzić się z utratą trzech punktów. Na fotografii powyżej kadr z tej zaciętej potyczki. [zdjęcie: Artur Musiał/StartNamyslow.pl]

13. kolejka (25.10.): Start Namysłów – Polonia Głubczyce 1-1

Wydarzeniem 13. serii gier IV ligi była wizyta lidera w Namysłowie. Poloniści od początku sezonu szli w rozgrywkach jak burza, do gry przeciw Startowi przystępując z bilansem 9 zwycięstw i 2 remisów (bez porażki!). Skala trudności wydawała się ekstremalna, jednak po ostatnim gwizdku cieszyliśmy się z korzystnego wyniku. Bo za taki uznać należy podział punktów po remisie 1-1. Do przerwy oglądaliśmy po dwie znakomite sytuacje z obu stron, ale bez wymiernych efektów bramkowych. Zaraz po przerwie faworyt z Głubczyc wyszedł na prowadzenie, po tym jak Złoczowski (50’) z 9 metrów skierował futbolówkę do siatki (po dośrodkowaniu z rzutu wolnego). Namysłowianom nie podcięło to jednak skrzydeł, a wręcz przeciwnie, Start odważnie ruszył do ataku. Za determinację zostaliśmy wynagrodzeni w 79’, gdy niezawodny Samborski strzałem z „jedenastki” doprowadził do wyrównania. Ale nawet gol na 1-1 nie wyhamował ofensywnie poczynających sobie gospodarzy. Ostatecznie rezultat już się nie zmienił. Piłkarze ponownie jednak wlali w namysłowskich kibiców nadzieję, że skoro udaje się urywać punkty czołówce tabeli, to w końcówce sezonu będą regularnie punktować. Tak się jednak nie stało.

14. kolejka (02.11.): Chemik Kędzierzyn-Koźle – Start Namysłów 2-1

W Kędzierzynie-Koźlu nie oglądaliśmy zbyt wielkiego widowiska. Być może wpływ na taki stan rzeczy miał brak awizowanej grupy fanów Startu (Chemika z trybun wspierał kilkudziesięcioosobowy skład). Mecz nie stał na wysokim poziomie, a momentami był słaby. Mimo to do przerwy czerwono-czarni prowadzili na trudnym terenie. Gola otwierającego wynik zdobył – a jakże – Rafał Samborski, który w 18’ głową wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Bilińskiego. Do przerwy miejscowi piłkarze jedyną ciekawą akcję stworzyli sobie… już w przedłużonym czasie gry, ale bez większego zagrożenia. Wydawało się, że tego spotkania nie możemy przegrać, tymczasem tak się właśnie stało. W drugich 45 minutach Start oddał boiskową inicjatywę gospodarzom, którzy odwrócili przebieg meczu na swoją korzyść. Do wyrównania doprowadził Łysek „z wapna” (58’), natomiast gola decydującego o sukcesie „Chemicznych” uzyskał w 80’ Remień. To jedyne jesienne spotkanie czerwono-czarnych, w którym mimo objęcia prowadzenia, ostatecznie mecz zakończyliśmy porażką.

15. kolejka (08.11.): Start Namysłów – LZS Piotrówka 0-0

Wizyta znanego nam doskonale, międzynarodowego LZS-u, nie okazała się magnesem przyciągającym widzów, których na obiekcie pojawiło się tylko 80-ciu. Ale Ci, którzy pofatygowali się na sobotnie zawody, nie mieli czego żałować. Wyrównane spotkanie może nie powalało finezją, niemniej z obu stron obejrzeliśmy dużo walki i zaangażowania. Bezbramkowy rezultat z kolejnym kandydatem do awansu (a raczej szybkiego powrotu w III-ligowe szeregi) okazał się tym cenniejszy, że przeciw ekipie prezesa Strychacza nie mógł zagrać filar defensywy Żołnowski oraz Samborski, który mocno przeziębiony zmuszony był usiąść na ławce rezerwowych. Zmiennicy jednak stanęli na wysokości zadania i po meczu mogliśmy się cieszyć z remisu. Do przerwy Start i LZS zagrozili sobie po kilka razy, jednak goli nie widzieliśmy. Po zmianie stron sytuacji było jeszcze mniej, choć po końcowym gwizdku sympatycy piłki nożnej wychodzili ze stadionu rozemocjonowani. Zadecydowała o tym końcówka. Najpierw goście zdobyli gola ze spalonego (89’), a w odpowiedzi (90+1’) strzał Zalwerta zza pola karnego wylądował na poprzeczce. Z kolei w 90+3’ tylko umiejętnościom Stasiowskiego zawdzięczaliśmy czyste konto, po tym jak Ukrainiec Pulkiv mocnym strzałem z 18 metrów zakończył szybki kontratak rywali. Ten remis przyjęliśmy z zadowoleniem.

16. kolejka (15.11.): LZS Mechnice – Start Namysłów 1-0

W Mechnicach nastąpił wyjazdowego koszmaru ciąg dalszy. Start przegrał tam bowiem piąty wyjazd z kolei w lidze (a licząc z pucharową wpadką w Krapkowicach, nawet szósty). Fatalna bessa będzie nam ciążyć do wiosny, gdyż spotkanie na terenie LZS-u było ostatnim meczem jesieni poza Namysłowem. Potyczka z beniaminkiem nie była wielkim widowiskiem. Dominowała walka, co akurat zaskoczeniem żadnym w IV lidze nie jest. Waleczny Start wpadł na równie ambitnie grających gospodarzy, a przy nierównej murawie o płynności w grze można było zapomnieć. Mimo szarpanego spotkania, zarówno miejscowi jak i czerwono-czarni stworzyli sobie parę sytuacji, lecz bez efektu bramkowego aż do 75’. Wtedy to po niepewnej interwencji Stasiowskiego, Gajda skorzystał z prezentu i strzelił z bliska do siatki. Podrażnieni utratą gola namysłowianie zerwali się jeszcze do ataku, lecz nie byli w stanie poważniej zagrozić mechniczanom. Obrazu gry nie zmienił też strzał Samborskiego w poprzeczkę, mający miejsce w 58’. Cóż z tego, że lepsze sytuacje wypracował sobie Start, skoro skuteczniejszy okazał się LZS. W futbolu liczy się to, co w sieci. Dodajmy, że porażka w  Mechnicach była piątym z rzędu meczem NKS-u bez zwycięstwa.

17. kolejka (22.11.): Start Namysłów – Po-Ra-Wie Większyce 1-0

Ostatni pojedynek jesieni odbył się w Namysłowie. Podopieczni Damiana Zalwerta pałali żądzą powetowania sobie wcześniejszych niepowodzeń i do meczu przystąpili mocno zmotywowani. Po raz kolejny widzieliśmy mecz pełen walki i determinacji z obu stron, a niewiele jakości czysto piłkarskiej. Najważniejsze jednak, że za sprawą Kamila Błacha (w 38’ jeden z bliźniaków precyzyjnie uderzył z rzutu wolnego) nasz zespół sięgnął w końcu po 3 punkty. Jeszcze przed przerwą Start powinien podwyższyć wynik, lecz Samborski nie zdołał pokonać bramkarza Po-Ra-Wia. Po przerwie w bezpardonowej walce o każdą piędź ziemi goście próbowali sforsować zasieki obronne Startu, ale gola nie udało im się zdobyć. De facto większyczanie nie stworzyli wówczas sytuacji, która poważnie zagroziłaby Stasiowskiemu. Groźnie atakowali natomiast gospodarze i tylko szczęścia zabrakło aby Biliński (80’) oraz Samborski (82’) podwyższyli wynik. Ostatecznie skromne 1-0 utrzymało się do końca, co i tak odebrane zostało przez kibiców z uczuciem radości i ulgi. Bessa pięciu gier bez wygranej została w końcu przerwana. A przy okazji Start do sześciu przedłużył domową serię meczów bez porażki.

Podsumowując jesienne występy czerwono-czarnych, można napisać, że Ci okazali się nieobliczalni. Z czołową trójką ligi Start nie doznał porażki, notując 2 zwycięstwa i 1 remis. Z kolei przegraliśmy aż 5 meczów z zespołami lokującymi się w drugiej części tabeli (miejsca 10-18). Brak regularności spowodował, że pierwszą rundę zakończyliśmy dopiero na 13. pozycji, na dziś oznaczającej spadek. Na szczęście 21 punktów (6 zwycięstw, 3 remisy i 8 porażek) daje nam pełen kontakt z ekipami bezpośrednio nas wyprzedzającymi. Plusem była gra namysłowskiej defensywy, która z 20 golami straconymi okazała się czwartą najszczelniejszą obroną IV ligi (lepszy wynik zanotowały tylko trzy czołowe ekipy!). Niestety, dużo poważniejszym problemem był brak skuteczności drużyny, gdyż chłopcy zdobyli tylko 20 goli (to… trzeci najgorszy wynik w lidze, gorsze osiągi mają tylko dwa ostatnie zespoły w tabeli). Aby myśleć o w miarę spokojnej walce o utrzymanie, czerwono-czarni muszą poprawić celowniki. No i oczywiście wiosną powinni zdobyć kilka punktów więcej, bo kolejne „oczko” w ogólnym rozrachunku do zachowania bytu może nie wystarczyć. Damian Zalwert i jego kamanda mają w zimie nad czym pracować. Wierzymy jednak, że praca drużyny nie pójdzie na marne i w pierwszym półroczu 2015 roku będziemy mieć zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia, niż w ostatnich kilku miesiącach. Do zobaczenia na boiskach w przyszłym roku! [KK]

Zaloguj się aby móc dodawać komentarze
Komentarze | Dodaj własne
  • Brak komentarzy